czwartek, 21 grudnia 2017

Kevin Spacey

Kevin Spacey złapał króla za jaja
tak się napalił.
Hulaj puszczalska duszo, piekła nie ma,
na wyprzedażach w Hollywood
najtaniej wyzioniesz ducha.

Dekapitacja
co dwie głowy to nie jedna.
Na tej mniejszej jest trzecie oko,
przekaźnik,
przepływa energia z czakramów królika.
Mózg i czerwone policzki
do niczego się nie przydadzą.

Świetny z niego aktor
dobrze że ma dowód ze zdjęciem
i kiedyś sobie przypomni jak się nazywa.

poniedziałek, 4 grudnia 2017

Budda król?

Do setki, dodaj kieliszki,
policz puchary dla Buddy,
zwycięski król, urwany film.
Masowe oszustwo, dziury w świadomości,
nietolerancja materii?

Nic pewnego?
Schudniesz spaślaku!
Ej ty, zamyślony głupku,
nie bądź taki szlachetny,
znasz wszystkie odpowiedzi?

Czadem zduszony duch,
100% wilgotności, gładka skóra bez nakłuć,
zapchane potówki,
cienkie warstwy złotej farby
w cenie kromki chleba.

Powtarzający się unikat mnożących świątyń
braki matematyczne cmentarza.
W zaduszki w oczy sobie nie spojrzę,
w kurzu poderwanym do lotu
zmiażdżę globalnie wrogów, głębokiego oddechu.
Znikam ze szczęścia, kwiaty tracą imiona
klęczę, ręce rozkładam,
z nudów poklepie własne pomniki,
migotając na gwiazdkę
ku pokrzepieniu serc niewierzących turystów.

Poznajcie zmiennokształtnego Buddę
władcę Pagan,
królestwa wystrzelonych w niebo głowic,
fajerwerków pobielonych wapnem grobowców.
Spaceruje przed końcem,
i kołem bez szprych kręci.

wtorek, 24 października 2017

Z dziejów św. Jana

Jarzysz? To pstryknij włącznik na krzyżu,
neon z niemieckim logiem.
Jarzeniówki szybko się wypalają
świetlisty slasher, drgaj i migotaj.
Za długie, opustoszałe tunele,
przedpokój i korytarze,
porzucone buty ze skóry właściciela,
latające na kurzu, plakaty instruktażowe,
zachowane zasady BHP.

Zaparowane okulary Logosu,
właściciel wydał resztę lżejszą od piórka
jak poparzony wyskakuje z przegotowanej ektoplazmy.
Pieni się wakacyjne nasienie masy
zakatowanej na nieregularnym urlopie.
Jan sam na sam, przemówisz?
Chrystus szałowo osiwiał.
Wygrałeś zrywając całun z odbitką
jesteś negatyw z dowodem,
bóg na rentgenie.

Wirujący seks za krzyżem,
apostołowie w gorącym tańcu
łapią spadające grzanki.
Przekroczona podwójna ciągła,
zgwałcona na dobre landrynkowa świadomość.
Eksplozje na słońcu zamiast objawień
matki Maryi z róż,
uczeń ma oko na Boga!

Jan klasnął otwartymi dłońmi
czoło i kark,
pusty dźwięk,
odzew apokaliptycznego echa z lodówki.
Zakapiorze w siwym kamuflażu
świecisz latarką po oczach
a twój gabinet jest piętro niżej
wizje zarejestrujesz rano.


czwartek, 12 października 2017

Koszmary Chrystusa

Chrystus śnił nie tylko w apokryfach
o suchotach grzesznych kolegów,
których położył trupem.
Koszmar pochłonął liczne ofiary
z wstrząsem bez horyzontu,
wsparciem stępionych ostrzy nadziei.
Na ulicy Wiązów w kotłowni
zapłonął ogień w zabawkowym piecu
chłopca w dzierganym sweterku.
Na jawie komitet rodzicielski świętuje zabójstwo w słusznej sprawie,
czekając na boską adopcję.

Zetnijcie wysokie drzewa
chińskimi maczetami.
Muchy w komunijnych sikienkach
przyspieszają rozkład.
Z bombami w wydętym brzuchu,
onanizują się żony w czarnych chustkach
zasłaniając wypalone kwasem twarze.
Z polecenia mamuśki
wykształceni rzeźnicy skrobią żelastwem
maluszki na krwawe płatki.
Zestarzały się krematoria
w grzejnikach słychać oddech
spopielonego dziadka.
Ojca w jego wszechrzeczy
kradnie imiona pociechom na pogrzebie.

Ale heca i nowy porządek
witaminy z manifestów
odnowy w duchu gołębia.
Jezus po przebudzeniu, osłupiny
nie otwiera oczu.


środa, 11 października 2017

Kazanie Chrystusa w otchłani

Do proroków stał obrócony plecami
w szkarłatnym, wcześniej przefarbowanym płaszczu.
Przestraszyli się go ujawniając
kolejnego legionistę salutującego demonom.
Strach oczyszczał puste żołądki
z resztek,
głód polizał szare komórki.

Królewski synu bez szanowanej matki.
O przeklęty, którego Ojciec
zmusił do widowiskowego samobójstwa.
Mamy wypalone siarką gardła
nie poplotkujemy sobie.

Chrystus stanął na palcach
z tego co pozorne zostały
przebite stopy, dłonie, bok
i spokojna twarz w iluminacji tabernakulum.

Lekko przemówił
do trzech razy sztuka a zawsze się mylicie,
skleroza nie boli.
Czekam aż przejdziecie przez zamkniętą bramę,
nie rozbijając zapieczonych piekielnie rygli.
Ćwiczenia na masę i z masą
nie pomogą.
Wszyscy to, to samo co nikt
nie każdy ma imię Jan co jest od Krzyża.
Zimno tu u was a piece nie mają ciągu.
Wracajcie bez kolejek
na moich warunkach, zapraszam.

Jan Chrzciciel znowu ma głowę na karku,
prorocy rozdrapują stare rany
pod pieprzykiem na plecach.
Przepraszamy Boski Synu nie wszystko
jest dla nas jasne,
dlatego idziemy do diabła.

czwartek, 28 września 2017

Zielony pokój

Bój się Boga dorzucającego transmutowany
po przeczyszczeniu, węgiel do pieca.
Gotują się kotły z czystą bielizną
w gotycko sklepionej pralni.
Zielony pokój kilka stopni wyżej.
Z parteru daleko do nieba,
wyćwiczone czyśćcową smyczą dusze
powtarzają klasę.

Pod nierównym sufitem wiją się
secesyjne fikusy, fikołek
po zawrocie głowy.
Zieleń zgniła za młodu,
chuchana, dmuchana
ciemnością spod sukienki.
Demon wszedł w dzieciaka u dentysty
czarne dziury nie były zabezpieczone.

Pogrzeb sardynki, uśmiech Jokera,
przebierańcy w maskach Tego Księcia
każda inna, jeden pies.
Śmierć się zapomniała tańcząc
z dziewczynami w piżamach,
wylizując kremówki.
Księżyc na lodzie naśladuje opłatek
zalewając się krwią.
Barokowy kostium na diecie
żyje powietrzem i francuską miłością.
Przedwieczne żelazka z niedotykalską
duszą i smokiem w ręku
na gorąco przypalają korpus gumowego ciała.
Opętało Kubę, teraz ma inne imię?

Zielony pokój zapadł się pod ziemię,
ostrzeliwany ortograficznymi błędami Meretrix.
Szatan robi psikusy, Bóg go usprawiedliwia.
Z Babilonu znika kolejny element.
Babcia boska z kuchni woła na pączka,
Gnozidołek znowu dobiegnie pierwszy?

czwartek, 14 września 2017

BOB

"Będą nas miliony"
BOB

Chował się za madejowym łóżkiem,
pod wilgotną kołderką
nie widział gorejących krzaków,
drzew na żywca obdzieranych z kory.

Twin Peaks, zachodnie Betlejem,
czarna chata rodzi w bólach,
piącha w ciążowy brzuch,
rzut karłem marketingu,
i masońskie podłogi,
pola uprawne zaścielone igłami
obcięte ucho z Getsemani,
wąskie bramy, tylne wyjścia
piekielny burdel bez kół ratunkowych.

Przyrzekam nie jesteś samotny,
wyobraźnia gwałci częściej niż żona.
Wrzask Boba odróżniaj od krzyku
ubijanych rytualnie zwierząt,
co słyszysz obok strumienia
krwi?

Ciągle zarzynany, wiecznie żywy.
Wieczorem w łazience po rękoczynach
spójrz w lustro,
nie bij się z roztrzaskanym czołem,
nie szarp dziąseł z uśmiechem na ustach.
Utkwił na stałe w twojej dziupli,
nie odleci.
Zna się lepiej na życiu,
fachowiec po przejściach.
Dobry towar, zła karma.

Ratunku! Szukam igły w stogu siana,
wyjścia awaryjne się nie mnożą.
Poproś lepiej o pomoc z krzyża.
Całowanie się łagodnym trupem Laury Palmer
do zbioru przyjemności nie należy.


środa, 13 września 2017

Poezja dla mas

Masy tłuste,
każdy inny, wszyscy równi,
biali,
czarni,
żółci,
czerwoni
mieszańcy,
bękarty.
Buzi, dupci braterskiej miłości.

Niemowlak topi się w krwi,
bogini matka trzyma za stopę małego herosa,
uczy jak na życiowym zakręcie
przecinać tętnice, arterie.
Uzbrojona pięta przygniata barani łeb.

Ubój rytualnie podobny,
modlitwa jest jak najbardziej na miejscu.
Nieruchomy książę nie zostanie królem.
Z kompleksem Edypa zamiast wiecznie
siedzieć, leży na dupie.

poniedziałek, 11 września 2017

Kostki Boga

Rośnie kark i jaja alchemika,
jeden buch czesze beret
w strumieniach wypatroszonej świadomości,
zdrojach nienawiści.
Łap za kostki Boga, wyciskaj na koksie,
mocuj agresora.
Jęczą z bólu niebiosa i całe stworzenie.

Kilka prostych w trąbę klechy,
z mozołem liczone buty
na odbite nery medytacji,
jeszcze głębsza modlitwa
uniżenie w kałużach krwi.

Szkwał a tabernakulum
ciało rozerwane, porozrzucane.
Mocno kopie robak na duchowej kresce.
Tyle już czasu bez tańca odwrotnie
a nie mogą o Tobie zapomnieć.
Chryste przyjdź bo Cię zabiją!

środa, 30 sierpnia 2017

Babcia boska

Babciu boskiej wyobraźni
z domu na Kamiennej 59,
ukrytego przed zakusami synonimów apokalipsy
dziś z wejściem przez piwnice.
Dzięki Tobie nie odbiłem się boleśnie
na kalce smutnych kart dzieciństwa.
Meretrix przestała się obnażać,
Lucyfer mizerny pan, wziął nogi za pas,
dopiero później ubierał długi płaszcz.

Głębokie odrealnienie ofiary losu,
nie tak to miało wyglądać,
Pogróżki, ciosy rózgą,
halucynacje po kleju nieuka
podejrzane że tak lekko biczował
delikatnie rozciągał rozstępy
po zmartwychwstaniu.

Mocno gazowana pepsi w brudnej butelce
bąbelki nie uciekają przez usta,
dmuchają niestrawione balony,
atakują mózg, wywołują wzdęcia.
Secesyjne fikusy i żelazny smok z żelazka bez duszy
odpierają atak.
W zielonym pokoju nad pralnią
zawsze było bezpiecznie.

Babcia Danusia cierpiała
z rumieniem Chrystusa
chroniąc mnie przed podwójnym cieniem.
Wieczna krew sączy się na białych bandażach.
Rany na pól nogi nigdy
nie przykryła skóra.
Krasnal Okruch mały Judasz, codziennie ja zrywał
o świcie a potem uciekał w samobójstwo.

Dla boskiej babci
Order Order Prezydenta Czyśćcowych Dusz
choć zasług jest więcej.
A Gnozidołek siedzi i zawija te sreberka,
twierdzi na samym dnie z całą swoją pewnością
że to on sfabrykował wszystkich,
których kocham i nie tylko.

Dla babci Danusi.

wtorek, 29 sierpnia 2017

Down syndrome

Splunąć w twarz długim ogonem komety,
zgubić się w ustach i chińskich oczach,
za braki w mimice błękitnych asteroidów
szybki zawał z nie do wiary.
Gałki uciekające z kieszeni powiek ukrywają się
pod metalowymi łyżkami.
Służący grają w golfa,
w zieleniaku jest jeszcze więcej obcych.

Islandia umiera, mordując!
Praktykanci nazizmu pstrykają
w trzecie ślepie na mniejszej głowie.
Skośne oczy, owalna twarz,
nieznane kolory źrenic, x na czole,
gwiazda na ramieniu.
Powolniak, majaczy nie dogadasz się z takim.
Bezproduktywny wyrób tylko podobny do naszych.

Przejdź z wielbłądem przez igielne ucho,
stań całym ciężarem na główce szpilki,
zacieraj powieki, brutalnie wyrywając
chwasty między rzęsami.
Z wizją telewizyjnych robaków
otwieraj oczy, przejrzysz!
Zaakceptuj siebie ze skośnymi oczami,
owalną twarzą nieznanym kolorem źrenic
z x na czole, gwiazdą na ramieniu.

Za odbitym rogiem, złamanym kątem,
jesteś Down, przyjaciele potwierdzą.
Zostaw zmartwienia, dziwakiem nie będziesz
doskonali zbliżają się z błędem statystycznym.
Na linijce centymetr obok
ładnie się przedstaw kulturze wyższej.

poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Nie kłóćmy się o trupy

Nie kłóćmy się o trupy
to śmierdzący temat,
rozkład trwa.
Liczba skremowana w pamięci
przygasa w krematorium szarego Żyda.
Miałeś kiedyś krew na rękach?

Stosy odchudzonych ciał,
globalna dieta,
ilu z tych milionów poznałeś?
Mówią ci coś nazwiska z Kambodży?
Czerwoni Khmerzy to gołębice po zmianie płci
z głęboko w sercu ukrytym pokojem.
Naziści nigdy nie brudzili munduru,
złote zęby same wpadały do buta
i przeszkadzały w marszu.
Upowcy zakochani w polskich sąsiadach,
z bólem odrzucenia karmili się słonymi od łez
mięśniami spod zerwanej skóry.

Nie kłóćmy się o już kolor i zapach worków na zwłoki,
bierzemy łyk ziołowego syropu na wstrzymanie.
Kto, co i za ile? Litość trzymaj w nawiasach.
Budujemy pozytywną unie pod sercem tak bez emocji
z głębokim postanowieniem do celu po trupach!


piątek, 25 sierpnia 2017

Indianka Szon

Szlacheckie bezrobocie,
razem z lenistwem trzech na jedną.
Indianka Szon analogicznie szuka męża,
daje więcej niż demówka.
Zabawy bulbuni,
skoki po nadmuchanym materacu
z trzepaka bez ogumienia.
Dżabel, kopyto ssie jak diabła
kąpanego w ukropie.

Przewiało tłustego Hiszpana
na wichrowych wzgórzach,
zapamiętał kilka kropel rosy.
Jadą na czerwonym,
zmiany na pozycji,
stuku, puku wierci i wyje ekipa remontowa.
Speedy Gonzales traci nadzieje
wysypał się i leży plackiem.
Z kwadratu w trójkąt nie uzupełnione braki.

Kochają się wzniośle
na poręczy raju.
Naprawieni poza grozą ślubu,
wyżymali gnozę rozkoszy,
nie wszyscy udusili się przed śmiercią.
Smutno żonie zakochanej na raz,
przełożonej przez kolano
z jej wiecznym pielgrzymem?

W wierszy posiłkowałem się słownymi kreacjami slangu miejskiego.

poniedziałek, 14 sierpnia 2017

Szariat dla leniwych kobiet

"Wasze kobiety są dla was polem uprawnym.
Przychodźcie więc na wasze pole, jak chcecie,
i czyńcie pierwej coś dobrego dla samych siebie".*

Z uprawnych pól emigrowały nasiona
deszcz meteorytów pokrył matkę ziemie.
Księżycowy, czarny kamień przygniótł
spasionego, cycem kaszalota z Mekki.
Leniwe bestie,
to nie jest ich martwa kwatera bo pukają.
Otworzycie krwawimy z dzwoneczków.
Zepsute, pogniecione pasztety
zostańcie tam z Bogiem na A.
Spoczywajcie w pokoju,
żyzne to groby.

Kamieniowanie, szybka nuda,
dobrze że nuż w kieszeni się otwiera,
znowu sobie uderzę po szyi.
Mahomet rzekł mężczyzny nie trzeba pytać
dlaczego zabił swoją żonę.*

1 cytat Koran 2:223:
2 cytat Hadis - Abu Dawud 11, 2141

czwartek, 3 sierpnia 2017

Modern Talking

Dla faraona i solarnych blizn
prażyły się modelki,
takie to pożyją.
Szklane piramidy, celofanowy mikrokosmos
prześwietlony porno aktami,
sypią się w pustynnym królestwie
mocniej niż w tragedii Szekspira.

Słowa ranią w nowoczesnych rozmowach.
Kolorowy neon na zębach, owocowy drut
przekładaniec z jękami,
walenie w bębenki po fikołkach,
broń tylko o mój Boże!
Marmurowy salon w toalecie niespodzianek
zagraj w kulki, wzornictwo dowolne,
wentylacja i mocne arabskie perfumy.

Sztywnieją blade laseczki,
gaśnie światełko w tunelu solarium.
Nie pogadały o pogodzie.
Z kapłanami faraona wyskoczyły za miasto,
wreszcie milczą.
Szczekały psy na opalone mumie
przed pałacem.

piątek, 21 lipca 2017

2GB Hioba

Głową muru nie przebijesz,
lepiej wystartować z podniesionym czołem
i wbić się w 40 calową plazmę.
O szczęście nie pojęte na spółkę
z apokalipsą grzechu.
Spontaniczne samo spalanie
larw Belzebuba oczyszczających ranę.
Pamiątkowe plastry i bandaże,
dziury załatane.

Oddam za darmo strażacki hełm, plagi i dragi,
przegrany zakład o poplamioną sukienkę
anielicy.
Hiob trzęsie kolanami przy końcu,
Wyciska czyraki w świetlistej szacie,
łyka kit z ciemnego tunelu.
Na kolacji palec z nosa w sałatce,
przeziębiona smarki zjeżdżają po brodzie,
okrutnie bita śmietana
przykrywa zimno na wardze.
Siostro lekarza! Nie wszystko pamiętam.
Krwiożerczy romans ruiny z nostalgią.

Spoko na paluchu masz wszystko.
filmiki, zdjęcia, słodkie chwile,
mamę, tatę i dzieci.
W środku nad krzyżem niepewność
jak po maturze z kremówką białej śmierci.
Hiob rozgniata pod butem 2GB pamięci.

wtorek, 18 lipca 2017

Stumpy

Pozorna pogodynka
spruła swetry marchewkowych skał,
sypie się nietrwała materia
opalona słoneczkiem na 2000 volt,
odświeżona tchnieniem
z miętową gumą powietrza,
wiatr w oczy wodzów Anasazi.

Wzgórza mają oczy
na łatwopalne miasteczko,
Rio czeka na mini brawa.
Lucyferyczny burmistrz onanista,
lubi to robić przy świetle.
Trzęsie okolicą Banda skubańców.
Pod sierścią nie widać
ludzi z kopytami?
Łowią trupie główki pod język,
puste makówki, nafta w żyłach zamiast krwi,
popęd, napęd, zbrodnie bez kary.

Na prawo patrz, pracownicy ochrony.
Szeryf daltonista, pijak śliski
od spluwaczki, trubadur z pikniku country.
Biorą to na siebie,
harmonijka klei się do ust.
księżyc chowa się za skórą niedźwiedzia,
wschodzi żółty ząb na spieczonych ustach.
Nie mają żadnych szans,
poniżeni nas nie obronią?

Trupi jad z fluorem cieknie z kranu,
gniją zamordowani bez pamięci o grobie.
Nieśmiertelnych ze zdjęciem kozła w portfelu
zabić się nie da,
zawsze zrywają sznur na szyi.
Legion stoi u drzwi,
Stumpy zaprasza, katuje sucharem,
Szeryf na kolanach kulom się nie kłania,
trubadur i zapluty czytają wstęp
Ewangelie Jana.
Strzelają najcelniej,
co łotr usłyszał przed śmiercią!

Tłuste kratery nieczynne do odwołania.
rzeka Kolorado przebija kanion na wylot,
oczyszcza nerki z kamieni,
układa ścieżki Danieli.
Otwiera się żebro Adama.
Kobiety, które usunęły znowu rodzą
na cześć rozchmurzonego Stumpiego.

wtorek, 11 lipca 2017

Eucharystia vs Meretrix

Uje, muje dzikie węże,
cytaty, cycatej filozof z kobiecej prasy,
życie na gorąco, klątwa horoskopów
hula hop saturna się rozkręca,
fitness z grubą dupą Babilonu.
Meretrix bez hamulców.

Stres moralnego autorytetu
przy topieniu szczeniaków,
starszyzna w demencji.
Po dobroci proszę nie fatyguj się,
zabawa w kotka i myszkę
zawsze kończy się na dziurce.
Tu i teraz zwierząt rzeźnych.

Weź już nie p......,
biały jak śnieg księżyc w pełni,
okrągłe ciastko w kokosowej posypce,
wyobraźnia płata figle.
Zmusza do błędu kupka ego w pieluszce.
Trudno porzucić papierowe torby bestii,
nie oglądać się za kształtnymi pupami,
galeria czynna w wolne dni do 20.
Dla Ojca to pestka,
której na nasze szczęście
nie pstryknął do kubła.

Zmykamy oczy o 9:40 rano w niedziele
na kolanach, głowa w dół.
"To jest bowiem Ciało moje, które za was będzie wydane.
Bierzcie i pijcie z niego wszyscy:
To jest bowiem kielich Krwi mojej nowego i wiecznego przymierza,
która za was i za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów.
To czyńcie na moją pamiątkę".

Znikasz nie ma cię
na sekundę Boskiego rozmiaru.
Meretrix upada?
Mrówka opuszcza ołowiane mrowisko?
Ile wytrzymasz z podniesionym ciężarem?
Wrócisz bo na grubą kreskę
jeszcze za wcześnie?

piątek, 7 lipca 2017

Crémetorium

Najintensywniej czarny/czarna jest?
Umowa zlecenie z Bogiem Maniego
na obalenie tezy św. Augustyna
o brakach w domenie zła?
Pasta na skórzanych butach naczelnika?
Węgiel na wstrzymanie?
Kawa w brzuchu bez śmietanki?
Bambus katowany nocą
przez Ku Klux Klan?

Jak w reklamie z zaskoczeniem
najintensywniej czarny jest,
krem ujędrniający
sadza z żywymi kulturami
nie tylko bakterii,
spinająca wszystkie nadużywane
otwory kobiecego ciała.
Napięcie paskudnej harmonii.

Zwłaszcza dla starości to radość
wciągać nosem,
i wszystkimi porami skóry,
smażone na głębokim oleju dusze.

Krematorium w szczytowym momencie
dym klei się do kominów
jak wata cukrowa z patykiem.
Ostatnia faza,
topnieją kości bez kosztowności
średniego żyda.
Gorączka palaczy żąda wilgoci.

Suka drepcze w miejscu, stukając obcasami,
owija kolorowym papierem metalowe puszki,
prezent dla wiekowych przyjaciółek.
Multikulturalne byty z popielniczki
na głębokich zmarszczkach,
mistycznie, złośliwy dowcip kumpeli.

Ilse w letnim humorze
podparta o otwartą klapę pieca
syczy z wypalonym trupem,
językiem dodaje rytm,
wyobrażając sobie RAP
cedzony przez złote zęby,
utalentowanej poetycko żydówki.

piątek, 30 czerwca 2017

Boy in the Box

Okolice Fox Chase,
pościg zastraszonych żelkami kamieni
na ścieżce sadystycznej macochy.
Rozgrzane lisie nory
z widokiem na liściaste ogniska.
Akcja znicz,
wyjątkowym pogrzeb
pękają wysuszone spojówki.
Poranny dym feromonów
seksownie wykorzystuje mgłę,
udusił się dzwon małej katedry.

Przykryty krzakami popiołu
leżakuje karton po kołysce
odzysk makulatury,
prowizoryczna trumienka
zabalsamowanej mumii chłopczyka,
ostrzyżonej przez zero.
Małe szparki poszklanych kuleczkach
wpatrzone w punkt
nie boją się.
Drugi tata, dobry oficer
prawie przywraca chłopcu życia.
Ubiora w białą koszulkę,
spodnie na szelkach,
ta lalka w rękach lekarza,
już nigdy nie zapadnie się pod ziemię.

"M" szczęśliwa od popędów bestii
znad komina,
wciska na czyste ciałko
przepocony karnawałowy kostium,
podgrzewa mleko na płatkach
głaszczę po spadających z głowy
kłaczkach.

Szkoda że w piwnicy
nie mieszkają ziemniaki i węgiel
Chłopiec źle się czuje
w za długich włosach.
Macocha wymierza odciski czerwonych pasów,
z otwartej przekleja twarz.
Nerwy puszczają przyszywanej krawcowej,
mocno ściska nożyczki do paznokci,
szuka pustego kartonu po kołysce.

Wiersz zainspirowany - https://en.wikipedia.org/wiki/Boy_in_the_Box_(Philadel phia)

czwartek, 29 czerwca 2017

Trójca Święta - Duch

Jeden za wszystkich
wszyscy za jednego.
Nie dziel, nie mnóż,
nie porównuj.

Temu, kto bluźni przeciw Ojcu,
będzie wybaczone,
i temu, kto bluźni przeciw Synowi,
będzie wybaczone.
Temu zaś, kto bluźni
przeciw Duchowi Świętemu
nie będzie wybaczone.

Ludzie listy piszą do Perakleta
maile zza brudnego okna.
niemodne świąteczne kartki,
smsy z buźkami żółtej rasy.

Wściekliznę u wiernych
wywołują braki odpowiedzi.
Sprowadzeni na manowce
w tanecznym kroku natręctw,
sygnałami frykcyjnymi utopionego
mózgu,
ściskają kolana, wdrapując wyżej,
molestując ziemskie rodzeństwo.

Ignorancji za zabicie muchy
wymagają słusznej kary.
Objawienia tak sobie nie znikają,
przy zamykaniu oczu
w fazie rem, nawet po samobójczym upadku.
Tato wyrzucił siekierę oglądając
porno córki.
Mama wyjęła synów z beczki po kapuście.
Nie ma co łapać za głowę zbrodniarza,
lepiej ją wyrwać jak rzodkiewkę
nie będzie się odbijać.

Duch uchachany mówi przez łzy
LOL jesteście tacy ograniczeni.
A teraz moje uniwersalne zera
połączymy się przeprowadzając
działanie.

wtorek, 27 czerwca 2017

Trójca Święta - Syn

Jeden za wszystkich
wszyscy za jednego.
Nie dziel, nie mnóż,
nie porównuj.

Z miłością do kotka za pomocą
młotka,
ostatnia wieczerza gęsi
z rurką w przełyku,
pasztet zmielony podeszwą,
krwawy tatar gnieciony adidasem,
piramida wyrwanych pazurów,
smaczniejsze parówki.

Pałowanie wyświęcanych danych.
Trwały smalec na włosach
po grzesznym treningu.
Nieczułe fantazje
czerwonego mięsa,
ogrish internetowej wieczności.

On tu jest!
Gościnnie się smaży,
na elektrycznym krześle.
Stulejarz nie ogarniał.

piątek, 23 czerwca 2017

Trójca Święta - Ojciec

Jeden za wszystkich
wszyscy za jednego.
Nie dziel, nie mnóż,
nie porównuj.

Boski cyngiel z rozczepieniem wargi
długo dotykał czerwone przyciski ustami,
wreszcie wystrzelił.
Wężowe plemie
skończyło rozmnażać się na pustyni,
przesadza doniczki w ruinach,
straszy cieniem eksplodującej purchawki.
Nerwica natręctw, zmywanie pobitych naczyń,
napalona skleroza?
Bóg umarł
nadczłowiek inwalidą w wieczności.

Mafijny dług,
wiara, nadzieja, zastraszanie
diabeł utkwił w szczegółach.
Wszechmogący nic nie musi
a my się gryziemy
dławiąc wydepilowaną sierścią?
Checheszkami dubbingujemy trupy
na diecie cud?
Mniejsze zło rozdajemy w prezencie?

Poeci na wiór, wiersze na suchary,
nie wzywaj imienia Ojca nadaremno.
Wyjdź z siebie, stań obok.
Zmierz odległość od stóp do głowy
spójrz w prawo i lewo.
I zamiast przechodzić na czerwonym,
odważnie unosząc środkowy palc do nieba
złap Pana Boga za nogi!

wtorek, 20 czerwca 2017

Eros

Eros pół boski
z metra cięty na 17 cm,
wzbiera spieniona fala miłości
po ucieczce z ptasiego raju,
pusty leżak, trup w mule.

Delikatna powłoka albinosa
podnosi się
napina i uwydatnia
granitowe żyły,
mapa, tatuaż,
labirynty podnieconej krwi.

Sprzedane organy sapera
musisz wybuchnąć,
głowa scanersa gotowa do eksplozji,
chory powstrzyma zarażonego.

Platon ucztuje w jaskini
za plecami murzynów.
O pół boski lateksie
puściłeś oczko?

poniedziałek, 12 czerwca 2017

Konsekrowane dziewice kontra czarownice

Wciągane nosem,
ucieka powietrze z dziurawych warg
ta przeklęta pompka między udami.
Sylikon przecieka przez palce
nie odwzajemniając uczuć,
macanie balonów nie pomogło,
lepiej wbijać szpile.

Czary mary, powtórne dziewictwo
dziurka w przeźroczystej foli,
ożywiający przeciąg.
Magiczne drgawy przystosowane
do trzęsienia ziemi
walą się rodzinne domy.
Riki tiki tak, dałeś znak,
w duecie nie osiągniesz,
kończ dłużej,
bez męskiego potomstwa.
Awaryjnie apteczne zioła
rozpuszczą mu wąsy,
maska pozornej twarzy
rozpłynie się do miski.

Prastary rytuał wiedźm dałam
po locie na brudnej miotle.
Czarownica wie i widzi
poznaje uczulonych
na czarną sierść kota,
pluje w twarz
sobie przeznaczonym.

Konsekrowane dziewice
naga tkanka duszy, ciało w zapomnieniu.
Po długich rozmowach z Chrystusem
mięsnie ust kurczą się w podsycanym ogniu,
bezboleśnie kości zapomniały o szkielecie,
męskie członkostwo ginie z zarazą.

Nie do wiary w show biznesie
coraz więcej samobójstw.
Czarownicy czarno przed oczami,
podpala prywatny stos.
Wydepilowana feministycznie
oskarża o zbiorowy gwałt
na spalonych ze wstydu zwłokach.

poniedziałek, 5 czerwca 2017

Symonia

Samaria w samo południe
późna pobudka Szymona Maga,
ezoteryczna szlachta nie pracuje.
Z wiarą w nawrócenie
jeszcze lekki,
może ostatni oklep milczącej Ennoii,
związanej z kulką w ustach.

Show się szykuje, cuda, cudeńka
nowy ekstra kult się nakręca,
apostołowie mocny towar za darmo
rozdają,
debet nienaruszony.
Kumplom, Światło ze Słowem wiruje na fazie
nic nie jedzą, znikają.

Jest Peep show, jest impreza!
Piotr, unosząc dłonie,
z grzeczności krzyczy do Szymona
za mocno jesteś napalony, szybko upadniesz.
Na komendę spocznij
lale w lateksie bez bólu odpuszczają.
Mag czaruje pożyczoną kasą,
rzuca bluzgiem zniszczenia
istoty wszechwiedzącej.
Prawie lewituje
spada potłuczony,
otwarty na złamania, wyzionął ducha.

Ennoia chowa worek kości.
Uklękła, skłoniła głowę
teraz już nie da.
Nie zapyta za ile.

czwartek, 1 czerwca 2017

Bafomet porn

Bafometa znajdziesz
na każdej porno stronie głodnych duchów.
Aktorki nawet te w ciąży
robią takie fikołki bez świadomości
sztywnego kręgosłupa.
Węże z laski Hermesa plączą się
miedzy nogami.

Użytkownicy obsługujący
klawiaturę jedną ręką,
błogo się zapomnieli
tępo wpatrując w sernik.

Podobno każda potwora
znajdzie swego amatora.
Bafomet fajne masz cycki,
dupy nie widać
bo siedzisz tak nieruchomo
od wieków.

Kapujesz na kumpli ze swojej paczki
do delikatnej Pani, której nienawidzisz.
Kierujesz ruchem świeżaków na forum BDSM
i u pana od WF w piwnicy.
Ziomale na piekielnej banicji
ciągle główkują jak takiego
sztywniaka się pozbyć.

Piekielnie obrzydliwe

Spacerując z psem Dante,
kątem oka zauważyłem
piekło w mieszkaniu na parterze
okno było otwarte nie buchały płomienie,
na balkonie jaskółki budowały gniazdo
dla czarnych jaj.

Podsmażone białko zlało się z żółtkiem,
sokoli wzrok wyostrzył
na alternatywny wymiar niecały centymetr obok.
Popękały wrzody czerwonych policzków,
szybka reakcja, samozapłon tłustej cery.

Ale bomba!
Wiszą strzępy zerwanej skóry
po wybuchu na ścianie,
zamiast podklejanej tapety.
Konkubenci w spazmie dobranocki,
spółkują, szarpiąc pazurami
włókna odkrytych mięśni.
Gimbus Tworek w kącie jeszcze oddycha.
Liczy czerwone paski
od kabla, własności żelazka,
syczy na matematykę
przypalony papierosami mamusi,
które miała rzucić.

Kłótni nie słychać,
płacze cebula pod nożem,
jęczy molestowane mięso,
czerwone od macania.
Szybko kończę, stoję za blisko
rodzinnego ciepła.
Obrzydliwie piekielny komiks
z topornymi rysunkami zaliczony,
wycinam kadry.

Ważne są tylko chwile
podkręcone w kalejdoskopie
zafarbowanego szkła.
Dzięki kolorom, olbrzymiej prędkości
i diabolicznym kontaktom porzucam okulary.
Widzę czyściec,
umyte naczynia, nieruszoną miotłę, narzeczoną mopa,
chwała poniżonym dozorcy i sprzątaczkom.
W mokrych od krwi rękawicach,
i bólem stawów sprzątają po oprawcach radośnie.


wtorek, 30 maja 2017

Era wodnika

Beduin zrobił swoje?
Chrystus odleciał!
Hajs mu się nie zgadza,
a co pracował za miskę ryżu?
A może lamus za bardzo się wkręcił?
Quest nie do przejścia?

Krzyż był z przekładanego,
dobrze wypieczonego piernika,
papież schował malinowy dżem
na czarną godzinę.
Duch Święty zawiesił się na stand upie,
śmieszni widzowie zapamiętali
że to gołębica.

Bania,
tupot białych mew na padlinie,
barany liczone w tysiącach,
płciowo niezdiagnozowani szukają murzynów.
Całusy niemytych stóp guru,
antycznie sztywne skarpetki,
baśniowe orgie ze smokami.
Wiadro zimnej wody na głowę,
tortury wiecznej odnowy,
blade twarze ciągną druta
ich cera przestaję jaśnieć.
Skończyły się zakazy,
spłoną instruktorzy nauki jazdy.

Nie podmyte żony tęczowego sułtana
źle sypiają na wodnych żyłach.
Ewa Raj nie podlizuj się
staremu mężowi.

New Age kończy zatwardzenie!
Nowy porządek, stary bałagan,
genetycznie modyfikowany,
przeterminowany towar.
Ty Wodnik, spieprzaj dziadu!
Dilera iluminacji po botoksie
uzależnieni poznają.

wtorek, 23 maja 2017

You Spin Me Round

Gwiazda zaranna,
język rozwiedziony na dwie końcówki,
cyrkiel wbił się w podniebienie,
sztywnieje dziubek.
W kółko
kręci tobą kochana gwiazdko
jak płyta długogrająca się kręcisz,
mała igła, wieczne rany
pod sylikonową maseczką.

Otwórz swoje ramiona,
patrz jak nadchodzi,
teraz i na zawsze twój przyjaciel.
Trochę się zbliżę,
nie pragnę się tylko zabawić,
miłością wybawiam
w liczbie pojedynczej.

Latawce, dmuchawce
tylko nie święty wiatr,
dziadek do orzechów
poszukiwany żywy lub martwy.
Spuchły wary
dostosowane do twardych owoców,
zostań w skorupie,
rośnie ciśnienie po wystrzale,
nie skończył a zaczyna.
Chcico wyluzuj,
zatrzymaj krążenie krwi.

W kółko,
kręci tobą kochana gwiazdko,
jak płyta długogrająca się kręcisz.

Wiersz jest przeobrażonym tekstem utworu
grupy Dead Or Alive.


poniedziałek, 8 maja 2017

Hity z pleromy

Przebojowy Jezus syczy jak wąż,
diabeł zdjęty z krzyża,
papież nigdy się nie myli?
Ale pasztet,
sodomici uwięzieni w puszce prochowickiej
mówili prawdę.
Żydowski dziadu teraz się policzymy,
czekaj na eksmisje!
Mądra laska z tej Sofii
kopnęła w dupę toksycznego kochanka.

Dobro złem zwyciężaj,
tańcząc odwrotnie
goły trans na rajskiej plaży.
Jak bum cyk, cyk
uwierzcie nudystom monady.
Dresy z beemwicy
to strażnicy krwawej ojców wiary.

Koloratki rzucone na pożarcie moli,
wyprasowane czarne mundury kapłanów
szczekają na wieszaku z piszczeli.
Hitowe gnosis über alles!

środa, 26 kwietnia 2017

Słodkie lizanie

Ruch na osi z promieniem
poziomo, pionowo
bez bolesnego tarcia.
Pęka zasuszony sok
zmumifikowanych tropikalnie ust.
Filary wyłamanej bramy rodzinnego grobowca
nabrzmiały na przesłodzonym budyniu.
Brak odgromników, spięcie, iskry,
mocno kopie.
Apetyt rośnie w miarę lizania,
meldują się siły witalne.

Rynna dziurawa po kolczyku
krwawi,
rośnie wysoka temperatura.
Rozgniecione truskawki w jogurcie
z błyskającymi kryształkami,
delikatnie spływają w dół, emigrują,
grawitacja stoi na baczność.
Zawstydzone roztocza obracają prześcieradło,
lamentują na kłach.

Zmiennika groźny upadek,
nisko przy uziemieniu
uda na uszach.
Mokry język w trumnie
czeka na odpływ.
Hymn o perle odśpiewany,
sekundy zaspokojone.

wtorek, 25 kwietnia 2017

Ubój rodzicielski

Moi mili, drodzy rodzice,
jestem a właściwie byłem ojcem,
szesnastoletniej gadziny,
szkoda że w porę nie zgładzonej przez meteoryt.
Niedokształconego, ropiejącego na twarzy
przyszłego ministranta,
onanizatora z selfie,
zamaskowanego podrywacza
na portalu społecznościowym,
biseksualnego drwala, ciął wszystko
nawet gdy się nie ruszało.
Na dnie kopał doły,
żywcem gnił z lenistwa.

Mimo ojcowskiego zaangażowania
przegrywał z rówieśnikami,
nawet siku nie robił na czas.
Zakochani jak młoda para wychowawców
z dobrze ułożonym aparatem państwowym,
zrobiliśmy milowy krok naprzód
depcząc trędowatą cierpliwość.
Ze świetlistymi hasłami
naszej wyniesionej
na ołtarze patronki Margaret. S
wyrywamy niedojrzałe chwasty.

Interes się kręci,
przykro tylko patrzeć,
na podniecenie niektórych rodziców
obserwujących swoje dzieci
w maszynce do mielenia
w tzw. ostatnim stadium,
miażdżenia albo ćwiartowania na kawałki.
Dla mojej pamięci zmumifikowałem
sobie głowę syna
stoi obok nocnej lampki,
świeci oczami.

Na głupie i niemoralne pytania
o coś co nie istnieje nie odpowiadamy.
Jesteśmy wypełnieni po brzegi współczuciem.
Przed końcem robimy zastrzyk z trucizną,
na prośbę opiekunów oddajemy
narządy do przeszczepu.
Stres rozpędzamy dobrą nowiną.

Pamiętaj dzieciak
jest twoją własnością do osiemnastki,
choć walczymy o to by strudzone,
zniekształcone ciała mogły się znaleźć
na złomowisku przed ukończeniem
trzydziestu pięciu lat.
Twoja decyzja, twój wybór,
twoje pieniądze,
szybko zapomnisz, nikt się o to nie upomni.
Wesoły pogrzeb możesz urządzić
z trumną w graffiti.

Trofeum głowy pierworodnego
walczy o oddech ziemi,
protestując przeciwko myśliwym,
rzeźniom drogich zwierząt.
Wróć szczęśliwy do lekkiej przygody,
złam krzyż.

piątek, 21 kwietnia 2017

Chrystus złożony do grobu

Pustostan, zerwany tynk i panele,
kolorowo to już nie będzie.
Pasy za dwóje,
klapsy na Buddę, złamasy od linijki,
wakacyjnych dekoracji brak.
Gdzie mama i tata, pies i kot,
koniec wakacji i mord!?

Cofnij się nie umieraj,
oddawaj co moje!
Na cebule złazi opalona skóra,
peklują się mięśnie w galaretce,
boskie wekowanie w toku.
W wysokiej lodówce jest jeszcze miejsce.

Zaczyna się szopka na Boże Narodzenie?
Bezmyślny samogwałt duszy,
błyskawice sentymentów
śmierć kliniczna.
Gdzie się tam Synu
w ciemnościach szlajasz?

To nie noc a najciemniejsza burza,
starach zrobił wielkie oczy
i zerwał kołdrę w śnie.
Jak by co
to chowaj się z psem do łazienki,
umywaj ręce.

Sprawdzimy prognozy,
znaki na niebie
z wiarą w przejaśnienia.
Pamiętasz Chryste?
Cierpliwość jest cnotą.

Cykl "Droga Krzyżowa" stacja 14

środa, 19 kwietnia 2017

Chrystus zdjęty z krzyża

Teksańska masakra piłą mechaniczną
ostrza zwalniają,
blokują się w samotności.
W łasce skróconych o głowę
chcica na haratanie nie mija.
Syzyfowy fake, powtarzam nic z tego.
Umęczony, zawieszony, przybity
za długo to trwało,
teraz wisi wszędzie
nawet w leśnych zagajnikach,
rozmodlonych zwierząt.

Najlepsi drwale, seryjni mordercy,
rezygnują z zatrudnienia,
strata czasu, za duże koszty
i ta niekończąca się odnowa
w Duchu Świętym.
A zerwanego z drzewa
mogli głębiej zakopać, przygnieść skałą.

Pamięć się na nas wypięła,
eliminacja, ekshumacja
od szyi po świątynie,
wolne ręce ściśnięte udami.
Nie tyją cztery litery szatana.

Zdjętego z krzyża,
zapamiętasz na kacu?
Sekunda dla ciemności,
to nie piekło tylko piwnica.

Skorzystałeś?
Zostaw po sobie porządek,
złych słów nie dobieraj,
nie kupuj kota w worku,
i baranka w czekoladzie.

Cykl 'Droga Krzyżowa" stacja 13

środa, 12 kwietnia 2017

Chrystus umiera na krzyżu

Najwyraźniej zasłabł, zaliczył zjazd.
W głowie mu się poprzewracało
od dropsów?
Widać że Bóg chłopinę opuścił
i padochnął.
A my musimy mordować się z poszlakami.
Dobra robota, szacun!
Nie mam pytań,
ale czekaj!
Boga nie zabijesz,
kurwa, zaraz, chyba że za nas?!

Cisza nocna barokowych krajobrazów,
cieniasy ugasiły ognisko w jaskini.
Trumny nie kręcą się na pogrzebach,
białe myszki uciekają z wszywek abstynentów.
Czerwie zalane w trupie umierają z głodu.
Kapelani odśnieżają język z nalotu.

Chryste panie jesteś na minusie,
wystraszeni hukiem fajerwerków,
naliczamy odsetki.
Miód z uszu uniewinnionych pszczół
leje się strumieniami.
Pan mówi to słuchaj!
Ostatniej z pozoru sceny
nie wytniesz,
szczęśliwie nie posiadasz na to środków.

Cykl "Droga Krzyżowa" stacja 12

czwartek, 6 kwietnia 2017

Chrystus przybity do krzyża

Ciary, dziary ale się trzęsę.
Biała gorączka, w cieniu temperatura nie spada.
Amok bez kawy i anielskiego pyłu
na ołtarze wyniesionych dopalaczy.
Sam na sam bym się obrzezał.
Od takiej podniety
sterczy kieł mamuta,
tylko przyjemności i włączony agresor.

Ale chlew obłąkanych prosiaczków
kabanosy, skurczone przysmaki,
samookaleczanie zoo maniaków.
Czwartkowa noc zbrodni i muzeów,
freakshow z krzyżami
może trwać w nieskończoność.

Godzina między zakupami,
przyglądać z dreszczykiem to się można
wystawowym witrynom,
produktom za pół ceny.
Przebijanie się przez królewskie dłonie,
wylizanych stylowo gwoździ to jest masakra,
cios, piącha,
piąteczka za emocje.

Pęka silikon, pieni się żółte mleko,
kisiel w gaciach, padaczka i strach?
Języczek sumienia oczyścił
rozpuszczone lody na brodzie.
Piątkowe pożądanie
przeleciało kilka obcych wymiarów.

Uśmiechnięte ikonki.
Jeden niewinnie zakatrupiony
świata nie zbawi,
Przybijamy kod kreskowy, zmieniamy cenę?!
Iesus Nazarenus Rex Iudaeorum

Cykl "Droga Krzyżowa" stacja 11

wtorek, 4 kwietnia 2017

Chrystus z szat obnażony

Nie jesteśmy produktem
pierwszej jakości
do tego mocno przeterminowanym,
szybko się psujemy.
Imitacja naprawdę dobrego,
łatwo nas kupisz w niedziele.

Niewiasty w stringach
plują gorącą smołą,
stawiają przecinki zamiast kropek.
Chłopaki w slipkach nie płaczą,
z dumą porównują
swoje nadprzyrodzone moce.
Gapie w fikuśnych okularach
wyraźniej doglądają i mierzą
ilość przelanej krwi.
Miejski strażnik spokoju,
udławił się rzucając mięsem.
Słitaśne mamuśki
stawiają sutki na baczność,
może sobie dotknie.

Bez wstydu,
eksplozja wojskowych spojówek,
czerwone plamy na marsjańskiej twarzy,
połaskotane organy twardnieją.
Seksownie poparzeni widzowie
pragną nagiego ruchu
jeszcze przed śmiercią.
Nikt się nie śmieje,
brak pikantnych scen,
wielu kinomaniaków nie doczeka starości.

Obnażyliście mnie z szat,
nie zostaje nic,
oprócz wdzięczności.

Cykl "Droga Krzyżowa" stacja 10

poniedziałek, 3 kwietnia 2017

Trzeci upadek Chrystusa

Podstaw mu nogę,
niech się wy..*
realizując plan Boskiej liczby.
Mocniej ugniatamy krwisty befsztyk,
dajcie pomiotać, poszarpać fusa.
Dziki ogier emocji
wymachuje kopytami,
uzbrojony w kastet zamiast szczęśliwej podkowy.
Przeżegnały się receptory bólu.

Nafukani w żelaznych maskach
pilnują spokoju
na chwałę nocy z piątku 13-ego.
Stara maleńka, po cichu zakochana,
wyremontowana od pasa w dół,
gwałci pożądaniem,
kradnie fragment świętej dumy
do grobu.

Tolerancja sięga zenitu
i gwałtownie spada.
Abonament darowany,
widzowie różnie odbierają
kolejny upadek żywego jeszcze trupa.
Ktoś, coś do niego ma,
przedszkolaki łamią skrzydła orgiami.

Upadłem po raz trzeci.
Mili oprawcy kopią kalendarz.
Nigdy nie zapomnicie,
mój wizerunek jest wszędzie!
Cześć! Czekam za plecami śmierci.

*(wybierz sobie bluzgi, żołnierza)

Cykl "Droga Krzyżowa" stacja 9

czwartek, 30 marca 2017

Chrystus pociesza płaczące niewiasty

Stara miłość nie rdzewieje
na długich, metalowych gwoździach.
Niewiasty lubią dominować
nad zmysłami zagłodzonego psa
bez budy.
Sypie się niechcąco zakochane truchło.

Skończ i rozpoczynaj
w błogosławionym stanie.
Lamentuj i płacz
wyrywając wszystkie rzęsy z powiek.
Poobgryzane, kolorowe paznokcie
zostaw między zębami,
nieuczesane włosy przegryzaj na pół.
Butelkę czerwonego wina
zabezpiecz korkiem,
córka będzie się czuła bezpiecznie.

Stare, dobre i rozwiedzione małżeństwo
bierze zimny prysznic.
Wzajemne oczyszczenie,
komórka do komórki,
połączenie na wieki.
Języki w niewoli zaciśniętych siekaczy
nocne chrapanie z serca
po dziurki w nosie.

Smutne niewiasty co z wami?
Żal wam Chrystusa?
Nie ma instrukcji
na trzymanie Jego dłoni?

Cykl "Droga Krzyżowa" stacja 8

czwartek, 23 marca 2017

Drugi upadek Chrystusa

Rany Boskie!
Powtarza się Chrystus
z litości dla zmarnowanego
ciała.

Obcisły, skurczony umysł
owocowego złodzieja
zaostrzył dietę cud.
Powieki pracują na pustych oczodołach,
mózg to uzależniony grzyb
dla słodkości zrobi wszystko.
Nieśmiertelna minuta
wiecznie molestowanej duszy,
wracamy o 6 rano z codzienną wizytą
do jej obskurnej celi.
Dzień dobry jak się masz kochana,
duchota, boli i ładna pogoda?

Przewracam się, upadam.
Kamienie i piasek wcierają się
pogłębiając rany,
czuje ból lalki skatowanej
przez sierotę z rozbitego domu.

Ojcze jak mogłeś pozwolić
na ten niekończący się maraton,
nie wyznaczając mety,
zwyrodnialcy nie mają sił,
nie załapią się na ostatni oddech.

Doskonale wykonałem sztuczne oddychanie,
na rozkaz przywracam do życia.
Podnoszę się, kolejny upadek zaliczony,
myślę za dużo, jak człowiek.

Cykl "Droga Krzyżowa" stacja 7

wtorek, 21 marca 2017

Weronika ociera twarz Chrystusa

Była najbliżej,
nie dotykając Chrystusa
resztką swojego kobiecego ciała.

Naczynka nie pękajcie
wzrok się nie pogarsza,
strumienie krwi spod cierni
wypełniają kieszenie powiek,
ciemnieje skóra na twarzy,
światło rzuca się na ikony.

Weroniko sekunda!
Masz czas na rozchmurzone oblicze.
Uwierzyłaś! Krusząc złotą farbę
na rozpuszczonych włosach.
Od kciuków odkleiły się odciski,
rozwiedzeni mężowie nie wyciągają ręki,
koleżanki z pracy zapomniały
o swoich porno fantazjach.
Płótnem pozbieraj krew,
podarte fotografie zamień na puzzle
człowieka bez DNA.

Weronika ociera Chrystusowe oblicze
bez litości z miłością!
Otworzyły się sklejone oczy
Boskiego Syna,
z pola widzenia
odpłynęła królewska czerwień.

Cykl "Droga Krzyżowa" stacja 6

czwartek, 16 marca 2017

Szymon C. pomaga nieść krzyż

Wyrwij chwasta
jak porządny herbicyd,
przygniataj podeszwą,
kopnij do przodu.
niech kwitnie przy władcy,
pomoże dźwigać krzyż.

Rozkwaszone kalectwo
samo nie dojdzie do kresu
swojego królestwa na ziarnku grochu,
nie wywiąże się ze śmieciowej umowy.
Boje się że na nas naskarży
i dostaniemy klapsy od błękitnego tatusia.
Kończę roześmianą ikonką.

Nazywam się Szymon
mam zastawkę i wszystkie
inne wady serca.
Zdradzam żonę
i z przyjemnością zamykam jej usta,
widzę tylko kobiecą pustkę
między filarami mostów.
Nie kocham swoich dzieci
znęcam się dla rozrywki,
ładując podniecone emocje
przed kinem nocnym.
Zapalony do działania
oglądam filmy tylko dla dorosłych,
ręka powoli usycha.
Szczegółowo przyglądam się egzekucjom
potworów w ludzkiej skórze,
chętnie sam bym ją solił
i odrywał płatami.
Pytam więc Boga
co ja tu robię?

Nie ma przypadków,
łap się za krzyż, ruszaj!
Pomóż! A nie wrócisz już nigdy
do starych przygód.
Znajomi i rodzina
ze zdumieniem odkurzą stare oczodoły,
z bólem serca i złością potwierdzą,
nie poznaje go!

Cykl "Droga Krzyżowa" stacja 5

wtorek, 14 marca 2017

Chrystus spotyka swoją Matkę

Płaczesz gdy Chrystus się uśmiecha?
Ruchy kącików ust
rozszarpały kolejną ranę.

Roztrzęsiona ziemia trochę się zgubiła.
Dłonie Marii przygniatają mokre powieki.
Zdenerwowana atmosfera, tłum wyskakuje
z butów skłon, przysiad i bieg
to trzeba zobaczyć,
z zmasakrowanych stóp złazi twardy naskórek.
Radośnie kciuk do góry,
lubię to,
nasze kuku, twój zgon.

Kochaj Matkę
na polu bitwy,
w popiele modyfikowanych zbóż.
Opustoszały krwawe piekarnie.
Policzone hełmy kombatantów, przebite bąble,
czujemy się lepiej.
Grad i bicie po obu stronach nosa
zaczerwieniły się policzki,
Miłość wszystko zniesie
nawet morze śliny,
smutek powoli umiera, ale Synu wrócisz?
Mamo za pozwoleniem, odchodzę z ofiarą,
chleb na Ojcowskim zakwasie
już rośnie.

Z różańcem zostań na zdrowie
wszystkich kobiet w przeciągu.
Piękna płeć, wolna wola,
kieł z jadu oczyszczony.
Otwieranie kanałowe, czasowe zatrucie,
Matka Boża
triumfalnie stoi na żmii.

Cykl "Droga Krzyżowa" stacja 4

piątek, 10 marca 2017

Pierwszy upadek Chrystusa

Królewski lumpeks
szał organów do przeszczepu,
peep show dziewic
zaklejonych przeźroczystą taśmą,
hipermarket w mózgu z cebulą
podgrzewane telefonem szare komórki,
szpiegowski przekaźnik pod progiem
z falą budzi raka.

Brak dowodów burdel mamony,
Żydów nie było
na skalnej czaszce,
Oświęcimiu i w wieżach 11 września,
taka gra w złote kulki.
Zakłamane płody
nie nadają się do życia,
mama wybiera drink, wessany przez rurkę.
Baba Jaga zaplanuje rodzinę.

Nie pękaj, padnij!
woda w kolanach się nie rozleje.
nie rób spuchniętych min,
gęba nie szklanka.

Upadam!
W zawekowanych słojach krzyża
zapisany jest wymiar zbrodni.
Krew mnie zalewa,
odbity mózg w szoku
po cichu zasypia.
Upadając tracę wiarę,
dlaczego mój Ojciec pragnie was zbawić?
Szybciej wstaje z kolan z nadzieją.

Cykl "Droga Krzyżowa" stacja 3



środa, 8 marca 2017

Chrystus bierze krzyż na ramiona

Dobrze się znamy, wszyscy wiedzą,
wszystko poznało, kto i co,
Ojciec i Syn.

Wilgotne dłonie
konsekwencja skremowanych pięści.
Uwiedziony twardym dopalaczem
wyprowadza ciosy,
niepojęta mocą siła, zdziałała cuda
otwierając najgłębsze rany.
Biały proszek służy tylko do prania.

Nie znęcaj się nad psem na łańcuchu
nie dotykaj człowieka
z wyjątkiem.
Na kostkach korony palców
odbiła się szczęka,
krwawy witraż zlał się w jedno
zostawiając ślad na podeszwie
zimowego obuwia.
Cierniowe haczyki zaorały opaloną skórę
nie podpisany wiosną cyrograf.

W sile wieku, na wiatrach, chłostają mocniej
Przewrót w tył o beton mózg odbity.
Zasłoń oczy
też mi niedobrze jak na niego patrzę,
zniesmaczeni wegetarianie dziś
nie protestują.

Królewiczu w drogę,
jakieś uszkodzenia?
Grzecznie pytam nic ci nie jest?
Boski Synalek uniesie cały świat,
takiego siłacza nie łamie w krzyżu.
Bierz go na ramiona
i znikaj nam z oczu.
Znikam więc na chwile!

Cykl "Droga Krzyżowa" stacja 2

poniedziałek, 6 marca 2017

Chrystus na śmierć skazany

Wysterylizowana łazienka,
chlor i chemiczne bukiety kwiatów,
błysk w oku glazury,
wypalona ziemia, pustynia na płytkach,
przefiltrowana, czerwonym aksamitem woda,
skarga białych koszul
farbował królewski płaszcz.
Tłusta zwierzyna, szare mydło,
zatkane pory, czarna kropka.

Kasztany obok kamieni, chomikowane w kieszeni,
odpromienniki aureoli
i broń dobrej decyzji.
Mycie rąk, po wszystkim do śmierci?
Jezu to już ostatni raz,
więcej nie będę.
Uwierz, nie będziesz!

Cykl Droga Krzyżowa, stacja 1

wtorek, 28 lutego 2017

Pan Judasz

Boże widzisz i nie grzmisz?
Może to lepiej,
psy boją się hałasu i błyskawic.

Brawo ja, jestem boskim człowiekiem,
znam osobiście Bożego Syna
chodzę za Nim gęsiego, łamie chleb,
medytuje w oliwkowym ogrodzie
o otyłych stworzeniach.
Tego pewnie nie wiecie,
uzdrawiam i wybawiam
od lęku zamężne kobiety,
kolaborując z dziewictwem,
na mężów kabluję.
Wiszę nad ziemią,
słodszy od nutelli.

Serce goreje
z nienawiścią nigdy nie biło mocniej,
Chryste Panie!
Skończyłeś się na dobre,
zrywam znajomość!
Gorący kapuśniak,
zjadłem wszystkie rozumy,
a że bywam w toalecie nikt się nie dowie.

Dosyć chamskiego nawracania!
Ciężko chorzy do piachu!
Opętani niech idą do diabła!

Zdradziłem i rozkładam się wygodnie
z popcornem.
Na pacyfistę!
Nazarejczyka ukrzyżują?!

Wiszę nad ziemią
słodszy od nutelli.
W brudnych spodniach,
na własnym nawozie nie urosnę.

czwartek, 23 lutego 2017

Maria Magdalena

"Nigdy nie będziesz Marią Magdaleną
Jesteś stworzeniem nocy.
Jesteś ofiarą walki.
Potrzebujesz miłości.
Obiecujesz rozkosz.
Potrzebujesz miłości!
Nigdy nie będziesz Marią Magdaleną"?*

Skąpana i skruszona
rozpada się w męskim uścisku
wykrochmalona na sztywno,
z jękiem w oddechu.
Pralnia burdelu nieczynna
do odwołania.
Zużyte narządy rodne
nie mają daty ważności,
fizycznie nie ma co zbierać.

Chrystus gwiżdże pod nosem
melodie przebojowej kolędy,
kijem do bicia po plecach
odkształca symbole
miedzy ziarnkami piachu.

Rozkleiła się nam Maria Magdalena,
płyną słone strumyki,
ujawniając napis pod stopami Jezusa.
Porzuć rozdziewiczonego trupa!
Idź za mną,
sam na sam z miłością.
Nich gnije twoja zgnilizna,
wrócisz do żywych pod krzyżem,
chwilowy nieboszczyku.
Nie patrz za siebie,
denaci jeszcze piszą kartkówkę.


*Pierwsza zwrotka to przeobrażony tekst utworu Sandry "Maria Magdalena".

O mnie

Moje zdjęcie
"Wszystko mi wolno, ale nie wszystko jest pożyteczne. Wszystko mi wolno, lecz ja nie dam się niczym zniewolić". Paweł z Tarsu