środa, 28 grudnia 2016

Last Christmas

Z głupim uśmiechem,
głośniej!
a to dobre?
George wykorkował
przed sylwestrem,
świąt nie będzie?
Widać światełko
w dyskotekowym tunelu.
Umarają kolędy,
słuchasz łabędziego śpiewu
w grudniowym radiu.
Oddałem ci moje serce
ale już następnego dnia
zwróciłaś mi je na dywan
biała koleżanko.
Last Christmas!

Przebojowe życie wieczne,
okupacja plastikowych melodii,
błąd matrixa,
kąciki ust nerwowo kurczą się
dla uśmiechu.
Boże!
Narodzenie!

piątek, 16 grudnia 2016

Enej

Głuche wnętrze ucha,
trumna wypełnione po brzegi
ścisk promocji w wiejskim sklepie,
nierówne cięcie, nogi nie pasują do reszty.
Brak instrumentów, lepiące ściany
rozgniatany, podkręconym palcem
sztuczny miód.
Przebojowa spirala penetruje
stereo muszle,
lipiec to miesiąc much i zabawy.

Fajne ukraińskie chłopaki,
uśmiech na boczek zaczesany
weselni muzykanci,
melodyjnie policzkują świński ryj,
znają potrzeby i małe wymagania.
UPA, UPA, pa, pa,
tradycyjny taniec
z zaostrzonymi narzędziami,
czerwono-czarni, dymaj kapela.

Maszeruje Enej przez wołyńską wieś,
wciąga dym,
białkiem inhaluje płuca.
Pieczony w chlebowym piecu,
Polak ofiarny brat,
chrupiącą skórka
szybko się rumieni
W zasypanym ognisku leżakuje
resztka ziemniaków otulonych
popiołem z kości grona nauczycielskiego
małej szkoły,
ale była zabawa w zarzynanie nostalgii.
Godzina trzecia, zorza nocy,
księżyc nie musi być w pełni.

Sierp, siekiera, sieczkarnia,
przepracowana wyobraźnia dłoni wojownika.
Mono atmosfera, płoną wdowie chałupy
Boże jesteś z nami oświecając
a jak nie to całuj w ciemną dupę
spopielonych grzeszników.
Krzyki przez otwartą szyje,
realna miłość do pochodni,
pop kontrola porno nekrofilii,
zabawne dzieciaki schowane w snopkach,
drą się jakby usiadały na płomieniach.

Przy studni, apartamencie żył wodnych,
tępi ciężarną zarżnęli narzędziami,
od emocji drga jeszcze głowa,
zerwany skalp przykrywa twarz.
Z uczuciem wyżej Enej wyczuwa ruch,
czai się na nowe życie,
ciśnie wypełniony wrzód,
aż wypluje relikwie polskiego diabła.
Mały, złoty sierp
przemówi przez łepek niemowlaka,
kropelka krwi skapnie na opłatek,
wisienka na torcie dla wiernych
płonących w kościele.
Dziś Enej znowu gra dla lachów!


piątek, 9 grudnia 2016

Boży bożek

Boży bożek
mały, niedojrzały,
obrzezany płód niedowiarka.
Żyzny gwałtem sampling myśli,
stereo kreatura
zassana w rurę odkurzacza,
oskórowana do ości,
rżnie głupa bez uśmiechu,
chowając się na rodzinnych fotosach.

Nie wierzy
w ciepłownicze wspomnienia
takie z jajami topionymi
w krokodylich łzach,
jako ateistyczny dawca,
w samobójczym żywiole
pragnie dzielić się ofiarnie
swoimi organami.

Po porannej zabawie
w wybudzanie z śpiączki
szybko zamyka oczy,
chowa się pod kocem
na spółkę z nocną marą,
nie ogląda słońca
wschodzącego nad piramidą.
boi się tych chwil i świętych budowli.

Może zerwie się ze smyczy,
wolny pobiegnie
z kondolencjami dla bliźniaka
po śmierci rodzeństwa.
Ukłoni się, zegnie w pół
złoży ofiarnie na organy.
Protestując zmartwychwstanie!?

środa, 7 grudnia 2016

Boska cierpliwość

Watykan z daleka i bliska
wygląda jak pogański pałac na kredyt,
pana obszarnika, niekoronowanego władcy,
kosmos z wapna i marmurów
w hołdzie dla księcia
z tytułem przez zasiedzenie?

Czy to jest dom Papieża Franciszka?
Kilka kopuł a głowa jest
tylko jedna!
Rozpinana powoli koloratka,
reklama czerwonej rury,
wibrują piuski,
jest piekielnie i nie dla dzieci.

Zawody w eliminacji 10 przykazań,
truskawkowa krew na ołtarzu,
wysterylizowana apokalipsa.
Apostolska tradycja umiera
szybciej niż św. Paweł?

Delikatne klepanie pośladków,
tortura pełnych zdań
z mowy Judasza.
Sklejone duchowe pierwiastki,
super glut nowej ery
długo się wiąże ale jest trwały,
muchy nie siadają,
coś się kończy, coś się zaczyna

Wszystko gra?
Niekończące się pytanie,
tańczące zakonnice spadają ze stołu
niedaleko ołtarza,
kapłani zmagają się z epidemią cukrzycy,
Bóg mieszka pod każdym kamieniem
i mówi w ojczystym języku.
Miłosierdzie rozwodów,
komunia na zasmarkaną rękę,
odpada głowa murzyńskiego aniołka
na skarbonce.

Ofiara nie koniecznie losu.
znalazła szczęśliwie Kościół
w jaskini pod ogrodem Getsemani.

piątek, 2 grudnia 2016

Obce szparki

Przygodowa ciekawość,
zdrowy rozsądek nie salutuje,
instynktowny kopniak w dupę
na zaliczenie obcej szparki.
Bezsmakowy lizak
nie przypomina
landrynkowych czasów dzieciństwa.

Pluszowo wnętrze
mokre od purpurowego deszczu,
cmentarz minimalistycznych wojowników,
rozbitych na poświęconej zbroi,
szybki odpoczynek, wygodny układ.
Nie dotykaj mięciutkich ścian
w ciasnej celi
nie przeżyjesz czułości.

Globalne westchnienia,
mleczna droga,
główka szpilki wyrzucona na zewnątrz,
pochłaniająca czarna noc,
gwiazdy spadają do kawy,
śmietanka zamienia się w proszek.
Niezidentyfikowany pisk w uchu,
błądzenie po silikonowych okolicach bikini,
żyletka wieczności,
samoczyszcząca się otchłań.

Dzięki niepohamowanej ciekawości,
dużym niebieskim oczom,
kolejny rasowy samiec
ślizga się na obcej,
wydepilowanej z nasion skórze,
nie myśli
o potężnym, szarym mężu
z czerwonej planety
piętro wyżej.


środa, 30 listopada 2016

Jan i Esseńczycy

Jan Chrzciciel zrzucił pas
z wielbłądziej sierści.

Żyjemy w brutalnych czasach
przemocy optymizmu,
Nienaruszalny Sędzia
żywych i umarłych,
nerwowo przeczesuje policzone włosy.
List gończy wysłany,
zaginął uśmiech w kącikach ust,
nie ma nawet chwili poprawionego humoru,
"ten się śmieje, kto się śmieje ostatni".

Za oknem naszych domów
pękają wypasione brzuchy,
głowy otworzyły się na migrenę,
gnije dłoń całowana w pierścień,
mocne perfumy inhalują drogi oddechowe.

Bawimy się w chowanego
z Najwyższym Sądem,
moja wina, moja wielka wina to za mało,
z przeczuciem najcięższego wyroku
czekamy na spóźnionego adwokata,
kat z przerażenia zakrywa oczy,
nie opowiada sucharów.

Bracia i siostry dziś
przyjdzie, ponownie się narodzić,
jak każdy z nas
zmyje swój grzech.

Chrzczę wodą, opadam z sił,
tracę głowę.
On żyje za mnie,
kroczy przede mną.

Esseńczycy, bracia i siostry,
Boski Syn oczyścił rdzę,
choć w złocie odbija się światło
to jeszcze za szybko
wypalają się aureole.

piątek, 25 listopada 2016

Ptak nie żuje gumy!

Szlajając się między
krótkimi zdaniami,
inspirowany bluzgami cwaniaczku,
dumnie żujesz gumę spożywczą
o chuligańskich dla szczęki smakach,
oczyszczając szczeliny z okruchów,
cukier z czarnych dziur,
zabijając konsekwencje
kwasów w żołądku.

Z pozą dresa, pana od kultury wyższej,
który na wszystko ma wyjebane,
zwisa mu każdy członek,
w awangardowym luzie garniturów,
symbolu, pionka poza grą.

Ok, żuj jak musisz
pamiętając o stylu
którego krowa na pastwisku nie ma,
zastanów się tylko
nieświadomy morderco
uliczny rzeźniku
gdzie tą zużytą gumę leniwie wyrzucasz
chodnik, trawniki, nie przykryte kosze
tu kreujesz miejsca zbrodni.

Głodny ptak częstując się
okruchem chleba,
nie rozpozna gumowej trucizny
z zaklejonym żołądkiem
umiera z głodu w męczarniach.
Przyklejony but to nerwowa pestka,
zaklejony ptak, to już zbrodnia mniejsza?

środa, 23 listopada 2016

Ukryte braki początku

Ujawniam tajemnice braków początku,
bo to co ukryte i tak dalej
i dalej.
nie ma bowiem pewności
czy żyjesz,
a wręcz przeciwnie!

Nie widać, nie słychać
żadnych horyzontów poznawczych,
pustą przestrzeń, imituję pustynia,
czarna mama zalana w trupa
skurczyła się,
lekko odsłaniając czaszkę
twardą jak skała
z wbitym centralnie krzyżem.
Chrystus, sekundy przed śmiercią,
pamiętamy co mówił, co tam się działo
i to by było na tyle,
koniec części pierwszej?

Ostatnie tchnienie to za krótko
by słowo zostało wypowiedziane,
i stało się ciałem.
Szczęśliwie, urodzeni przed
Ukrzyżowaniem,
nie marnowali swojego cennego czasu.
Spóźnieni, zazdrościmy i przeklinamy
słaby program,
regulując bez wiary
zakłócenia,

Jedna myśl z przebicia
Boskiego generatora nie wystarczy.
Cóż nam pozostało?
Czekamy na Zmartwychwstanie,
niektórzy niecierpliwie się kręcą.


czwartek, 17 listopada 2016

Kuchnia Dahmera

"Gotowanie z żywymi ludźmi
nie jest zbyt dobre,
bo zawsze mogą wstać
i sobie pójść."
Kuchnia Dahmera
popularny kanał,
miliony subskrypcji,
jeszcze więcej wyświetleń.
Tylko mięso i przyprawy,
samiec,
dzika zwierzyna, myśliwska gra wstępna,
pieszczoty zdobyczy.

Zarośnięte purpurową błoną noże
nie odbijają światła,
plamy skrzepłej krwi zesztywniały
udają serwetki na kuchennym blacie,
boazeria klei się z wilgocią
nie dotyka ścian,
wentylator porusza pajęczynami,
przypominającymi rybacką sieć
pełną martwych pająków
z połamanymi odnóżami.

Dahmer wklęsły policzek,
udaje że chudnie
na wegańskiej diecie.
Skradziony ogień podgrzewa tłuszcz,
miękną żylaste dodatki,
smutno gdy mięso odchodzi od kości,
zrywa na zawsze ze skórą.
17 przepisów prosto z raju,
ciężkie i tłuste dania obiadowe
nie wszystkie przyrządzone
z dobrym smakiem.

Zamurowani widzowie, sztywnieją.
Dasz suba,
spróbuj, zjedz przecież się nie otrujesz.
Witaj w pętli Jeffreya,
na wypłowiałym kanale od lat 18
nauczysz się tu jak być twardym
i na miekko dochodzić.

Przed apokalipsą najbardziej
kochamy kucharzy i kanibali.


środa, 2 listopada 2016

SSmania

Niezaspokojony otwartą pięścią
małolat wodnika
lubi oglądać zbliżenia kominów krematorium,
te ulatniające się kłęby siwego dymu,
wyzwolone z cząsteczek materii.
Przesłodzona wyobraźnia
rozlała gęsty kompot w centrum dowodzenia,
otulona rozżarzonym oddechem palacza,
wdychała opary przetapianego łoju,
nasłuchuje skwierczenia ciał
nie dobitych więźniów.

W barakach wyskrobanych z trawy i mchu,
kiszą się rozbrykane na amen szaraki
nie dzielone przez masę,
spopieleni w chrzcie ognia
kończąc jako zasypka na czerwonej pupie
ewangelisty wodnika.
Z najmocniej skoncentrowanych
wyprodukowano hipoalergiczne mydło,
którego niewielka ilość
znakomicie się pieni
na twarzy i dolnych wargach.

Więźniowie materii lubią tracić głowę
jedna gilotyna to za mało,
zapotrzebowanie na przelaną krew nigdy
się nie skończy.
Boski żyd straci ten słoneczny uśmieszek
na niewyraźnej buzi.
Pasy na pasiakach przejście do wieczności
piesze pielgrzymki do nagrzanego mesjasza,
skrzypiącego z przepracowania pieca.

Pada czarny śnieg
fruwają strzępy płatków na śniadanie.
pierwszoklasiści w białych koszulach
tarzają się w stosie
nie konserwowanego mięsa
wklejają do zeszytu
stopionych fragmentów skóry.

Na doskonałość Himmlera,
ptaszniku czemu nie skończyłeś?
Nie zostałeś z nami na dłużej?
Jesteśmy tacy samotni,
spętani przez żydowskiego syna.
Tęsknimy i tylko udajemy
że trzymamy ręce w kieszeni.

Ruszyła przedsprzedaż
objawień nowego człowieka
w rzeźni i klinikach aborcyjnych,
dobrzy w takie klocki,
doskonale orientujemy się
w liczbie ofiar,
powoli i boleśnie
kastrujemy żydowskiego Ojca.

Bogami jesteśmy
z globalnej firmy sprzątającej,
ss mani nowej ery,
biała czaszka szczerzy kły.
Legion zachrypniętych demonów
pisze petycję do Zmartwychwstałego
oskarżając szóstkowego ucznia indygo
o zbrutalizowany plagiat.

piątek, 28 października 2016

Nogi do góry

Niezaspokojony duchowo marynarz
podkreśla linie, nie wyznacza granicy.
Wcześniej jeszcze przed romantyczną kolacją,
wraca z długiego rejsu
niezapowiedziany,
goreje z czystości.

Otwierają się szeroko drzwi
do domu bogatego kredytem,
w sypialni na piętrze
coraz głośniej kręci się jęk
w niedokończonym spazmie,
szeleści las męskich włosów na plecach,
sterczą nogi żony, podniesione do góry.

Przysięga zdrady
trup w szafie,
maselnica spada ze stołu.
Kolega poltergeista
zrzuca monidło ze ściany.

Mąż rybak i gruba ryba,
małżeństwo kochające się miedzy morzami,
kończą swój staż,
przywiązani do kuchennych klamek.
Kolejnego rejsu nie będzie
rajskie wyspy z wiankami kochanków
zatopiło tsunami.

środa, 19 października 2016

Manichejska pułapka

Menstruacja wysokie napięcie
zaatakowanego grzechem ciała,
grozi porażeniem ducha z wypiekami.
Oczyszczanie gniazda,
comiesięczna ofiara,
przelana krew nie krzepnie.
Otwarta rana, zamknięta brama,
diabelska wiza na powrót zza światów.

Zakaz wjazdu wszelkich demonów.
Publiczne wypędzanie złego
z tłustych fałd pod brzuchem.
Elementami ożywionej materii
przyrządzaj lekko strawny posiłek
zagotowanych sekciarzy.
Pożeranie przerośnietej w ciemności duszę.
Zmieszana z boskim pierwiastkiem
nasienia po nocy
i wypluta przed świtem,
nie obrodzi.


poniedziałek, 17 października 2016

Głuchoniemy Bóg

Niewysłuchane, nie omówione,
upokorzone pragnienie,
pożądanie z frustracji,
irytacja i zniecierpliwienie,
sztywne od szminki przekleństwo na ustach.
Żywiołowy monolog
o złośliwości rzeczy martwych.
Z góry nie żądaj odpowiedzi
po samo gwałcie, fragmentem zwycięscy.

Cuchnące ogarem litanie,
telegraficzny skrót
klozetowej wyobraźni,
dźwięki śnięte nie święte
proszalne fanfary,
otwarte zbiory poglądów
tabloidu z wycałowanymi zdjęciami.

Płyną przez sedes i w głąb
czarnej dziury,
sprasowane myśli, bezwstydne upominki.
Skondensowana trucizna na gryzonie,
leżakuje w butelkach po winie
w wielkich jak targowe hale, piwnicach
głuchoniemego Boga.

czwartek, 13 października 2016

Rajska masarnia

Raj przywrócony nie tylko
dla mięsożernych aborterów.
Bezludna wyspa kupiona
za wyskrobany majątek.
Ludzkie szczątki
rozpuściły się w pepsi
urosły emerytalne składki.

Światełko w tunelu prowadzi
na piaszczystą plaże,
niezwyciężone słońce
opaliło ciężko pracujące robaki
na gnijącym ostatnio wzwodzie,
wymarzona dziwka ujawnia
przecinek na stringach.
Obok zamków na piasku,
i mokrych babek,
wznosi się budynek
zabazgrany czekoladową kredą,
nad wejściem między skórzanymi palmami
błyskają ostatnie lampki z choinki.

Dzięki dreszczom niepokoju
gaśnie światełko w tunelu
ktoś tu jest?
Pracownik w białym czepku,
plastikowych rękawiczkach,
sprzątaczka z klejącą się
wiecznie szmatą,
spocony tucznik
z ruchomym wąsem uśmiechu,
skrzyżowane palce chowa za plecy.

Produkcja
mielonki, pasztetu, parówek
koniec i kiszka.
Krótkie chwile w świńskim boksie
płacz i zgrzytanie wybitych zębów,
strzał w potylice,
ćwiertowanie, oczyszczanie kości,
krew leje się strumieniami do wiadra.

Rajska masarnia pracuje
w niedziele i święta,
produkuje niesmaczne mięso z ludzkich odpadów,
mielone wielokrotnie w zależności od zasług.
Cene kotleta z abortera można negocjować.

środa, 5 października 2016

Spóźniona aborcja

Nuda,
posiłki regeneracyjne dla agresji.
"Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło",
skatujemy śmiertelnie bezdomnego lumpa
obleśną imitacje żywego bytu,
bohatera zużytej śliny.
Znieczulony napojami z leśnych owoców
bólu nie odczuwa,
bezrobotna wyobraźnia nie pracuje w wolne dni.

Pod cuchnącym łachmanem
białe robaki w antyrasistowskim proteście
oczyszczają gnijące rany,
ciało opalone na murzyna
zmyliło Boskie światło.
Na 100% nie może się doczekać
tego dnia bez sądu.

Śmierdziel porzucony w kąt,
żadnych oznak życia.
Zaczynamy od młotka albo siekiery
ciężkie uderzenie w środek twarzy,
zapadają się czerwone pliczki,
wywrócone oczy zrobiły zeza,
brak ostatniego tchnienia
kilka dodatkowych ciosów nożem,
w serce może w brzuch.
Piła tradycyjne narzędzie,
łatwo przecina kości, ćwiartuje zwłoki
emocje przyśpieszają, dreszcze się zagrzały,
pamiętaj posortowane resztki wrzucamy
do oznaczonych śmietników.

Oczyszczamy z obrzydzeniem bez gniewu,
mordując z potrzeby serca,
nudów, dla świętego spokoju
i na chwałę pożytku publicznego.
Przeludniony świat znowu oddycha.

środa, 28 września 2016

Horoba

Horoba gdy postępuje
pacyfikuje kwitnące okazy
pociskami białego gołąbka,
mumifikuje bezbronne dusze.
Złośliwie się mnoży z uspakajającymi
pigułkami na receptę,
wzmacnia swoją beznadziejną wiarę,
podtapia rodzinnych wrogów
w syropie homeopatów.
Niezdiagnozowany Bóg
odchodzi bez pożegnania,
zainfekowana męskość stoi w przeciągu,
rzyganie tęczą jest surowo wzbronione.

Hory w kolorowych adidasach
schudł
dla LGBT... święty aktywista
wrażliwy na brak tolerancji,
zanika dla świata
w raju Uranosa i jego pupili.

wtorek, 27 września 2016

Jezus jest przypowieścią?

Judasz bywa na salonach, dobrze się bawi,
reszta apostołów pije wino do nocy,
tańczy w kole.
Piłat uszczęśliwia żonę.
Maria ma to na co zasłużyła, ze starym mężem.
Jan Chrzciciel z głową na karku,
nie wywołuje zazdrości.
Marie Magdalenę przysypała sterta kamieni,
czeka na księcia z bajki.
Wizerunki Szymona Maga ozdabiają domy
wyznawców mangi.
Pokeball przyciąga Świętego Ducha.
Ziemia obiecana sprzedana, honorowym dawcą krwi.
U Żydów bez zmian ciągle czekają.
Rodzinie Mahometa jest lżej
nie wiążą końca z końcem.
Nic nie słychać o brakach i niedoskonałości
na kazaniu z góry.

Betlejem
Nazaret,
Genezaret,
Tabor,
Jerozolima,
szczyt obolałej czaszki,
wczasy na pustyni, opłacone pod gruszą.

Zakończę bo nie koniecznie
dobrą mam pamięć.
Pożyczona, bogata wyobraźnia
jest na wysoko oprocentowany kredyt,
chwilówka kusiciela
nigdy nie traci na wartości.


środa, 14 września 2016

Męski sport

Męski sport
na olimpiadzie co 7 sekund,
nie do przesady, męczące przyjemności.
Dyscyplina zakazana klechom,
przeobraziła skomplikowany umysł
na sportowo.

Zakwitła zmarszczona róża,
mokre płatki w gęstych łzach,
gęsia skórka, kiszony pot.
Seksapil bez granic, chwila po przerwie,
zawsze i wszędzie,
krótki dystans
nie zawsze kończy się na mecie.

Wygimnastykowany mózg dla jedynej myśli,
dar niezaspokojonych partnerek.
Niekończący się we wszechświecie
ruch frykcyjny,
oczekiwanie na finałowy wrzask
z obcych planet.

Podobno zwierzęta się nie kontrolują,
takie wybrakowane, bezduszne
a myślą o tym rzadziej.


poniedziałek, 5 września 2016

Pokemon go

Inwazja
siedmiuset dwudziestu jeden,
każdego dnia nawet w święta.
Megaewolucja,
twardy orzech do zgryzienia
zmiękł wypluty miś,
wyciekło słodkiego nadzienia,
skończyło się dzieciństwo trenera.

Śledzenie, obserwacja, inwigilacja,
bez sensu, nie zamykaj do domu drzwi.
Z niedomkniętym okiem w czasie snu,
usuniętą powieką w słoneczny dzień,
masz większe szanse,
zobaczysz,
na tureckim dywanie, placu zabaw,
pijackim parku, umytej szybie objawień,
błyskają ogniem, kroczą za nami.

Pikachu trzyma w napięciu,
bestia wibruje w kieszeni,
czarny gangster sztywnieje w krochmalu,
pojawia się więcej mokrych plam na betonie.
Bez żartów, złap je wszystkie,
zawsze byliśmy do siebie
potwornie podobni.

wtorek, 16 sierpnia 2016

Oddzielaj!

Oddzielaj!
Nie mów to nie możliwe
uwierzyłeś naiwnie?
Każdy ma swoje imię,
każdy ma serca dwa,
tylko nie ja?*

Bierz co chcesz,
co tylko mam.

Łotr nie okradał
Zmartwychwstałego z łaski.
Moda na głód
skóra i kości,
kanibal rozkłada ręce.
Jeśli twoja dieta nie skutkuje
umieraj z wciągniętym brzuchem
prześlizgując się przez wąską bramę,
asceta ostatkiem sił nacisnął klamkę,
taki pewniak a nie zapukał.

Oddzielaj!
Spowiadaj się tracąc na wadze,
za plecami kapłana, wypatruj ołtarza,
spożywaj chleb,
rzadziej wino,
uzupełniaj braki.

Oddzielaj to możliwe!
Z naiwną wiarą,
jedynym sercem,
znajdziesz stare imię.

*Shazza

piątek, 22 lipca 2016

Pozorne urodziny

Happy Birthday!
Dziś są twoje pozorne urodziny
z tej okazji znikają zakłócenia,
białe robaki z wnętrza słodkich czereśni,
na odtłuszczonym ekranie telewizora
pojawił się dziubek na ustach marsjańskiej twarzy.
Z napoczętej bombonierki wysypie się
proch spontanicznie, zapomnianych gości
urodzinowej imprezy.

Happy Birthday!
Dziś są twoje urodziny,
wywyższony na krzyżu wąż
gwiżdże na palcach,
postępuje demencja miedzianego Boga.

Tyle lat wśród rodzinnego Legionu,
w domowym ognisku demonów,
strach solenizanta nakrył się nogami.
Ciepło, ciepło, buzi, buzi
teraz serdeczności od najbliższych,
gorączkują policzki samoluba,
ocieplenie wizerunku,
ofiary tort na kościach,
pożegnanie z hologramem dziadków.
Głowa złożona na poduszce nie chce spać,
ostatnie życzenie,
siekiera, gilotyna może nożyk do jabłek?
Gardło ściska, język zwinięty w rulon
dziękuje za życzenia.

Samotny Bóg, kłębek nerwów
z trudnością powstrzymuje atomową agresję
zły na swoje nie posłuszne dzieci,
objawia się tylko w urodziny
jako kontakt,
który szuka idealnie pasujących wtyczek.

wtorek, 5 lipca 2016

Klemens Aleksandryjski miał racje

U kobiety sama świadomość
jej istnienia powinna wywoływać wstyd.*
Poznanie i głęboki wgląd,
gnoza pornusów,
nie przecieraj w zdumieniu
zaczerwienionej gałki, zdołowanego oka,
zatarte przez klejące się dłonie
może stracić ostrość.

Niewyraźny obraz trzeba podkręcić
bez wysiłku interpretacji
skup się na lekkości bytu,
tylko pikantna prawda jest ciekawa.
Analizuj każdy akt z cenną uwagą,
powiększaj szczegóły,
zachodni wstyd nie istnieje,
podglądanie, zawsze było
i jest poza prawem!

Wytrzeszcz,
ruchome, czarujące pomioty,
slapstickowe chwyty między nogami,
komiczne widowisko,
zabawa doskonałych.

Nowoczesne lafiryndy bronią się
przed urojoną ciążą,
wolne dziewczyny
odmawiają nawet modlitwy
i nagie nigdy nie stoją
w przeciągu.

* Klemens Aleksandryjski

środa, 29 czerwca 2016

Demon Lego

Demon Lego
poukładane ma w głowie.
Z woli niepełnoletniego architekta
przejął kontrole,
tworzy instrukcje, planuje budowę,
dobrze się bawi naszymi rękami.

W kosmosie dryfuje
głowę pełną zmartwień,
ludzik podmienił stopione ciało
na zawsze doskonałe.
Wyobraźnia zabezpieczona kaskiem
dzieli się i rozkłada
dopasowana do obcych sobie bytów.

To Ja kreator klocek
oddaj mi życie,
z wiarą, rozłóż i złóż,
poprawisz sobie humor.

czwartek, 16 czerwca 2016

Ciemny barok

Która to już kawa albo
kakao z wściekłością rozlane
na pociemniały barokowy pejzaż
z czaszką w tle?

Płótno odporne na tortury
wściekłe drapanie,
wbijanie zerwanych paznokci.
Złamało się ostrze białej broni,
przypalający ogień szybko gaśnie.
Farba się nie marszczy
nie zmienia barw,
jaśnieje,
pachnie intensywniej oliwkami.

Spokojne, sielankowe popołudnie
z nadciągającą burzą.
Kilka porośniętych mchem,
opuszczonych przez Boga skał,
młodych drzew zakochanych w owocach.
W oddali ledwie widoczny zarys czaszki
na jej szczycie ruch rozmazanych postaci.
Co jest grane? Można się tylko domyślać,
cała ta akcja nie trzyma się kupy?

Pociemniały pejzaż
późny prezent od babci za światów
dla wnuczki na osiemnastkę.
Co jakiś czas wprawiany jest w ruch,
bohaterowie prostują kości.
O osiemnastej słychać donośny głos
i zawsze te same słowa.

Wnuczka o pełnych kształtach
z podzielonym wewnętrznie trądem,
mimo gwałtu wolnej woli
jeszcze oddycha
na zatrutym wulgarnie łóżku.

Zrywa płatami swoją opaloną skórę,
łamie kołem wzmocnione kości,
spada na kolana, słyszy dzwonek,
skrzyżowanie jest przejezdne,
powiodła się bezkrwawa operacja.

Bierzmowana,
zawiesiła pejzaż czaszką w tle
nad łóżkiem z wypraną pościelą,
długo się modli,
składając ręce, podpiera głowę.


środa, 11 maja 2016

Kocham was jak Alien

Kocham was jak Alien nosiciela
i nie na odwrót,
wyrok zapadł,
można bić się w piersi,
kończy się krótkie ale intensywne życie
czas oddać donoszone dobro. wielkiej matce.
Eliminacja zbirów z uczuć wyższych
zainfekowani kosmonauci oddalają się od centrum.
Pełne poświęcenie
nawet w dni wolne od pracy.

Dla bierzmowanych,
krew zalewa księżyc
spada na ziemię, daje świadectwo.
Uchodźcy w Duchu Świętym przekraczają
granicę w niewidzialnym dla oka miejscu.
Cześć Boski Ojcze
przedstawiać się nam nie trzeba,
biorcy i dawcy, nosiciele,
wiara, nadzieja i miłość.
Alien w głowie ma niepokładane.

piątek, 29 kwietnia 2016

Domus Ecclesiae

Pochłaniacze nudy
przeobrażenie, transfiguracja,
kto w XXI wieku
ma na to czas?
Może wieczność się kończy?

Poza trwałym miastem,
Ukrzyżowany zsunął się z czaszki
na poranne spotkanie
w pokoju dziecięcym,
małej jaskini pod biurkiem,
wysportowani prorocy,
duchy przodków
oczyszczeni z pośmiertnych plam,
bez strachu, żegnają się
już skończyli.

Mój Boże nie wiedziałem,
że cud wypełnia się co godzinę,
nie tylko w niedziele.
Reanimacja dziury po sercu
na dworcu albo w sklepie,
złoty defibrylator traci napięcie,
zbieramy się do marszu.

Martwy i skostniały
trafił celnie, wrócił na skróty,
wykonuje zadania w pokoju
woda zmieszała się z krwią
ciało podzielone.
Ofiara spełniona.

Wracaj w odwiedziny,
to twój rodzinny domu
nikt nie zamka go na noc.
Cierpliwy Ojciec
nie miał nadziei dla posłanego Syna,
trzasnął tylko drzwiami na do widzenia.
Ciągle jest obecny,
choć nie podnosi ręki do góry.


wtorek, 26 kwietnia 2016

Niepełnosprawne herezje

Niepełnosprawne herezje
ręka, noga, mózg na ścianie,
części zapasowe
zarekwirowane na do widzenia
przed poczęciem?
Nie zdążyły się wykształcić
na organy do przeszczepu?

Wybrakowane bozie,
kalectwa,
po co takie się rodzą
mieszając we wszechświecie.
Głusi, ślepi z tępym wyrazem twarzy.
Z wózka taki nie wstanie
żeby się ukłonić panu tego świata,
wznoszą tylko rozbiegane oczy ku niebu.

Heretycy,
opozycja dla doskonałych w harmonii,
nieświadomy bunt
pozbawiony chwały szóstkowego ucznia.
Bezinteresownie, bez zysku,
wszystko im trzeba tłumaczyć,
wszystko za nich robić,
a oni i tak wiedzą lepiej,
widzą więcej.

czwartek, 14 kwietnia 2016

Boska ewolucja

Bóg jest na wysokości, człowiek
na niskości.
Bóg to bóg, człowiek
to człowiek.
Każdy u siebie, każdy
w swoim domu*.

Rozdrażniony,
z niepokoju trzęsie się
ziemia.
Kiwa małym palcem
w najcięższym bucie,
zaraz zdepczę żyzne pole,
złośliwy!

Oszczędza wodę,
długo nie bierze prysznica,
wieje chłodem,
budzi zimnem na ustach,
otworzył na szeroko drzwi lodówki,
grzmieć będzie przejedzony.

Opiekun za dychę,
krzyczy z głuchym echem
w czarnym lesie,
drży we wnętrzu jadowitych węży,
kąpie się na falach tsunami
za granicą oceanu.

Daj nam już spokój,
chcemy radzić sobie sami.
Znajdziemy pod wycieraczką
klucz do bramy Babilonu,
skończymy budowę
wieży zmieszanych języków,
postawimy drapacze w chmurach
z pięknymi widokami na przyszłość.
Strachy przed Tobą wymordujemy
wzajemnym zaufaniem.
Staniemy się jak ten jeden mąż
Bóg-człowiek
Ofiarny grosik dla Boskiej chwały
wypadnie z małej kieszonki na sercu.

Niekończąca się ewolucja Boga,
nie porzucił nadziei
umiera by żyć,
Koniec lenistwa.

*Prastara pieśń afrykańskiego plemienia "Fang".


środa, 6 kwietnia 2016

Widziałem martwego Chrystusa

Fakt nie autentyczny?
Bułka z masłem,
uratuj się sam!
Boże mój! Nie możesz?
Jasne, musisz dymać
pod Boskie dyktando.
Ciało do kości zaorane
metalowymi haczykami,
odbity mózg nie zbiera myśli.
Łatwiej umiera spełniony król?

Jestem zły i niecierpliwy
słoneczko nie chcę rozchmurzyć buzi,
stoję w Ojcowskim zaćmieniu
pod trupim krzyżem,
wcześniej widziałem już nieboszczyka
tamten był chociaż z rodziny.

Prywatnej wścieklizny
nie zna dzika zwierzyna,
trudno się powstrzymać,
zamyka się pięść z kamieniem,
z twardniało czoło
gotowe na wyprowadzenia ciosu
i z głowy.

Sam się przebrałem w kaftan bezpieczeństwa.
Pod paznokciami zostały resztki farba
z barokowych pejzaży Getsemani.
Rozdeptałem wzgórki łonowe,
rozłupałem czaszka
na której się wykonało.

Już nie rosnę,
czekam na ratownika
w niemocy, nudnej agresji,
zamiast umierać
w modlitwie od rana.

czwartek, 24 marca 2016

Zmartwychwstały i prorocy zombie

Szarak, zielony, reptilianin?
Facet w czerni zapomniał.
Budda, Mahomet, Zaratustra, Mani?
Kropki nie stawiam,
łapię się za głowę
i pukam mocno w czoło.
Wielki Tydzień,
pękają nagrobne płyty.
Tłum zombie przy supersamie
czeka do szóstej rano,
blade twarze żądają krwi i przekąsek.

Smutno na opustoszałych cmentarzach,
zaduszek nie będzie, święci nie balują.
Rozdzwoniły się telefony w porzuconych trumnach,
ciężko z bolesnym krzyżem
skłonić się ku zadumie,
światełko zniczy prowadzi do pustego dołu.

Gnije szyty grubymi nićmi kostium,
sztywniacy z rozkładówek
kości wzmacniają wapnem,
zwalniają, pielgrzymując do Ziemi Świętej.
Ręce wyciągnięte do przodu
samotne dziąsła nie tęsknią za zębami
gwiżdżą dając znak że nadchodzą.

Jerozolimski kapelusz
nakrył przestronne katakumby
na wypoczynkowych zestawach
rozkładają się bliscy i obcy prorocy,
Nieświadomie prowadzili wiernych
zawsze w to miejsce.
Od dziś do Grobu Pańskiego
czekają w kolejce.

Wyją syreny,
zombie bez trudu wyrywają języki,
uwalniają dźwięk z pustego gardła.
Odważny kapłan zaprasza wszystkich
na Rezurekcje o szóstej rano,
głazu nie trzeba odsuwać.




poniedziałek, 21 marca 2016

Boska transplantacja

Syntetyczna skóra
jak z Jezusa zdjęta,
jest DNA, znamy wizerunek,
będzie remake zbawienia.

Zassane plastikową rurką
dusze wszystkich świętych
wypełnią sterylizowane naczynie
Mesjasza.
Całun można wyprać,
otwarte tabernakulum
do niczego się już nie przyda.

Doskonalszą postać Pana
opalonego po liftingu
i odsysaniu tłuszczu
poznamy na obrazku
z pierwszej komunii.

Boski przeszczep musi się przyjąć,
ludzie nie kochaj proroków.
Chrystus na życzenie
w kontrolowanej, najwyższej jakości
teraz i zawsze wyraźny,
każdy szczegół jego nowej śmierci
obejrzysz na płaskim ekranie
w telewizji wysokiej rozdzielczości.

Dusza nie lubi złego dotyku
obcego ciała
na razie nie da się przeszczepić.
W ostatecznym oświadczeniu Bóg Ojciec
nie zgadza się na ksenotransplantacje.

środa, 9 marca 2016

Żona pożyczonego Piłata

Dobry człowiek zawsze pożyczy
kawałek chleba.
Nadziane duchem panisko,
halucynogenny krezus,
samochody zmienia częściej niż rękawiczki
bez odcisków.

Spadkobierca Piłata,
ukryty w łańcuchu czystych rąk,
listek figowy,
dusza do żucia dla początkujących.
Rogata dłoń bawi się w kieszeni.

Prokula poznała prawdę.
Konserwowe ogórki przechodzą
gruntowną przemianę,
opuściły słoik na drobne,
zaciera się kredytowa historia,
Święty Paweł nie liczy strat,
światełko świeci w bankowych tunelach.
Spowiednik nigdzie się nie ruszy,
grzechy odpuszczone,
efekt jojo,
wrogowie ukrywają karty w rękawie,
fryzury samolubnych modlitw
nie są trwałe.

Spadkobierca Piłata zawiesił uśmiech,
stracił dla żony głowę
z otwartą raną
dokończy to co zaczął.

piątek, 26 lutego 2016

Genezaret

Genezaret 3
Tu Syn Boży chodził po wodzie
z brzegu widać tylko kamienne fundamenty
na głębie nie ma co wypływać,
konsekwencje mogą być tragiczne.
Ciało topielca schowane w wyobraźni,
mięso zamienione w roztrzęsioną galaretę
staje się przeźroczyste dla oka,
nie wygląda apetycznie.

Genezaret 2
Jezus zwolnił maszynę losującą,
pękła plomba.
Jestem tu!
Upadły wygrał szóstkę w totolotka
od gorących łez księcia ciemności
strzelały ziarna popcornu.
Długo nie mogłem dojść do siebie,
skończyć się przedstawiać,
nic nie poszło po mojej myśli.
Ja odpad ludzki,
kłamliwa kreatura z pół tuszy,
nie przełknięty żylasty ochłap,
kanibal wiary, nadziei i miłości,
kumpel bystrego jak woda w klozecie Belzebuba.
Podtapiam Boską świadomość,
Przeklinam i pewnie dalej będę,
Ducha Świętego za eteryczne kopniaki,
zatwardziały w grzechu,
na wieki wieków?

Genezaret 1
Chrystus zmieszany i znudzony,
w pośpiechu dla ślepca
przemówił przez wiatr
zamiast wierzyć w cuda,
321
i z wiarą wskakuj do jeziora!

środa, 24 lutego 2016

Hejtstop!

Hejtstop!
Wymiociny przecinka,
ściany płaczu,
zamordowane cztery litery
przykryte białym prześcieradłem,
niezaspokojona konsumpcja
wspólnych dóbr,
konfidenci dla pokoju
jedzą na krechę.

Gilotyna wbita w usta,
denuncjacja zębów
nie oczyszczonych ze skrzepłej krwi,
zaciśniętych w bólu pięści,
nie ma zgody na agresywne cierpienie.
Ślina bez deszczu, mowa nienawiści
zgnije w gardle niewyparzony język.

Koniec z czytaniem na głos,
spopielonych książek.
Sąsiedzkie usuwanie,
hałasy miłe dla ucha,
zamknęły się zbiory moralnych karłów.
Hejtstop!

piątek, 19 lutego 2016

Getsemani w domu babci

Po wieczornych zabawach
w mnożenia nieboszczyków,
przed snem
babci Danusi i dziadka Stefana,
konserwowało się okno modlitwy,
wyznaczając złote granice,
mniejsze niż te w ramach
z łuszczącymi się zmarszczkami.

Wieczny ogród Getsemani
z obrazem bez zakłóceń,
robaczywych pasów na ekranie,
w pełnym zachmurzeniu,
księżycem odkurzonym z popiołu,
żywy organizm miłosiernych oliwek.

Uwstecznione eony wymazała gumka
na zaostrzonym ołówku przedszkolaka,
cyrografy straciły ważność
na jakiś czas.

Pan klęczał pod najstarszym drzewem
stałem obok, nie było Go tam,
Pan modlił się opierając o kamień
rozłupałem skałę nie było Go tam,
za to pamiętam obrazek z komunii,
Tomasz ogląda palec wyciągnięty
z rany po gwoździach.

Nie wiadomo co stało się chwilę później,
nie ma widoków, nieruchomy krajobraz.
Rozumem nie ogarniam, czynami nie służę,
ale za Chrystusem przypomnę,
to umiem.
Boże mój czemuś mnie opuścił?!

czwartek, 11 lutego 2016

Pozorny tryumf rzeźnika?

Owce na rzeź prowadzone.
Boże dzieci
nigdy nie były bezpieczne.
Nie lubią bawić się w chowanego
z obcymi,
schodzić do ciemnej piwnicy.
Za dużo oglądały filmów
tylko dla dorosłych.

Gułag, obozy koncentracyjne,
to nic
kaszka z mlekiem i krwią
hello tortury
biblia gore,
drobny grzech a piecze jak diabli.
Samobójstwo porno divy z morałem,
co za dużo to nie zdrowo,
bogini o głębokim gardle
długo się krztusiła

Epizodów z bożymi dziećmi nigdy dość
całe sezony sprzedają się najlepiej.
Doświadczony rzeźnik na brak pracy
nie narzeka.
Ubijam, ćwiartuje, obdzieram ze skóry
miele martwe odpady,
morduje to co spod noża nie ucieka
czego oko nie widzi, tego sercu nie żal,
eterycznie i duchowo wącham tyko
duszące perfumy.

piątek, 15 stycznia 2016

Set Trzeci

Trzy nasiona,
trzeci syn przed Chrystusem,
z Trójcą poznanie,
nie zrywaj tej znajomości.

Wieczna ewangelia,
epoka świeżego ducha
z zabójczym uśmiechem akceptacji.
Nadzwyczajny news
brat zamordował brata,
matka córkę.
Nie będzie więcej rozlewu krwi,
kończy się wojenny urodzaj,
tylko myśliwi
strzelają jeszcze z palców.

Nowotwory Kainitów
posypują głowy
pyłem z azbestu sodomy,
częstują nutellą Judasza,
modlą się i onanizują
fantazjując o złym dotyku
miedzianego węża.

Kain na okrągło
dzień w dzień,
nie skończy się tułać,
od wieków mnoży się z kalkulatorem.
Podróżuje od serca do serca
zamieniając dusze na poltergeista.

Braterstwo prześwietlonych
morderców materii
pomyliło znamię pokoju,
w ostatnim namaszczeniu
wyznali wszystko Bogu,
którego tak nie lubią.

Set skończył kolorować
leśne szlaki.
Znalazł krzyczy,
Chryste Panie!
Twoje drzewo
gotowe jest do ścięcia!

Trzy nasiona,
trzeci syn
w Trójcy poznanie.

wtorek, 12 stycznia 2016

Kazanie na górze

Kazania na górze
nie słyszałem, nie było mnie tam
nie dostałem zaproszenia.
Za wysokie progi,
w towarzystwie doskonałych
nie czuję się komfortowo.

Dobra, pójdę już,
przejdę przez ulice i most,
poszukam tego wzgórza
pośród tysięcy innych,
czasem tylko zapytam o drogę,
a gdy dotrę do celu,
świadomie się zgubię.


O mnie

Moje zdjęcie
"Wszystko mi wolno, ale nie wszystko jest pożyteczne. Wszystko mi wolno, lecz ja nie dam się niczym zniewolić". Paweł z Tarsu