czwartek, 29 stycznia 2015

Kochana nienawiść

Utyła, skończyła głodówkę.
Fames kochana
napina, pręży mięśnie nie pęka,
karmiona zjełczałym tłuszczem
zeskrobanym ze świętej misy
Fibionitów.
Miękki fałdki na brzuchu
marszczą krótkie paluszki
ząbki ostre jak igiełki
wbijają się w różane sutki,
zaspakajając niezmodyfikowane
pragnienie ministrantów Archonta.

Na zapleśniałych ścianach
schronu opozycji,
rosną polne kwiaty,
podziemny świat oświetla sztuczne światło
tu mongoloidalni krzyżowcy
z wiankami na głowach
ukryli włócznie z prawego boku Chrystusa
relikwie wolnego serca bez tajemnic.

Zakochana Fames
wierna sublokatorka, słodka czekoladka
podzielona na kostki miedzy kolegów,
dobra do lizania, ssania i schrupania,
ruchliwa murzynka a nie wyrób
czekoladopodobny.

Zrobi ci dobrze,
spieniona ślina
złagodzi oparzenia.
Zalotnie wypięta,
widać miejsca ukryte przed słońcem.
coraz silniejsza podnieta umiera
i zmartwychwstaje na życzenie.

Puszczają wodze fantazji,
przedszkolak podpala koleżance włosy,
wielbiciel małych stóp
odgryza palce z umalowanymi paznokciami,
gwałciciele komunikują się werbalnie,
złośliwi dawcy odsysają szpik
odbierając nadzieje bladym twarzom.

Fames zrzuca czarną skórę,
spokojnie ze smyczy się nie zerwie.
Kochana, niewyżyta i wieczna.
pamięta każdego partnera,
opowie o nim dobrym słowem.
Niewolnica i pan
zmieniają jednak pozycje.


wtorek, 20 stycznia 2015

Nie jestem Szaweł

Napakowany, wygolony
z ogonem na czubku głowy
zawsze gotowy na fitness
i ubój rytualny od poczęcia,
lubiłem to robić.

Szlachtowałem
ciemną, niewykształconą masę
młode, jeszcze miękkie dusze,
delikatna, soczysta jagnięcina,
nie oceniona przez Boga.

Jednym cięciem,
podrzynałem gardła płochliwych byków
czarne cielsko zwisało u bramy miasta,
strach było wchodzić i wychodzić.
Przelana krew, czernina
ze zmieszanych duchowo substancji
smakowała najlepiej.

Gotowy na ostatnie tchnienie,
zasypiam na świętych skórach,
śniąc, lewituje poza ciałem
morduje, ofiary losu raz jeszcze.
Wysuszone głowy pozbawiona problemów
robią się coraz mniejsze.
Wykastrowany pies Horusa
leży grzecznie u stóp królowej Izydy.

Droga do Damaszku,
rozbłysk w mgnieniu oka
to nie było elektryczne przebicie.
Cios w splot słoneczny powalił Szawła,
ciemne okulary zsunęły się z nosa.
Spopielone gwiazdy dogorywały
ukryte w sadzy wystrzelonej z komina,
prowizoryczna niebo opustoszało.

Paweł dławi się własną krwią
z rozszarpanego zębami języka
z wydrapanych paznokciami dziąseł,
klęczy z szerokim uśmiechem.
Posiadasz całą wiedzę
skończył Chrystus, ściszając głos
klepiąc przyjaciela po plecach,
łopatki zbliżyły się do siebie.

To nie noworoczne postanowienie
a objawiona prawda
mordercą byłem,
apostołem będę ja!

czwartek, 15 stycznia 2015

RU-486

Wewnętrzna deratyzacja
zainfekowanego ciała,
rozwiń ulotkę
w zastępstwie opiekuna,
zabij głodomora!

Pluj i wyciskaj
tylko się nie udław odżywczym koktajlem.
Mechaniczna ewakuacja,
wydalanie szczątek,
główka, rączki, nóżki w galarecie,
skok w bok i do góry,
krwawy ślad,
zabawa w podchody,
zabije rozdeptane serce.

Mała, niedojrzała i niepewna
tuli do piersi
wyrób z masy tłustej
zapakowany w trumienkę.

O mnie

Moje zdjęcie
"Wszystko mi wolno, ale nie wszystko jest pożyteczne. Wszystko mi wolno, lecz ja nie dam się niczym zniewolić". Paweł z Tarsu