piątek, 18 grudnia 2015

Siedem głów

Alfa i Omega
początek i koniec tygodnia
nienaruszone pieczęcie.
Ósmy dzień,
zamordowana niedziela,
Amen!

Bezrobotny, nieruchomy
i bez wiary
nie chwyci za miecz,
leniwa bestia ma spokojne głowy.

wtorek, 15 grudnia 2015

Rzucanie mięsem

Rzucanie mięsem,
Boże jaki hałas.
Sprywatyzowane mini rzeźnie
pełen zakres usług
nawet w cichą noc.

Mielonka, schabowy i szynka?
Noworodki z pierwszego tłoczenia
wyprute flaki
zassane w kiszkę,
odmładzające odpady,
albo resztki dla psów.

Burczy w brzuchu
mięsożernej mamie.

piątek, 11 grudnia 2015

Adwent

Diabolo LOL,
ale boruta,
nikt nic nie wie,
czeski film.

Sansara
kolejny rozbiór tuszy,
dusza się nie klei,
ciało pozorne,
tasiemiec z letniej telewizji,
nieustanne wędrowanie mięczaka
z rozbitego domu.
Dżannah dla wiernych
zapięty na guzik z pętelką.

No i po co ci to było?
Mało miałeś problemów?
A teraz jest za późno,
zbliża się, nadchodzi!
Uważaj, jeszcze zmieni twoje życie
na dobre!

czwartek, 26 listopada 2015

Gdzie jest generał?

Trup się ścielę gęsto
i wygodnie rozkłada,
niewygaszony mózg lekko pulsuje
ciało nie skończyło gnić,
lepi się od wspomnień.

Dusza z nadwagą, wymyka się
wycieka z resztką spleśniałego nasienia,
twardnieje wypieczona
w diabelskim prodiżu.
Strup zza światów, słodki generał,
wyrywa z zębów złote plomby,
zawraca z odziedziczonym majątkiem,
znowu jest na wojennej ścieżce.

Zamaskowany, dochodzi za plecami,
wznosząc się na palcach
robaczywej stopy.
Wciśnięty w glinianą głowę
blokuje Boskie emanacje.

Zachodni wiatr zerwał pagony,
wyplute landrynki
przykleiły się do munduru,
imitując zabłąkane dusze.
Armia z protez bliskich i znajomych,
budzi się do życia między eonami.

Zarząd Chrystusa został wycofany
na prawie 30 lat,
25 grudnia wraca w nadziei z nową kadrą.
Generał wydał oświadczenie
że on tu rządzi
i nie poda się do dymisji.

środa, 18 listopada 2015

Macho

Macho jak się nie patrzy,
nie śledzi wzrokiem,
tylko wtedy jest bezpieczny.
Podgląda nagie prognozy
za płotu przyozdobionego
oderżniętymi głowami
o zaskoczonych twarzach.

Skończył przecinać brzeszczotem
twarde gardło
na chwałę zdziwionego pana,
nikt nie uwierzy że pomylił
człowieka z psem.

Bez wiary
ssie owłosionego palucha.
Boi się wynurzyć,
drży, kałasznikow się zacina.

Strach paraliżuje,
nie będzie nagrody,
gniją nałożnice w raju,
bezmózgie zombie umierają
tak dużo miały na głowie.

Po drodze miłosierdzia
kroczy Święty Jerzy,
9 żon, które murem stanęły
przed macho,
rozpacza coraz głośniej.



piątek, 13 listopada 2015

Boży prostaczek

Kto!?
Debil, prostak, idiota, niedołęga, bęcwał, frajer, bałwan,
ciemniak, baran, ciul, cymbał, ćwok, czub, matołek,
fajansiarz, niemrawiec, obłąkaniec, szajbus, ciołek, down,
wybryk natury, ciećwierz, niedorozwój, wolnomyśliciel,
nie pół a ćwierć inteligent.

W kolejce czekają kolejne obelgi,
jeszcze brzydsze słowa.
Tuż przed kropką w długim zdaniu
objawiają się wulgarne przekleństwa.

Gdzie on jest?
Musi gdzieś tu być!?
Boży prostaczek nie wskazuje kierunku,
od ukłonów łupie go w krzyżu.
Nie zdradzi tajemnicy ukrytej pod sercem,
czerwieni się, kłamać nie będzie,
milczy.

Ten drugi wyszedł z siebie,
wściekły stoi obok,
bliżej niż myślisz.

poniedziałek, 2 listopada 2015

Matko Boska!

Szaro niebieska biel na niebie
zaraz wstanie słońce,
smażone żółtko
w pozornej aureoli białka.

Matka Boska dotyka ziemi,
w ciemno brązowym płaszczu,
złotej otoczce, na granicy świata.
Nikt nie wie jak długo
jej głowa i ramiona dźwigają
całe sklepienie niebieskie,
widzialnych i nie widzialnych
gwiazd niespodzianek.

Otwarta dłoń,
Niepewna?
3x1 i po wszystkim!

Promienieje,
zejdzie z ikony
w październiku na różańcu.

środa, 28 października 2015

Masz coś w sobie

Masz coś w sobie!
Nie wszystko to jest piękne i dobre
jak urodzinowe życzenia,
trąd nieestetycznie wygląda na zewnątrz.

Masz coś w sobie!
Żal lokatorów równoległego świata
za lodowaty przeciąg
w środku kobiecego ciała
i pijane wspomnienia,
które trudno zmyć
pachnącym żelem.
Może zapomniany bliźniak
nie życzył sobie kontaktu?

Masz coś w sobie!
Zaślinione przekleństwa
zakręcone w słoiku
marynowane bez końca.

Masz go w sobie!
Jest nieśmiertelny nawet po ścięciu głowy
wytrwały i inteligentniejszy od zombie,
Animator gier i zabaw z pałacu strachu
marzy o awansie na diabelskim młynie.

Masz coś w sobie!
Ostrzegał jasnowidz,
lepiej weź się za siebie,
dusze wyjmij z zamrażarki
radzi ksiądz przed spowiedzią.

piątek, 23 października 2015

Okup za wielu

Okup za nas
wydano!

Zepsuła się zupa na kościach,
ascetyczny Belzebub
nagi, kłuje w oczy
nie odgania much nad talerzem rosołu,
służy za lep.
Bratowa Śmierci kończy oglądać taniec z gwiazdami,
odpoczywa, leży na wznak
podnosząc tabliczkę z numerem 10.

I co tam jeszcze słychać
w szerokim świecie?
Po staremu, bez zmian?
Na pewno!?

czwartek, 24 września 2015

Dialog św. Augustyna z Faustusem

Augustyn - Czujesz ciepło, ten dobry wieczór jest dla nas,
nawet jego elementy uwięzione w ciemnej materii.
Faustus - Noc się zbliża!
Unde malum? Znasz odpowiedź, wiesz skąd?
A - Z braku...
F - Oślepłeś, przez wiarę ta zaćma!?
A co z wnuczkiem archonta, naszym wspólnym znajomym,
który żywi się spleśniałym chlebem a jego cuchnące
odchody przenikają ten przeklęty świat.
Przecież poznałeś
niewolników ulepionych z gówna
produkują bez końca nawóz, paliwo dla złego.
Doświadczałeś wizji z dziecięcymi główkami
turlającymi się po placach wojskowych defilad.
Poczułeś ten przymus kopulacji
gorszy niż u zwierząt.
A - Już bez mani, dotykałem zielonej skóry
na wiosennym drzewie. Czuję sól na języku
kąpie się w ciepłym oceanie. Klepie
piaskowe babki na niezliczonych plażach.
F - Kto zgwałcił twój słaby umysł?
Widziałeś kolory w piekle!?
A - Ojcze Nasz słyszałem te słowa nawet na wulgarnego haju.
Jego obecność jest obowiązkowa.
F - Ojcze Nasz? Na pewno nie mój,
nawet swojego taty nie kochałem.
Demon o którym mówisz, zarządza światem,
pali w centralnym piecu, rozgrzewa kaloryfery swoich sług.
A - To z Ciebie krzyczy demon, jest twój,
dobrze go znasz, jesteście zakochani.
Przyjacielu byłego przyjaciela.
Bóg nas odwiedził i został.
Nie dźwigaj gnijącego ciężaru sam,
po przeobrażeniu może stać się darem.

Faustus dziwi się coraz bardziej.
Słyszy z zatkanymi uszami, widzi z zamkniętymi oczami.

wtorek, 22 września 2015

Wibrująca perła

Rośliny strączkowe ciężkie i dojrzałe
zwisają z mocno nasłonecznionego krzaka,
nie poruszone wiatrem ani drgną,
rozgrzane czekają na odpowiedni moment.

Studnia,
droga bez powrotu, tor bobslejowy
wejście do portalu
z wibrującą u szczytu perłą,
nasmarowana, błyszcząca
jeszcze pachnie wodą kwiatową,
miękka nie kamienna?
Prawie gotowa.

W górę do serca,
osłupiały język odpoczywa w środku
budyniowym przeciągu,
Ciało oklejone landrynkami,
zamarznięta ślina,
chwilowe zakłócenia, śnieży,
zimne poty,
Kaj znalazł klucz
do zakodowanego kanału
królowej zimy.

Maminsynek w puchowej kurtce,
zjeżdżają na sankach z wielką prędkością
na sam dół poza horyzont zdarzeń
nie wiadomo czy przeżyje?
Ciężka dłoń z mapą ruchomych żył
rusza w pościg, jest blisko.

Puściły nerwy,
język zaczyna się zsuwać.
Zaciśnięte, pięści
pokłute kolorowymi paznokciami
jeszcze mocniej się kurczą.
Kształt Sfinksa
w pościeli
odjeżdża i wraca.

Brak oprawcy, ofiary nie ma.
oddech kończący,
jęki dalekie uszom.
Otwarte okno, uchylone drzwi
wpadła bryza morskiego powietrza
i tak jeszcze wiele razy
głośniej.

piątek, 18 września 2015

Obrona Jasnej Góry

Potop ciemnej materii,
miarka się przebrała,
czarna dziura wylewa.

Nie poświęcona morska sól
przenika skórzane odwierty,
konserwując świeże mięso na kościach,
włoski nie falują, cebulki uschły.

Na horyzoncie zdarzeń
ujawnili się
mieszkańcy piekielnego przytułku,
armia maltretowanych sierot
z podciętymi rogami,
liczniejsza od ziarenek piachu
na rajskich plażach.

Przepalone obwody, smród białka
palona guma,
lśniąca zbroja,
zerwane guziki,
odpadają łuski na cielsku
odsłaniając dobrze przyprawianą pieczeń
zamiast ciała.
Kapelusz z wielkim rondem
głęboko naciągnięty na głowę
zasłania grymas twarzy
wykrzywionej bólem wiecznego wzwodu.

Ich ciężkie przekleństwa
powoli kruszą wybielone mury
Jasnej Góry,
popęd z wyobraźni rozwija się
na filmowej kliszy,
pornograficzne zjawy przysłaniają niebo.
Jęczą, wrzeszczą, stękają,
pęka bębenek dobosza.

Upokorzony Kmicic
pokuty nie dokończył.
Dzięki ukochanej Żonie jeszcze żyje
a prawie zapomniał jak kochać,
wciska się w igielne ucho
przechodzi na stronę wroga.
Poznał osobiście generała,
którego widzą i czują tylko psy,
służył mu godnie
za przeterminowane prezenty.
Przykryta czarnym jedwabiem
kolubryna gotowa,
dziurawi jak sito uwolnione dusze.

Modlitwa, pięść w serce, głęboki oddech,
Kmicic ostatkiem sił
łapie generała za pagony zrywając gwiazdy,
kręci jego głową, łamie gwint,
kolubryna wystrzeli ostatni raz,
ociężały pocisk zmienia kurs,
czaszka pęka, mózgu brak,
wrogie halucynacje,
armia w odwrocie,
tylko na chwile,
zaraz wracają.
Żona kiwa palcem.


piątek, 31 lipca 2015

Złem dobro zwyciężaj

Złem dobro zwyciężaj,
w osłupieniu uczuć wyższych
podaj, wynieś, pozamiataj.
Zamieszkałego na sztywnym karku
światłego pracodawcę, szanuj
bardziej niż siebie samego.

Śmieciowa umowa z miłością
nie ma żadnej mocy,
do niczego nie zobowiązuje.
Bez fizycznej przemocy
znęcaj się
korzystaj z uśmiechu wolności
więziennego strażnika.

Uprzejme rady,
pomoc temu drugiemu w nas,
dobre słowo ten pobudzający
bliźniego narkotyk,
są jak zwiotczałe mięśnie
wiecznego inwalidy
przyrośniętego do wózka
pchnij takiego do przodu
a wyrządzisz tylko krzywdę.

Powoli schładzaj gorące uczucia
ratuj przed hipertermią,
nie całuj, nie dotykaj
tego co do ciebie nie należy.

Zwycięzca na podium
stoi na baczność,
niech cię zobaczą
ale omijają jak reklamowy słup
z mądrym przesłaniem,
tylko świadomy swojego zła
sztywnieje i zimny umiera
z szansą na kolejne zmartwychwstanie.


poniedziałek, 27 lipca 2015

Przerwa 15 minutowa

Hipermarket postawiony na głowie,
godzina 17:45.

1 minuta: Podwyższone ciśnienie,
konwulsje,
Magdalena przerywa kasowanie.

2 minuta: Upadek , czołganie.

3 minuta: Samo spętanie, rozerwanie na części pierwsze.

4 minuta: Pogrzeb, rozbiór półdusz,
oddzielenie mięsa od kości.

5 minuta Poprawianie makijażu, kremowanie skóry.

6 minuta: Uregulowanie należności.

7 minuta: Skok do zamrażarki z rybami, zamarzanie ciała na kość.

8 minuta: Zimna krew.

9 minuta: Szybka zamiana cen.

10 minuta: Monitory ochrony tracą obraz.

11 minuta: Towary zbliżają się do siebie.

12 minuta: Fantomy klientów znikają.

13 minuta: Chleb i wino produkty pierwszej potrzeby, są dostępne.

14 minuta: Kolejka przed zamkniętym sklepem robi się coraz dłuższa.

15 minuta: Na stołówce hipermarketu
świętuje cała załoga,
nad ich głowami unoszą się białe płomienie,
w dłoniach trzymają cukrowe baranki,
coraz głośniej słychać szumiący wicher i podsycany ogień.

piątek, 26 czerwca 2015

Antykoncepcja przed i po

Piękne widmo, kobyła, suka, kostucha
śliczna bestia z haczykiem na płody,
prawie uśmiechnięta mama
karmiąca wilczury surowym mięsem.

Czarna od sadzy gołębica
schodzi do lądowania między kominami
żeńskiego krematorium,
pękają baloniki,
sypie się konfetti.

Nadzorczyni zameldowana
na początku alfabetu
zrywa czerwoną bibułą.
z magicznej skrobaczki
nowocześniejszej niż ta do warzyw.
W uchylonych, zmysłowo ustach
widać resztki
chrupiącej skóry na zębach.

Masowe urodziny,
świeczki wbite w złamane żebro,
poćwiartowany tort
ląduje na twarzy chudzielca.
Życie w euforii szarańczy nie ma końca?
Myśli toczą się jak bydlęce wagony.

Dzień kobiet,
masowa zagłada w prezencie,
pierwszy dom zamieniony
na wysterylizowaną rzeźnie
eksterminuje robactwo
o różnych kolorach pancerzy,
zagnieżdżony król nie przetrwa.

Czego jeszcze mogą sobie życzyć
drogie i nieświadome
panie?

wtorek, 16 czerwca 2015

Tong Po uczeń Buddy

Tong Po dotkliwie skopał swoje życie,
zwyciężył przed końcem 8 rundy,
przemoc ostudził,
cierpienie pokonanych wrogów rozpalił.
Szlachetny i dobrze ustawiony
kończy z brutalnymi gwałtami,
przeciwnicy ostatni raz
wyciągają rozbite szkło
ze stłuczonej twarzy.

Na ścieżce praktyki
ruch po okręgu, bez wyjścia,
ości stoją w gardle,
agresywne oświecenie,
mnożenie bez tabliczki.

Tong Po zamknięty na cztery spusty
w klasztorze
czystym jak łza nieboszczyka,
nie odpoczywa,
trenuje
ten jeden
śmiertelnie doskonały cios.

Trzęsie się świat
na skruszonych filarach
kopniaki, drgają mięśnie siłą medytacji,
spojrzenie nieruchomego mnicha
nie gaśnie,
łysina dotyka aureoli,
drżą złote posągi,
Budda się boi?

wtorek, 9 czerwca 2015

Boska tyrania

Boska tyrania
zapisana jest w gwiazdach?
Ćwierćbóg wyrósł tylko od łokcie do stopy,
po nocnym maratonie horrorów
kieruje przepełnionym, szkolnym autobusem
nie zatrzymuje się na przystankach,
opuszcza miasto, przyspiesza,
czas mija, panika narasta
szóstkowi uczniowie
nie są gotowi na katastrofe.
Zawiodły hamulce?
W tą objawioną prawdę uwierzyli
nie tylko prymusi.

Przedszkolaki z planety ziemia,
skurczeni do wielkości bakterii,
w skupieniu, jednym głosem przekonają
stwórcę że nie jest prawdziwy,
podobny jesteś do nas,
tylko wczorajszy,
jak postać z kreskówki,
bajki na dobranoc.
Twój uwikłany syn zaczyna się wiercić,
liczy na rewanż.

Boża amnezja
powoli się cofa
od ostatniej wieczerzy.

Poświęcone płody
trzeba dobrze posiekać, obrać ze skóry
oczyścić z ości,
garściami wrzucać do kamiennego naczynia
z osoloną, wrzącą wodą
mocno mieszać,
nikogo nie może zabraknąć,
nikomu nie może być żal,
każdy włos na głowie będzie policzony.
Ucichły jęki otyłych dusz
bliskich zbawienia,
z mocnym postanowienie nie odchudzamy się
i nie umieramy z głodu.

Pożerani żywcem, powoli z chrupani
pieszczą gardło, topią się w smakach,
Cwierćbóg zapiera się, cierpi
nie wolno mu zwracać i pluć.
Cisza,
zupa na wywarze z bożych dzieci
połknięta, powoli trawiona.

Marnotrawny ćwierćinteligent
z wydętym, obolałym brzuchem,
skruszony wraca do Ojca.

czwartek, 21 maja 2015

Głupi i głupszy

Synowie jedynego Ojca,
arystokraci bez dowodu
z dobrego domu, pełnego miłości.
Biedny i bogaty,
gruby i chudy
król i kaleki żebrak,
lobbyści prestiżowej wiedzy.

Drugi niezaspokojony rozgrzanym prętem,
pożądanie doładuje zwycięskim kuponem,
podlizując się motłochowi.
Pierwszy zmordowany, jak z krzyża zdjęty,
niebezpieczny dla otoczenia,
chory psychicznie,
chłopiec do bicia?
Po wieczornej modlitwie
w dobrym humorze
nasłuchują głosów nie z tej ziemi.

Seryjny morderca i ofiara,
wybrakowane towary,
głupi i głupszy,
Na pewno bracia?
Który zmyśla?
Dla Ojca to żadna różnica?

Podwójna natura,
Flip i Flap, liczą do 10
za kare bawią się w schowanego.

wtorek, 31 marca 2015

Tylko nam się zdawało?

Zsunął się lekko z czaszki,
wyszedł z siebie stanął obok.
Triumf życia, tłum fetuje,
toasty z żółci wylewają za kołnierz,
ciała niebieskie grają na nosie.

O matko przenajświętsza,
duchowa siostro,
przestańcie rozpaczać
do niczego nie doszło!
Arcykapłan na znak protestu ciągle nagi,
dowody zniknęły,
cygański alchemik poleruje
gwoździe oczyszczone z krwi.

Koniec dziękczynnych modlitw,
nie ma za co dziękować.
Ukrzyżowanie? Tylko nam się zdawało,
halucynacje są w modzie.
Przypadkiem to nie Szymon Cyrenejczyk
wołał o pomstę do nieba?

Całe to cierpienie pozostawia
tylko niesmak,
na ból głowy nie pomagają
tabletki z krzyżykiem.

I kogo to obchodzi
że złośliwie zmartwychwstał,
świecąc w ciemności
bez pomocy ognia.


wtorek, 24 marca 2015

Szepty z Komodo

Gadzina w ludzkich skórach,
całodobowy monitoring
równoległej rzeczywistości
przez kolorowe szkiełka kalejdoskopu.
Oczy szeroko zamknięte, skurczone źrenice,
potrójne cienie do powiek,
zmiennokształtni, piękni i bogaci,
wiosną wietrzą piramidy z dolarów.

Braterski podzielony na dwa język,
syczy leniwe zaklęcie,
33 stopnie w cieniu,
członkowie tajnych stowarzyszeń
wypełzają z loży,
kręcąc łbem do Apostoła Wróbli,
wygrzewają złote łuski na skałach.
Zainfekowani śluzem
zmodyfikowani nosiciele boskiego obrazu
co siedem sekund myślą o nieprzerywanej
kopulacji i butach z krokodylej skóry.
Reptilianie, którzy sparzyli się z ludźmi
ujawniają zoofilskie skłonności.

Wsłuchując się w szepty
mieszkańców z Komodo
nie trudno uwierzyć
że tylko Chrystus stał się człowiekiem
i nigdy jaszczurem nie będzie.

piątek, 20 marca 2015

Firewall 1982

Monada zdemontowana i podzielona,
kosztowna rekonstrukcja,
brakuje fachowców i części,
nie dojdzie do pierwotnego zjednoczenia.

Przeglądarka ma wtyczki w zaświatach
GG nie rozpoznaje liter,
skype nie łączy z martwymi przodkami,
komórki tracą zasięg,
gardło z krzykiem poderżnięte,
minuta ciszy.
Bóg zszedł na psy,
szuka porozumienia?

Rozgrzana czaszka, przypiekany mózg,
zakłócenia.
Alarm!
Niepożądany kontakt,
blokady uruchamiają się na znak krzyża,
firewall 1982 włączony działa bez usterek
kolejny atak Chrystusa powstrzymany
krzyżowy ogień dogasa.

poniedziałek, 16 marca 2015

Sam XXX

Sam
potomek bankiera wyrzuconego
ze świątyni,
odbezpieczony biznesmen
z błękitnej branży.
Nałogowo nie obecny
w życiu towarzyskim
i na spotkaniach zarządu,
znalazł drogę,
wraca do domu swojego Pana.
Wieżowiec z przyciemnionego szkła
znika w głębokim gardle, burzowego nieba
pożerany jak czekoladowy baton.

Wypaczone drzwi do apartamentu
stoją otworem,
widać światełko w tunelu,
migają diody w plastikowych trumienkach,
syczą gorące reflektory rozstawione po kątach,
włączają się mini kamery wrażliwe na ruch,
zwierzęce skóry imitują tapety,
grafiki ze scenami nawrócenia
Świętego Pawła wiszą nietknięte.

W królewskim łożu
centralnej sypialni z oddzielną łazienką
leży zużyte przed końcem gwarancji
ciało rosyjskiej Ennoii
metr wyżej
dławi się lewitująca dusza
otruta odkażającą substancją,
kąsana boleśnie przez motyle z brzucha
jej wyjątkowa śmierć jest kliniczna.

Na srebrnym ekranie plazmy
pojawiają się i znikają
fikołki z czarnej kanapy.

Samowi z kieszeni na sercu
wypada portfel pełen plastikowych kart,
bezgotówkowe zbawienie?
Nie współczuje ofiarom
zgwałconym przez cztery strony świata,
biedak bez przyziemnych uczuć,
morderca niebieskiego Ojca,
co chwile sztywnieje.

Z Srdjanem, nie doświadczonym reżyserem,
zjeżdża ekspresową windą na parter,
w środku nocy szukają nowych,
jeszcze żywych inspiracji,
portier nie lubi się grzecznie powtarzać.

Wiersz z cyklu 'Samsnuff"



wtorek, 10 marca 2015

Bojowi hipisi ISIS

Co takiego musieli by zrobić
hipisi, bitnicy, pacyfiści
by utrzymać w wieczności
wykreowany przez siebie raj
ukwiecony złotymi chryzantemami
a alchemiczne idee równości
kiełkowały w nie zatrutym
przez koleżankę nienawiść,
psychodelicznym stanie umysłu?

Nic nowego,
wystarczy znowu strzelać
w tył głowy.

środa, 4 marca 2015

Koszmar Hellraisera

Multiwitamina w multi tchnienieniu
wszystkie nośniki duszy wyciekają
na skatowane ciało, nawilżając.
Domina i jej sfora nieaktywna,
umiera z głodu.

Przebudzony Hellraiser
sunie nad ziemią
w pasiaku zamiast piżamy,
kapciach na odrąbanych kopytach,
rozgrzewa atmosferę,
gwiżdże na cuda.
Gorączkowo poszukuje imitacji łańcuchów
cyrografu spisanego na żółtych abażurach ze skóry,
kości ogonowej szatana.
Miedzy małymi żyletkami znalazł tylko różaniec.

Dyscyplina, uległość,
dlaczego nie dominacja?
Dręczy pytaniem asceta,
chłostany, w każde Boże Ciało
przez aktywistów z procesji.
Zabliźniły się czerwone przecinki,
niewolnicy schodzą z haków,
radośnie krzycząc z bólu.

Kolejność się potknęła,
wywróciła do góry rogami.
Nie ma chętnych na plucie,
chłostę, wbijanie gwoździ,
gorący wosk nie spływa po gładkiej skórze,
płomień świec bezczelnie gasi wiatr.

Hellraiser klęczy pod krzyżem
pogrążony w smutku, boleje.
Nieodreagowany uraz,
14 stacji,
żywe rany sprawiają ból
odświeżonemu ciału.
Tych scen nie da się usunąć,
to co ukryte zostało ujawnione,
drzemka ucięta.

piątek, 27 lutego 2015

Spadaj i nie lewituj już więcej

Dziesiątka na tarczy, małe Colloseum,
ponad polem gry wznosi się wieża z klocków
zalana polewą w czekoladowy monolit.
słodki lodzik wbity w zachmurzone usta,
podrapane chmury, niebo się dławi
konstrukcja zaraz runie
na zjawy odessane z białkowej piany
rozczarowanych widzów,
akustyk wyciszył ryk lwów ludożerców
dobiegający z głośnika.
Szymon Mag rozkłada ręce w triumfalnym geście,
skacze z chwiejącego się szczytu.

Spadasz a miałeś latać,
szybujesz w dół
z głową pełną stereo tchnienia,
Duch Święty bije się z myślami
beznadziejnie zadając ciosy,
ciśnie się na usta przez zgrzytające zęby.

W sercu nosze przysięgę królewską Nerona,
który tak mądrze dzielił i mnożył,
zmienił oblicze tej ziemi,
obiecał mi cyrk, moje małpy
i dobrą zabawę z kciukiem widowni,
miałem wzbudzać pożądanie, stopniować napięcie
taki BDSM mózgu, każdej jego części
kończąc na zawsze lekkie obyczaje.

Spadł,
duchowy kupiec leży roztrzaskany
na podgrzewanej płycie stadionu
zgubił ciało, nie czuje ciepła,
złamany kręgosłup, odwrócony krzyż.
Zakopany, zmartwychwstał
dla byłych przyjaciół to bezwartościowy kaleka,
kieruje losem na wózku inwalidzkim.

Szymon kaleki, ojciec herezji
z niepełnosprawną nadzieja na zbawienie.
Piotr próbował już pomóc,
nawracał i krzyczał
spadaj i nie lewituj już więcej!

piątek, 13 lutego 2015

Nieświeża rasa

Nieświeża rasa
Leniwe przeobrażenie?
Zrobią to szybciej niż myślisz.

Każdy inny wszyscy równi,
kolory nabierają znaczenia,
czarno-biała telewizja, zakłócenia mocy
koniec ciemnoty.

Zawirusowany mózg określił płeć,
niestrawiony fragment
ludzkiego mięsa
wysyła śmierdzące sygnały.

Nawet oczyszczone z brudu nasienie
nie daje gwarancji,
rodzinny hermafrodyta
może nie doczekać doskonałego potomka.

Przytuleni masa kochanków
wolna od podziałów,
kakaowe oczy, usta w majonezie
organy płciowe łaskoczą coraz bardziej.

Nie wołają o pomoc,
pogodzeni z sobą,
siłą pogodzą innych.

Tolerancja bez granic,
sesja obowiązkowej radości
strzał w tył głowy
i krzyż na drogę.
Sodoma pomszczona!

czwartek, 12 lutego 2015

Rotmistrz Pilecki

5x1
wszechocean pełen trupa
goście się rozkładają,
narzekają na brak miejsca.
Błękitny szklany dom
podświetlany dach, cztery ściany, akwarium
podłoga wyłożona muszlami,
basen dla każdego.

Schodzi skóra miękką od soli,
pora się przebrać,
zejść z białych pasów,
ruszyć w drogę,
wypożyczalnia karnawałowych kostiumów
nieczynna do odwołania.
Piętro wyżej w mieszkaniu naczelnika,
podkładane w kostkę czarne mundury.
Skończyły się bachanalia za górami popiołu,
kolczasty drut z energią rozplątany,
dzikie wojsko ogrodziło teren czerwoną taśmą.

Poruszona aureola, słońce zachodzi.
Rotmistrz nie karze długo na siebie czekać,
naśladowca doskonałości
teraz i zawsze twój druh, przewodnik,
4859 daje znak
chwytając za serce Łazarza.

Porzucone zwłoki
bawią się w chowanego
niezłomny duch obmywa się z soli,
nie doprawiona dusza,
przechodzi przez ciasną bramę,
mogła zamknąć za sobą drzwi
ale poczeka tu jeszcze
na rozdrożu ze Świątkiem,
w bezsenne noce rozpalając ogniska.

Spada korona, włos z głowy,
licho się piekli zapięte na guzik
gorączkuje w kieszeni munduru,
20 igieł wbitych pod paznokieć kciuka,
ślepe żądze celnie zadają ciosy.
kat nosi maskę, fetysz mordercy.

Jeżeli chcesz, abym pozostawał w ciemności,
bądź pochwalony,
a jeśli zechcesz wyprowadzić mnie na światło,
także bądź pochwalony.*

*Tomasz z Kempis


czwartek, 29 stycznia 2015

Kochana nienawiść

Utyła, skończyła głodówkę.
Fames kochana
napina, pręży mięśnie nie pęka,
karmiona zjełczałym tłuszczem
zeskrobanym ze świętej misy
Fibionitów.
Miękki fałdki na brzuchu
marszczą krótkie paluszki
ząbki ostre jak igiełki
wbijają się w różane sutki,
zaspakajając niezmodyfikowane
pragnienie ministrantów Archonta.

Na zapleśniałych ścianach
schronu opozycji,
rosną polne kwiaty,
podziemny świat oświetla sztuczne światło
tu mongoloidalni krzyżowcy
z wiankami na głowach
ukryli włócznie z prawego boku Chrystusa
relikwie wolnego serca bez tajemnic.

Zakochana Fames
wierna sublokatorka, słodka czekoladka
podzielona na kostki miedzy kolegów,
dobra do lizania, ssania i schrupania,
ruchliwa murzynka a nie wyrób
czekoladopodobny.

Zrobi ci dobrze,
spieniona ślina
złagodzi oparzenia.
Zalotnie wypięta,
widać miejsca ukryte przed słońcem.
coraz silniejsza podnieta umiera
i zmartwychwstaje na życzenie.

Puszczają wodze fantazji,
przedszkolak podpala koleżance włosy,
wielbiciel małych stóp
odgryza palce z umalowanymi paznokciami,
gwałciciele komunikują się werbalnie,
złośliwi dawcy odsysają szpik
odbierając nadzieje bladym twarzom.

Fames zrzuca czarną skórę,
spokojnie ze smyczy się nie zerwie.
Kochana, niewyżyta i wieczna.
pamięta każdego partnera,
opowie o nim dobrym słowem.
Niewolnica i pan
zmieniają jednak pozycje.


wtorek, 20 stycznia 2015

Nie jestem Szaweł

Napakowany, wygolony
z ogonem na czubku głowy
zawsze gotowy na fitness
i ubój rytualny od poczęcia,
lubiłem to robić.

Szlachtowałem
ciemną, niewykształconą masę
młode, jeszcze miękkie dusze,
delikatna, soczysta jagnięcina,
nie oceniona przez Boga.

Jednym cięciem,
podrzynałem gardła płochliwych byków
czarne cielsko zwisało u bramy miasta,
strach było wchodzić i wychodzić.
Przelana krew, czernina
ze zmieszanych duchowo substancji
smakowała najlepiej.

Gotowy na ostatnie tchnienie,
zasypiam na świętych skórach,
śniąc, lewituje poza ciałem
morduje, ofiary losu raz jeszcze.
Wysuszone głowy pozbawiona problemów
robią się coraz mniejsze.
Wykastrowany pies Horusa
leży grzecznie u stóp królowej Izydy.

Droga do Damaszku,
rozbłysk w mgnieniu oka
to nie było elektryczne przebicie.
Cios w splot słoneczny powalił Szawła,
ciemne okulary zsunęły się z nosa.
Spopielone gwiazdy dogorywały
ukryte w sadzy wystrzelonej z komina,
prowizoryczna niebo opustoszało.

Paweł dławi się własną krwią
z rozszarpanego zębami języka
z wydrapanych paznokciami dziąseł,
klęczy z szerokim uśmiechem.
Posiadasz całą wiedzę
skończył Chrystus, ściszając głos
klepiąc przyjaciela po plecach,
łopatki zbliżyły się do siebie.

To nie noworoczne postanowienie
a objawiona prawda
mordercą byłem,
apostołem będę ja!

czwartek, 15 stycznia 2015

RU-486

Wewnętrzna deratyzacja
zainfekowanego ciała,
rozwiń ulotkę
w zastępstwie opiekuna,
zabij głodomora!

Pluj i wyciskaj
tylko się nie udław odżywczym koktajlem.
Mechaniczna ewakuacja,
wydalanie szczątek,
główka, rączki, nóżki w galarecie,
skok w bok i do góry,
krwawy ślad,
zabawa w podchody,
zabije rozdeptane serce.

Mała, niedojrzała i niepewna
tuli do piersi
wyrób z masy tłustej
zapakowany w trumienkę.

O mnie

Moje zdjęcie
"Wszystko mi wolno, ale nie wszystko jest pożyteczne. Wszystko mi wolno, lecz ja nie dam się niczym zniewolić". Paweł z Tarsu