wtorek, 24 października 2017

Z dziejów św. Jana

Jarzysz? To pstryknij włącznik na krzyżu,
neon z niemieckim logiem.
Jarzeniówki szybko się wypalają
świetlisty slasher, drgaj i migotaj.
Za długie, opustoszałe tunele,
przedpokój i korytarze,
porzucone buty ze skóry właściciela,
latające na kurzu, plakaty instruktażowe,
zachowane zasady BHP.

Zaparowane okulary Logosu,
właściciel wydał resztę lżejszą od piórka
jak poparzony wyskakuje z przegotowanej ektoplazmy.
Pieni się wakacyjne nasienie masy
zakatowanej na nieregularnym urlopie.
Jan sam na sam, przemówisz?
Chrystus szałowo osiwiał.
Wygrałeś zrywając całun z odbitką
jesteś negatyw z dowodem,
bóg na rentgenie.

Wirujący seks za krzyżem,
apostołowie w gorącym tańcu
łapią spadające grzanki.
Przekroczona podwójna ciągła,
zgwałcona na dobre landrynkowa świadomość.
Eksplozje na słońcu zamiast objawień
matki Maryi z róż,
uczeń ma oko na Boga!

Jan klasnął otwartymi dłońmi
czoło i kark,
pusty dźwięk,
odzew apokaliptycznego echa z lodówki.
Zakapiorze w siwym kamuflażu
świecisz latarką po oczach
a twój gabinet jest piętro niżej
wizje zarejestrujesz rano.


czwartek, 12 października 2017

Koszmary Chrystusa

Chrystus śnił nie tylko w apokryfach
o suchotach grzesznych kolegów,
których położył trupem.
Koszmar pochłonął liczne ofiary
z wstrząsem bez horyzontu,
wsparciem stępionych ostrzy nadziei.
Na ulicy Wiązów w kotłowni
zapłonął ogień w zabawkowym piecu
chłopca w dzierganym sweterku.
Na jawie komitet rodzicielski świętuje zabójstwo w słusznej sprawie,
czekając na boską adopcję.

Zetnijcie wysokie drzewa
chińskimi maczetami.
Muchy w komunijnych sikienkach
przyspieszają rozkład.
Z bombami w wydętym brzuchu,
onanizują się żony w czarnych chustkach
zasłaniając wypalone kwasem twarze.
Z polecenia mamuśki
wykształceni rzeźnicy skrobią żelastwem
maluszki na krwawe płatki.
Zestarzały się krematoria
w grzejnikach słychać oddech
spopielonego dziadka.
Ojca w jego wszechrzeczy
kradnie imiona pociechom na pogrzebie.

Ale heca i nowy porządek
witaminy z manifestów
odnowy w duchu gołębia.
Jezus po przebudzeniu, osłupiny
nie otwiera oczu.


środa, 11 października 2017

Kazanie Chrystusa w otchłani

Do proroków stał obrócony plecami
w szkarłatnym, wcześniej przefarbowanym płaszczu.
Przestraszyli się go ujawniając
kolejnego legionistę salutującego demonom.
Strach oczyszczał puste żołądki
z resztek,
głód polizał szare komórki.

Królewski synu bez szanowanej matki.
O przeklęty, którego Ojciec
zmusił do widowiskowego samobójstwa.
Mamy wypalone siarką gardła
nie poplotkujemy sobie.

Chrystus stanął na palcach
z tego co pozorne zostały
przebite stopy, dłonie, bok
i spokojna twarz w iluminacji tabernakulum.

Lekko przemówił
do trzech razy sztuka a zawsze się mylicie,
skleroza nie boli.
Czekam aż przejdziecie przez zamkniętą bramę,
nie rozbijając zapieczonych piekielnie rygli.
Ćwiczenia na masę i z masą
nie pomogą.
Wszyscy to, to samo co nikt
nie każdy ma imię Jan co jest od Krzyża.
Zimno tu u was a piece nie mają ciągu.
Wracajcie bez kolejek
na moich warunkach, zapraszam.

Jan Chrzciciel znowu ma głowę na karku,
prorocy rozdrapują stare rany
pod pieprzykiem na plecach.
Przepraszamy Boski Synu nie wszystko
jest dla nas jasne,
dlatego idziemy do diabła.

O mnie

Moje zdjęcie
"Wszystko mi wolno, ale nie wszystko jest pożyteczne. Wszystko mi wolno, lecz ja nie dam się niczym zniewolić". Paweł z Tarsu