środa, 29 sierpnia 2012

Czerwona skóra, czerwony barszcz

W dobry dzień, na samym początku,
choć nie tak blisko kanionu Bryce.
Obok ziemi plemienia meteopatów,
ćwiartujących się wzajemnie,
krawędziami kamieni i skał,
nieodpornymi na takie okrucieństwo i pory roku.
Przy szosie gdzie martwe mulaki czekają aż zwietrzeją im kości.
Tam gdzie poszybował ozdobiony koralikami,
latawiec zamałych indian.
Mieszka bogaty w świetlistą brodę, pełną błyskających świetlików,
myśliwy albinos, nazwany po przemianie czerwonym niedźwiedziem,
najszybszy w ubieraniu futra.

Wyklęty ogniem przez brata, wodza i szamana Orła Bezszpon,
za oparzenia rozgniewnych oczu, czerwonym barszczem z gorącymi na wieki uszkami.
Oto początek gdy wszystko spowiła wyciśnięta mgła krwista jak stek,
skały i góry wykluły się z ziemi,
a niebo przestało rozpieszczać, zaatakowało!
Mrożąc lodem oddech z przeprosinami,
parzyło promieniami słońca wychłodzone ciało,
dusząc tchnienie, które przynosi wiatr,
nawet krew najstarszych mieszkańców stała się bardziej czerwona,
szybciej przepływa, mocno barwi skórę,
wypływając na koniec w kanionie.

Brodatemu niedźwiedziowi rozpina się futro, pękają guziki,
odsłania pępek, stwórcza pieczęć szamana na wzdętym brzuchu.
Myśliwy pogrążony w małym obłędzie,
zbiera kamyczki, karmę dla orła,
wyrywa złośliwie rogi jeleniom na rykowisku,
wynajmuje kabiny turystom za 30 dolarów,
nocami straszy, ryczy, podkrada jedzenie,
czeka na małżeństwo, podróżujących w miłością,
może zdejmą przekleństwo,
śniąc bez lęku o nagiej harmonii,
czerwonym i białym bracie bez futra i piór,
na wieki wygojonych duszach.



środa, 22 sierpnia 2012

Emigracja Asura

Bóg wystawił Asura na próbę,
nie dalej niż pies zaznaczył swój teren.

Był tam, czy go nie było?
Gdzie przeniknął, ścigając się w najdłuższym maratonie?
Do mety nie dobiegł,
zostawił w butelce gazowany dopalacz z żółci bydlecej.

Zbiegł przez igielne ucho by się na nowo narodzić,
zgolił włosy na plecach,
teraz jest szybszy od ryb w ocenie,
gryzie rekiny, żywi ludzkim mięsem z ich wnętrza,
polubił człowieka.

Przeziębiony zimnymi kąpielami,
zaraża bezdechem utopione płuca,
zatyka żyły zwalając z nóg, najlżejszych bez grzechu,
leczy szprycą w serce z wody świeconej,
bez nerwów dla zawału.

Ducha ugasił,
nosi mundur i lekarski fartuch.

Wołam, krzycze!
A wy i tak w bezruchu leżycie,
jak skrystalizowane drzewa z martwego lasu,
moi pacjenci,
na zawsze bezpłodni, ale ciągle z miłością.


czwartek, 9 sierpnia 2012

Wnuczek Archonta

Obok nie całą sekundę później ,
z pękniecia w spleśniałym chlebie,
wycisnął się dziadek Cierń,
z drożdżami dosypanymi do szpiku, potężny wzrastał,
szybką gimnastyką śmiertelnie zamęczył swój spóźniony cień,
w wydętym tobołku pełnym światła, obok emerytury,
złota spinka powstrzymuje Ojcowską darowizne,
przed rozlaniem na świat.

Z tyłu za skrzypiącymi kalanami,
mali archonci z kulami u nóg,
niegrzeczne wnuki,
które zamiast szczęki mają szuflady,
pełne spróchniałych przeklęństw,
poznali każde ludzkie słowo,
dzięki nim żyją unikając samozapłonu.

Dziadek Cierń
co przenika to ja jestem,
głowę posypałem waszym popiołem
z żmijowego plemienia pochodzę,
w chwale śpiewanych ofickich psalmów,
żyje bez wizerunku, lubie pocałunki w policzek.
Jestem Cierń ten jeden z wielu na głowie Chrystusa.

W bramie Tenhausera, atomowym wirze
rozgrzany bez świadomości, wnuczek
uciekinier z zastępczej rodziny Achametha
podpalił ogniem nowotworu feniksa
gniazdo pelikanów karmiących się ostatnimi
kroplami krwi.
Ptasiej mamie z anemią nie pozostaje
nic innego tylko znowu się zakochać.


poniedziałek, 6 sierpnia 2012

72 godziny po...

72 godziny po,
wężowa mama skróciła Uroborosa o głowę,
mocno wgryzając się w gardło by nie mógł połykać.

Tylko chwilę na skale rozgrzanej w słońcu
leży podsmażona ofiara przed życiem,
ostatkiem sił wypełza,
zrzuca skórę do mięsa,
skwierczy jad, rozgotowany śluz,
odrasta głowa.

Niezabezpieczoną mamusię zalewa krew,
jak Hetera po ablucji się pieni,
zanika czas dzieciobójczyni,
w ogonie na szarym końcu.

O mnie

Moje zdjęcie
"Wszystko mi wolno, ale nie wszystko jest pożyteczne. Wszystko mi wolno, lecz ja nie dam się niczym zniewolić". Paweł z Tarsu