piątek, 18 grudnia 2020

Sims

Co zrobisz z zakochanym simem,
który po opodatkowanym numerku
pożarł niewidoczną z ziemi
ciemną stronę twojej duszy?

Boczny tor to dobre miejsce by stracić dla sima głowę?
Czy proroków wyjętych spod biblijnego prawa,
uznasz za gwałcicieli ich młodziutkich żon,
a kapłanów wciskających uczniom tabletki z krzyżykiem za pedofili.
Czy zmieniny w czarnego niewolnika o lateksowej skórze
i higieniczna maseczką na ustach
odbudujesz rodzinny dom,
w pandemicznej rzeczywistości
na którą postacie z gier są odporne?

Z boską infekcją,
pierwszeństwem umierającego stwórcy,
zakochanego sima nie usuniesz.
Jako wykręcony w biseksulne romanse asceta
w przytulnej jaskini żyć będziesz wiecznie.

piątek, 27 listopada 2020

Prank Zbawiciela

Warto poznać ten prank Zbawiciela
ze sceną bezinteresownej miłości jedynaka do ojca
i pozbyć się złudzeń.
Szanować ostatkiem sił najbliższych sercu
ale to rzadko wychodzi na zdrowie rodzinie
pozującej do zdjęcia.

Za grzechy młodości
oczekuj nieuniknionej w nadziei kary,
orzeczonej przez brutalny w swej bezstronności osąd
sztucznej inteligencji.
Po przeliterowaniu surowego wyroku
lepiej nie otwierać spuchniętych ust,
jeszcze muchy wlecą do środka
z wiarą że ich larwom wszystko się należy.
Już w izolacji poza zdrowym rozsądkiem
zanuć pod nosem poranną melodie
o Słowie, które znowu stanie się ciałem.
Teraz żywiej machasz ogonem na widok Pana.

Podzielając żal długopisu do czerwonego wkładu
bez podnoszenia poziomu cukru
zagraj z nieukiem dla wyższych uczuć,
sceny życiowych błędów z wyjątkami
niekończącego sięserialu.

Dzięki szybkiemu odpuszczeniu win
przez dotkliwie pobitych w oficerskim szale żonę, dzieci i psa,
zmiażdżony pod ciężarem zmartwychwstania
kolejny raz możesz zgłosić
usprawiedliwione nieprzygotowanie.

piątek, 20 listopada 2020

Okres Ducha (Joachim z Fiore)

W okresie,
Duch wije się i stęka z chórem podbrzusza.
Starannie wypolerowanej broszki.
nie pieści, nie gładzi
w te przeklęte, boską opresją dni.
Krew przelewa z bólem ściskającym gardło,
maszerując dla nienawiści uzasadnionej
na błyskawicznym piśmie.

Gdy duchom spóźnia się okres
mordują bombą niepełnosprawności,
Animusa refleksie gwałcąc nieświadomie.

piątek, 30 października 2020

Anarcha

Anarcha nigdy nie zagłosuje,
nawet na partie Mojżesza
odrzuci po pierwszym czytaniu jej program
zapisany na pożółkłych zwojach papirusu
z dedykacją Zaratusztry.

Niemy i głuchy zbuntuje się,
wyburzając ołtarze, sklepienia i żebra,
w sanktuarium własnego imienia.
Zalogowany do gry w wirtualnym krematorium,
uratuje żyda i głodnego kapo.
Głowę zawiniętą w całun pomarszczonej skóry
odmładzi w tłustych figach z Sumeru,
reanimując nakremowane duszyczki abortowanych płodów.
Zmywając krew wybieli kły veganina.
Trwając w bezczasie, ujeżdżając wskazówki zegara,
uodpornia gardło prostytutek na lody wyssane z zimnego kciuka.
Cesarską łapka w górę,
zaprosi bestie na prywatną arenę.

Po wściekłym ataku ze wszystkich,
rewolucyjnych stron świata,
na zadeptanym trawniku, ułoży się z koszmarem do snu.
Przebudzony, nie przejdzie po tupach do celu
znosząc konsekwencje pogrzebu wyciszonej chwili.

piątek, 2 października 2020

Umrzesz za psa?

Ludowładztwo ordynarnie brzydzi się
karaluchem z przeźroczystymi organami,
pająkiem rezygnującym z usług fryzjera,
błyskotliwymi muchami na kupie,
żmijami ekshibicjonistkami na placu zabaw.
A całe to boskie stworzenie pragnie żyć bez grzechu,
patrzeć na świat nie tylko spod kamienia
przy ul. Jerozolimskiej.

Demokratycznie odessaną tłuszcze
nawet z kredytem mieszkaniowym,
stać na przygarnięcie i kochanie psa albo kota,
rzadziej świnkę morską i rybki.
A większość z małym wyjątkiem, nigdy nie wpłaci darowizny
z własnego mocno przecenionego bytu,
chroniąc przed tragiczną śmiercią ukochanego pupila.

Więc wyobraźnia jest bez szans i nie dosięgnie
morderstwa z wyjątkowym okrucieństwem
na Ojcowskiej Miłości, złożonej ofiarnie
dla pasożytów i pluskiew wylegujących się
w hotelowej pościeli.

piątek, 4 września 2020

Alieno Mente

Ćwierć inteligent,
wystarczy ćwiartka by ubezwłasnowolnić czas.
Gestem ukrzyżowanego powstrzymać krwawienie księżyca
kakaem zasypać słoneczny kogel mogel
Z fotograficzną pamięcią ran z najsmutniejszej piety,
wylizać się jak pies o poranku.
Na plaży zostawić młodego ćpuna
w towarzystwie mokrej babki
odpornej na słone fale i przeciągi.

Daleko od brzegu pozycjonować słońce
kształtem źrenic,
wywołując sztorm, głuchym być na kazania
i stękanie ław w kościele
przerobionym na klub ze striptizem.
Z pętlą różańca na szyi stoczyć się do grobowca
pod mieszkaniem w nieskończoność zalanego ojca kolegi,
ogrzewając się suchym na wiór całunem z lumpeksu
cierpliwie czkać na rozwój
pozbawionych makabry wypadków.

środa, 19 sierpnia 2020

Dieta cud

Christos umarł z głodu dzięki diecie cud,
szybciej niż słodkie pragnienie pocałowało go w nos.
Tłuste mięso pozbyło się białego,
świadome owady nie skaczą z kwiatka na kwiatek,
w powietrzu nie krążą pyłki
wysmarkane z kominów krematorium.

Złuszczony naskórek przykrywa hodowle larw,
dół w ziemi nie jest potrzebny,
jaskinie można zalać kranówą.
Kości zostały wyrzucone,
psy muszą się zadowolić ościami.

Płomienie domowych ognisk dosięgają
suchych konarów wystrzelonych w kosmos,
ciernie wbijają się mocniej,
owocuje korona królów wycięta z katechizmu.
Opalony wizerunek masowej twarzy,
puszcza do nas oko z zaświatów.

środa, 1 lipca 2020

BLM

Czarnych ewolucja,
czarna rewolucja.
Niedorozwinięci społecznie niewolnicy
walą w pierwotne tam tamy,
dzwoniąc złotym łańcuchem na szyi.
Murzyńskie dupsko spuchło z mocą fast foodów.
Biali właściciele kolorowych kajdaniarzy
zmieniają profilówkę na czarną.

Rewolucja równości,
ciemnieją szlachetne metale,
rozlana krew nie zmienia barw.
Z getta z wzajemnością dla różności
afrykańskie plemiona usuną się same.
Każde życie ma znaczenie,
wypaczenie bez wyjątków.
mordy ciemnoskórych są takie same
jak białych
tylko ewolucyjnie dziksze.


środa, 17 czerwca 2020

Teozoologia

Jörg Lanz von Liebenfel się mylił
ale tak nie za bardzo.
Wiara w boski pierwiastek
przetłuszczających się mas źle wróży,
zwłaszcza w słabości przed przeobrażeniem
żydowskiego Boga.
Nieplanowanym zmartwychwstania,
grillowaniu duszy materią,
zwieńczonego gwałtem dzikich bestii na blondynkach.
Napełnione duchem opakowanie po fast foodzie
unosi się nad śmietnikiem,
srał was biały gołąbek i dupy nie miał.
Nawet w ZOO zwierzaki biegając po szerokim wybiegu,
szybko się męczą,
nudzą z popędem do przywilejów.

Zmierzch bogów, opadają łuski
z pancerzy starożytnych bóstw.
Kończy się wojna i zniszczenie,
taki głupi dowcip
z gumowym wężem przyciśniętym butem.
Przecieram oko, naciągam powiekę
wyjeżdża czołg,
zwierzę, człowiek, dewiant,
ewolucja rodziny pozbawionej Ojca.
Liebenfel zwisa z góry, głową w dół,
nici z powrotu do przeszłości
i chwalebnego zmartwychwstania.
Uroboros pożera swój ogon
w przepełnionym darkroomie.

wtorek, 2 czerwca 2020

Czyste zło

Zły łotr wytapiał tłuszcz z niemowlaków
ratując słabe kości.
Dobry łotr niezainteresowany pochodzeniem
dietetycznych odpadów
wysysał z nich krew dla ratowania młodości.
Nieświadomego, głupota udławi
w nietrwałej kołysce,
trup nieochrzczonego dziecka nie dostąpi zbawienia.

W domu spokojnej starości
nerwowy personel całą noc zmusza zafoliowanych podopiecznych
do oglądania pasyjnych horrorów.
nie pozwala pacjentom po krwawym zakończeniu
przejść na łono Abrahama.
Nawet babcia odporna na okrucieństwo
nie łączy się w bólu z zamordowanym wnukiem.
Tylko Mroczny Starzec uronił czystą,
pozbawioną przypraw łzę za Chrystusa
po widowiskowym przejęciu brutalnego przestępcy,
wleczonego na sznurze u szyi do raju.
Czyste zło traci swój cenny czas?

piątek, 15 maja 2020

Śmiechłem

Pandemia euforii
przesyt czekolady i witamin.
Umieraj ze śmiechu na zdrowie
koniecznie w niedopasowanej marynarce,
przykrótkich spodniach w kant,
eleganckich butach
na stopach bez skarpetek.

Humor dopisuje się do śmierci,
powiększone kwasem usta, ssają kciuka
z dogryzania pękają powietrzne poduszki.
W głębokim śnie rośnie nostalgia mleczaków,
dla krwawiących dziąseł nie ma już nadziei.

Wyje syrena policyjnego auta na baterie,
hałaśliwy bachor nie zdążył się rozpuścić.
Zakochany w młodych chłopcach klaun,
reinkarnowany po szczepionce
wyłazi z worka pochłaniającego brzydkie zapachy.
Na kolanach ćwiartuje postacie z kreskówki
składa ręce do modlitwy
tato na gwałt nauczył.
Nocny Joker jeszcze truchleje.

piątek, 24 kwietnia 2020

Uszczypnij mnie

Uszczypnij mnie Wielka Nierządnico
bo drętwy nie wiem co tracę.
Daj z liścia, pstryknij w zatkany nos
odblokuj gruczoły babilońskiego potu,
niech go znowu poczują.

Miało być tak pięknie,
a wyszło jak zwykle
kończąc dotkliwym dla serca
oczekiwaniem wiosny.
Nawet szczęściarze umierają z pytaniem
na wysuszonych ustach
czy zmartwychwstaną ze swoim nowotworem na sąd?
I czy otrzymają nagrodę za wyhodowanego
w nieświadomości pasożyta,
tak dobrze odżywionego w ciele pacjenta?
Wierzą że Bóg kocha wszystkie żywe organizmy,
z szóstką z miłosierdzia.

Pełzając jak było na początku,
z postępującą martwicą organów,
rozerwani zabawą w strzępach radości,
dotarliśmy z mięsem armatnim
na front nieba.
Osłupiony rachunkiem sumienia kapelan
podjarał się nierealnym grzechem zaniedbania.

piątek, 3 kwietnia 2020

Pistis Sophia

Sofia pragnęła dzielić bezgotówkową miłością,
z wielkim walentynkowym serduszkiem
ukrytym pod jędrnymi cycuszkami,
poduszkami dla pryszczatych chłopców.
Goła skakać z kwiatka na kwiatek,
uzdrawiać tyłkiem zgniecione pszczoły,
zmieniać w histerii płeć młodych planet
i wystrój domku tylko dla lalek.

Bydle co ją podstępnie przeleciało
z bólem krzyża zwalniając tempo umierało,
szczytując w przeciągu,
zdążyło otworzyć wszystkie drzwi.
Niezaspokojony wiatr
świszcze po pustym wnętrzu
niepracującej bogini,
syczy przypominając wkurwionego węża.

środa, 1 kwietnia 2020

Apokatastaza

Choćby archonci nie gniewali się srogo
na dobrych w mistyczne klocki misjonarzy,
którzy z prędkością światła znikali im z oczu
dalej niż na drugą półkule,
kucając wesoło po licznych pleromach.

Nawet gdyby legiony demonów bez wyjątku,
wylizały się wzajemnie, oczyszczając rany do kości
wyręczając robaki,
nie mając sobie dobra za złe,
czyli nic nie mając.
A agresywny z zasady ojciec pantery
nie pożarł małoletniej córki.
I na dopust Boży odłączyli National Geographic,
kablówkę, internet,
w zapomnienie poszło i nie wróciło
sępienie sąsiada o cudzesy.
To piekło na pewno nie będzie puste,
wino i środki zwiotczające mięśnie
same się nie rozmnożą.

czwartek, 26 marca 2020

#zostań w domu

Chrystus nie przyszedł,
został w niebieskim domu
nie daje znaku życia,
nie odbiera wiadomości,
nie łączy się zdalnie w modlitwie.

Zainfekujemy rebelianta miłością do korony,
intronizujemy na króla wszechświata.
Bo nie chcemy gadać do ściany,
interes nie idzie,
seanse nienawiści tracą głębie,
wycałowane święte obrazki wypadają z portfela.


piątek, 6 marca 2020

Pozory mylą

Nie poznałem osobiście Jezusa żywego
w modlitwie i na fitnessie.
Nie wierzę w Chrystusa martwego
ani grubego, chudego
ogolonego,
brodacza reklamującego maszynki gillette,
niskiego, wysokiego,
długiego jak z okładki świerszczyka.
Zagapiłem się tylko na rasowo podzielonego guru,
śmieciowych matek kopulujących na słońcu,
złośliwie mieszającego mleko
z piekielnie czarnym espresso.

Wierzę w miłość doskonałą inną już nie,
w Boga podzielonego na trzy,
unikającego złego dotyku
najeżonych dogmatami kapłanów,
chroniących poświęconego podwórka.

poniedziałek, 24 lutego 2020

Czarny kapelan

Zmień styl pisania kutasie
bo mi skonsolidowane bluzgi stoją w gardle,
wulgarne wiązanki trudno przepchnąć,
nie spływają ściekiem dalej.
Gorejące serce nie gaśnie.
Chryste! Skup się na zbawieniu
bo wygląda na to że ci zwisa
jak garmażeryjne bluźnierstwo zafiksowanych kanibali.

Jezus jest zły,
duchowa wścieklizna złośliwie wygina mu palce dla szatana
jak na płótnach dawnych mistrzów, czarnych koncertach.
Kabluje że paciorków w natchnieniu nie zbierasz,
nie fikasz nóżkami do góry w zielone świątki tarzając się w trawie.
Gorejący pasożyt ciągle przypomina siłę swojego imienia.
Słuchaj więc kiedy proszę,
bluzgiem zamieniaj modlitwy do Matki Boskiej w zaklęcia,
psalmy grzecznie śpiewając na dachu

piątek, 7 lutego 2020

Netflix

Bez przynudzania dotkliwie oklepaną segregacją,
nawet na czarną kieszeń,
międzynarodowa usługa wciśnięta na każdy język,
wystarczy otworzyć szeroko usta.

Pokojowa aranżacja głębokiego gardła
chujem atrakcyjnego kolonizatora,
może w martwym sezonie
dozgonnie uzależnić wyobraźnię
od erekcyjnej pompki.



środa, 22 stycznia 2020

Arbeit macht frei

Dla nieskazitelnej bieli czaszki i piszczeli,
złamanego na szczycie krzyża.
Wyświęcanych tłuszczem w rosole oczu.
Duszy uciskanej przez tuszę, zalanej tonami gówna.
Prostowanego moralnie kręgosłupa.
Niewinnych dłoni obmywanych z krwi Chrystusa,
wampira po liftingu.
Ascetycznie wysuszonych stóp,
na których nigdy nie było nawilżającego kremu
ani czerwonych butów papieża.

Delikatnie uciskani, ciężko się napracujecie.
Dzień i noc głodując na wegańskiej diecie cud,
łapiąc się trawy.
Pełni wdzięczności będziecie pamiętać o bajkach na dobranoc
z dobrym zakończeniem, które jest bliskie,
obcisłej piżamie, wygodnej pryczy chroniącej od mokrych snów.
Koniecznie celebrując wysterylizowanie potwora
z zawszonego wnętrza.

Wybawieni oblubieńcy,
wypieczone czarne bochenki chleba
z chrupiącą skórką.
W worek zapakowani, udekorowani wstążeczką dla jedynego oka.
Ze smakiem skonsumowani, przemieleni i wypluci
przez żydowskiego Boga.

środa, 15 stycznia 2020

Megi burdelmama

Jeszcze to potrwa
a może paruzji nie będzie?
Świętoszek wychylił się za grzechy
i został ukrzyżowany w suchym kącie mojego oka,
na obrazku od przystojnego księdza.

Uwierzcie? Z doświadczonej burdelmamy świętej nie będzie.
Złośliwie tarzałam się tumanach kurzu
a On rękę wyciągnął,
na sekundę uwolnił od spadających kamieni,
kruszynką chleba częstował.
Biegłam co sił w udach pod krzyż wyprzedzając dziewczynki
w ładniejszych sukienkach.
I nie znikam na dobre,
napalona usycham w mokrych snach.

Bez łaski, mesjaszy uwodziłam na pęczki.
A ten Jedyny czy wróci?
Mam to w dupie,
ona zawsze przejmuje kontrole.

piątek, 10 stycznia 2020

Black Friday

Taniej jest tylko w raju,
czarne foliowe worki o zapachu truskawek
wypełniły się po uszy,
są jeszcze cięższe choć nie tyją.
Ofiarę promocji nawet rodzona matka nie rozpozna
tak zmasakrowana
a do krwawych walentynek daleko.

Cel łatwo stracić z oczu, zapomnieć,
popaść w pychę z towarem, który ma się w koszyku,
jaka szkoda że babcia umarła
i nie ma kto napisać karteczki z pamięci.
Głęboko w dół, po przecenie
Arka Przymierza z całym wyposażeniem,
utknęła w chińskim magazynie,
izraelski adresat nie istnieje.
Wytrwale czekając do kasy,
można rozerwać się wspólnie w marzeniach
z egzotycznym granatem.

W zadumie gorączki zakupów
na łeb, na szyje, ze skręconym karkiem,
pod czachą się dymi i rodzi pytanie
do kurwy nędzy, pana tego świata
wszystko w czarny piątek tanieje
czemu nie zmartwychwstanie!?

O mnie

Moje zdjęcie
"Wszystko mi wolno, ale nie wszystko jest pożyteczne. Wszystko mi wolno, lecz ja nie dam się niczym zniewolić". Paweł z Tarsu