środa, 23 października 2013

Niedojrzały Mag

Hałaśliwy pierwszym krzykiem
ogród Euanthesa
z miejscem porodów
na wybrukowanym biało-żółtą kostką,
jajowatym placu.

Odrastają przycięte żywopłoty
w kształcie serc przebitych strzałą,
nisko nad trawnikiem w gorącej mgiełce
roznosi się woń rozlanej zupy rybnej
według przepisu Jowisza,
żyzna i zagotowana ziemia paruje,
Dionizos skończył budować saune.

W centrum stoi marmurowa fontanna
ozdabiana rokokowymi kwiatkami
z najdroższych, porozbijanych nagrobków,
tryska z niej bez końca
przelana krew.

Służki opasłego playboya
pragną rodzić na jego warunkach,
bez promieni słońca na skórze
na zroszonej winem trawie
z przykurczonymi nogami
trzymają się za kolana w ciągłym napięciu
waciki na oczach powstrzymują łzy
na głowach zamiast włosów,
wyrastają sztywne od lakieru peruki
z powpinanymi w środek
kolorowymi metkami o jednakowej cenie.

Jeden, dwa, trzy
skurcze są coraz silniejsze
przygryziona pępowina,
już tu jest, on żyje, urodziły.
Szymona trzeba poskładać,
skleić w jedno,
ma wiele matek,
ojciec się zgubił.

Maleńki mag wbiegł miedzy krzaki
święcący, nabłyszczony oliwką
zbiera do kolekcji
porozbijane główki maszkaronów
ze zburzonej świątyni Chrystusa Króla,
zjada resztki opłatków z tabernakulum.

Powoli jego serce przestaje bić
to dziedziczne,
ojciec za młodu,
przeszedł dwa zawały,
Duch Święty przyznał mu rentę.
Pączuś Szymona znowu drga,
jeszcze chwila dla życia.

Piękniś mag szykuje się na podryw
skóra zabalsamowana, twardnieje,
białe loczki na głowie
nie przestają się wić,
oczy podkreślone czarnym tuszem do rzęs
ze strachu wypatrują rodziców,
wklęsły brzuch poklepują setki dłoni,
mały siusiak zwisa w dół
jak na posagu rzymskiego bóstwa.

Szymon osłupiał trwa w stuporze,
słucha przyspieszonych oddechów,
panie i panowie coraz szybciej dochodzą,
sztywna dusza musi wślizgnąć się w jego ciało
wejść i wyjść bez uszczerbku na zdrowiu,
gdyby się nie udało
to seksualny zaklinacz,
Szymon Mag zostanie na zawsze
w hałaśliwym ogrodzie,
sam jako nieruchomy posąg.


czwartek, 3 października 2013

Dirty Dancing

Dwanaście błyskających w tańcu świadomości,
jak żarówki w wypalającym się neonie,
na wysokim młynie z wesołego miasteczka,
albo diody elektrycznego hula hop,
kręcącego się na biodrach.
Wirują w słonecznych spiralach.
W najgłębszym transie z odpiłowanymi rękami,
próbują uwolnić się z objęć wygasającego partnera,
zdradzają, ratując resztki tlącego się żaru.

Dionizos w zastępstwie Chrystusa traci kontrolę
nie przyciąga już z taka siłą
jak czarna dziura bachanaliów
z wyrwanego ramienia
w cieniu półksiężyca,
wycieka dla nowego życia.
Pojawiają się zakłócenia, śnieżna zamieć,
czołówka programu tylko dla dorosłych.

Błyskające świadomości w ciągłym ruchu
siłownia, aerobik, taniec,
brudne myśli, czysta skóra.
gniją paseczki żył
krew spływa do wiader,
co łaska, ofiara dla fachowca.
To dobry robotnik,
dokarmia i odświeża
rozpuszczone słońcem bóstwa.
Na ich językach magazynuje wode święconą.

Dionizos najgłośniej ryczy
do porzuconych aparatów słuchowych,
telewizor sprzed wielkiego wybuchu
generuje zakłócenia.
Świadomości mocnej błyskają,
kopulując w rytmie filmów porno.
W finale po złotym strzale,
ociemniałe trupy podnoszą się do tańca,
geriatycy ostatkiem sił naciągają zmarszczoną skórę,
radosny delfin wykonuję ostatni skok pod publiczkę.
Sklejone ciała, nierozerwalne bez świadomości,
bez mocy tajnego wyboru,
zaklęcia wolnej woli,
tańczą i tupią,
trzeszczy scena
zbita ze spróchniałych trumienek.

Dionizos skleja kolorowe kartki
z bloku pierwszoklasisty,
sypiąc brokat,
tworzą dwanaście nowych,
pięknie błyskająch świadomości.

O mnie

Moje zdjęcie
"Wszystko mi wolno, ale nie wszystko jest pożyteczne. Wszystko mi wolno, lecz ja nie dam się niczym zniewolić". Paweł z Tarsu