piątek, 29 kwietnia 2016

Domus Ecclesiae

Pochłaniacze nudy
przeobrażenie, transfiguracja,
kto w XXI wieku
ma na to czas?
Może wieczność się kończy?

Poza trwałym miastem,
Ukrzyżowany zsunął się z czaszki
na poranne spotkanie
w pokoju dziecięcym,
małej jaskini pod biurkiem,
wysportowani prorocy,
duchy przodków
oczyszczeni z pośmiertnych plam,
bez strachu, żegnają się
już skończyli.

Mój Boże nie wiedziałem,
że cud wypełnia się co godzinę,
nie tylko w niedziele.
Reanimacja dziury po sercu
na dworcu albo w sklepie,
złoty defibrylator traci napięcie,
zbieramy się do marszu.

Martwy i skostniały
trafił celnie, wrócił na skróty,
wykonuje zadania w pokoju
woda zmieszała się z krwią
ciało podzielone.
Ofiara spełniona.

Wracaj w odwiedziny,
to twój rodzinny domu
nikt nie zamka go na noc.
Cierpliwy Ojciec
nie miał nadziei dla posłanego Syna,
trzasnął tylko drzwiami na do widzenia.
Ciągle jest obecny,
choć nie podnosi ręki do góry.


wtorek, 26 kwietnia 2016

Niepełnosprawne herezje

Niepełnosprawne herezje
ręka, noga, mózg na ścianie,
części zapasowe
zarekwirowane na do widzenia
przed poczęciem?
Nie zdążyły się wykształcić
na organy do przeszczepu?

Wybrakowane bozie,
kalectwa,
po co takie się rodzą
mieszając we wszechświecie.
Głusi, ślepi z tępym wyrazem twarzy.
Z wózka taki nie wstanie
żeby się ukłonić panu tego świata,
wznoszą tylko rozbiegane oczy ku niebu.

Heretycy,
opozycja dla doskonałych w harmonii,
nieświadomy bunt
pozbawiony chwały szóstkowego ucznia.
Bezinteresownie, bez zysku,
wszystko im trzeba tłumaczyć,
wszystko za nich robić,
a oni i tak wiedzą lepiej,
widzą więcej.

czwartek, 14 kwietnia 2016

Boska ewolucja

Bóg jest na wysokości, człowiek
na niskości.
Bóg to bóg, człowiek
to człowiek.
Każdy u siebie, każdy
w swoim domu*.

Rozdrażniony,
z niepokoju trzęsie się
ziemia.
Kiwa małym palcem
w najcięższym bucie,
zaraz zdepczę żyzne pole,
złośliwy!

Oszczędza wodę,
długo nie bierze prysznica,
wieje chłodem,
budzi zimnem na ustach,
otworzył na szeroko drzwi lodówki,
grzmieć będzie przejedzony.

Opiekun za dychę,
krzyczy z głuchym echem
w czarnym lesie,
drży we wnętrzu jadowitych węży,
kąpie się na falach tsunami
za granicą oceanu.

Daj nam już spokój,
chcemy radzić sobie sami.
Znajdziemy pod wycieraczką
klucz do bramy Babilonu,
skończymy budowę
wieży zmieszanych języków,
postawimy drapacze w chmurach
z pięknymi widokami na przyszłość.
Strachy przed Tobą wymordujemy
wzajemnym zaufaniem.
Staniemy się jak ten jeden mąż
Bóg-człowiek
Ofiarny grosik dla Boskiej chwały
wypadnie z małej kieszonki na sercu.

Niekończąca się ewolucja Boga,
nie porzucił nadziei
umiera by żyć,
Koniec lenistwa.

*Prastara pieśń afrykańskiego plemienia "Fang".


środa, 6 kwietnia 2016

Widziałem martwego Chrystusa

Fakt nie autentyczny?
Bułka z masłem,
uratuj się sam!
Boże mój! Nie możesz?
Jasne, musisz dymać
pod Boskie dyktando.
Ciało do kości zaorane
metalowymi haczykami,
odbity mózg nie zbiera myśli.
Łatwiej umiera spełniony król?

Jestem zły i niecierpliwy
słoneczko nie chcę rozchmurzyć buzi,
stoję w Ojcowskim zaćmieniu
pod trupim krzyżem,
wcześniej widziałem już nieboszczyka
tamten był chociaż z rodziny.

Prywatnej wścieklizny
nie zna dzika zwierzyna,
trudno się powstrzymać,
zamyka się pięść z kamieniem,
z twardniało czoło
gotowe na wyprowadzenia ciosu
i z głowy.

Sam się przebrałem w kaftan bezpieczeństwa.
Pod paznokciami zostały resztki farba
z barokowych pejzaży Getsemani.
Rozdeptałem wzgórki łonowe,
rozłupałem czaszka
na której się wykonało.

Już nie rosnę,
czekam na ratownika
w niemocy, nudnej agresji,
zamiast umierać
w modlitwie od rana.

O mnie

Moje zdjęcie
"Wszystko mi wolno, ale nie wszystko jest pożyteczne. Wszystko mi wolno, lecz ja nie dam się niczym zniewolić". Paweł z Tarsu