piątek, 17 października 2014

Kamienna 59

Generalski kurhan
wypełniony, kawałkami ciał
zwyciężonych wojowników Lumerii,
kośćmi połamanego szkieletu
zrujnowanego w 59 sekundzie miasta
jedynego na kontynencie Mu,
obok Wrocławia.

Po drugiej stronie ulicy,
osiedle obcych,
wznoszą się dziesięciopiętrowe
megality z oknami na przestrzał,
otaczają święte place
z huśtawkami i piaskownicami,
małe izolatki pełne są Szaraków
oczekujących swojego lotu na 97 planetę
poza naszym układem,
z przesiadką na komecie Hale-Boppa.
Dyski ukryte w piwnicach
straciły moc,
są jak dusze w starym żelazku,
ciągle rozgrzane ale za ciężkie
by poderwać się do lotu.

Alejką zarażonych kasztanów prowadzi
do najdroższych za życiu po życiu
żydowskich świątyń,
mogił nie używanych od nowości rabinów.
O poranku budził ich pukając
w grobową płytę
Dawidowy duch zwycięzcy.

Akademia wróżbitów ekonomii
ciągle używa liczydła,
mierząc wszechświat i okolice,
kupują schrony i trumny
w zależności od potrzeb.

Centrum Kamiennej,
59 sekunda,
oko do ziemi,
wygasły krater zalany woskiem
z gromnicy Jaldaboatha.

Dwu piętrowy dom
stał tam długo
okaleczony i ranny
od artyleryjskiego postrzału
z trzema kamiennym schodami
przy wejściu,
chropowata, bordowa cegła
jak skóra przykrywała mięśnie,
pod 1 mieszkała dusza.
Chmura lakiery na siwych włosach,
uśmiech nie z tego świata,
babcia Danusia i jej nauki
o antidotum na smutne trucizny.

Dom poza horyzontem zdarzeń,
6 mieszkań, piwnica otchłani,
igielne ucho,
brama do innych wymiarów,
exodus świętych już się zakończył?

Zgryzienie zorzy w pigułce
przywróciło pamięć,
dom zapadł się pod ziemię,
krater zaczyna dymić,
trucizny są coraz silniejsze,
Ouroboros został ojcem,
mieszkańcy lśnią wędrując po świecie,
zmianom końca nie widać,
3, 2, 1 strat,
do biegu z grobowca w nieznane.

czwartek, 9 października 2014

Powtarzajcie w świetle

Spontaniczna samozagłada,
wyniszczenie, krajobraz po bitwie,
ani jednego trupa?
Chaos w czerwonym gardle
zaklęcie "zamknij się" wystarczy
nie pada ani jedno słowo,
przegotowana, wrząca krew,
nie oczyściła się z toksyn
przerażone serce przyspiesza,
tracąc nadzieje.

Zbiórka datków na nieistniejący lek,
charytatywna orgia zainspirowana
wyobraźnią Anthroposa sfilmowana.
W starym kinie
nie było wcześniej takiego porno,
dla dobrych ludzi,
w czarnych okularach
bez podziału na role i rasy,

Końcowe napisy,
pojawia się piekielna łuna
zamiast słońca.
Człowiek się nie opali na plaży
ciepło będzie tylko pozorne, energooszczędne.
Pamiętasz Lucyferyczny pęd ku światłu
i tak jest lepszy niż ten ćmy.

Dusza się dzieli, nie wydaje drobnych
wzmocniona Ojcowska witaminą
potrafi jeszcze potrząsnąć ciałem,
lepiej od szamana, niemowlęcia z grzechotką.
Skóra i kości coraz lżejsze, opadają,
nie śniły nawet o wysokich lotach,
ubytek kilku gram wystarczy,
zagotowana wewnętrzna substancja
znowu się na chwile odłączy.

Bankruci spod krzyża
wymazują swoją historie kredytową
będą pożyczać,
ból kręgosłupa nie znika.

Z ekranu poraża najjaśniejszy błysk
zakłócenia nie znikają
migają przed oczami,
mrówki nie obudzą się wiosną,
widzowie wychodzą z kina
przed końcem seansu.
Co mówię wam w ciemności,
powtarzajcie w świetle.


O mnie

Moje zdjęcie
"Wszystko mi wolno, ale nie wszystko jest pożyteczne. Wszystko mi wolno, lecz ja nie dam się niczym zniewolić". Paweł z Tarsu