środa, 22 stycznia 2020

Arbeit macht frei

Dla nieskazitelnej bieli czaszki i piszczeli,
złamanego na szczycie krzyża.
Wyświęcanych tłuszczem w rosole oczu.
Duszy uciskanej przez tuszę, zalanej tonami gówna.
Prostowanego moralnie kręgosłupa.
Niewinnych dłoni obmywanych z krwi Chrystusa,
wampira po liftingu.
Ascetycznie wysuszonych stóp,
na których nigdy nie było nawilżającego kremu
ani czerwonych butów papieża.

Delikatnie uciskani, ciężko się napracujecie.
Dzień i noc głodując na wegańskiej diecie cud,
łapiąc się trawy.
Pełni wdzięczności będziecie pamiętać o bajkach na dobranoc
z dobrym zakończeniem, które jest bliskie,
obcisłej piżamie, wygodnej pryczy chroniącej od mokrych snów.
Koniecznie celebrując wysterylizowanie potwora
z zawszonego wnętrza.

Wybawieni oblubieńcy,
wypieczone czarne bochenki chleba
z chrupiącą skórką.
W worek zapakowani, udekorowani wstążeczką dla jedynego oka.
Ze smakiem skonsumowani, przemieleni i wypluci
przez żydowskiego Boga.

środa, 15 stycznia 2020

Megi burdelmama

Jeszcze to potrwa
a może paruzji nie będzie?
Świętoszek wychylił się za grzechy
i został ukrzyżowany w suchym kącie mojego oka,
na obrazku od przystojnego księdza.

Uwierzcie? Z doświadczonej burdelmamy świętej nie będzie.
Złośliwie tarzałam się tumanach kurzu
a On rękę wyciągnął,
na sekundę uwolnił od spadających kamieni,
kruszynką chleba częstował.
Biegłam co sił w udach pod krzyż wyprzedzając dziewczynki
w ładniejszych sukienkach.
I nie znikam na dobre,
napalona usycham w mokrych snach.

Bez łaski, mesjaszy uwodziłam na pęczki.
A ten Jedyny czy wróci?
Mam to w dupie,
ona zawsze przejmuje kontrole.

piątek, 10 stycznia 2020

Black Friday

Taniej jest tylko w raju,
czarne foliowe worki o zapachu truskawek
wypełniły się po uszy,
są jeszcze cięższe choć nie tyją.
Ofiarę promocji nawet rodzona matka nie rozpozna
tak zmasakrowana
a do krwawych walentynek daleko.

Cel łatwo stracić z oczu, zapomnieć,
popaść w pychę z towarem, który ma się w koszyku,
jaka szkoda że babcia umarła
i nie ma kto napisać karteczki z pamięci.
Głęboko w dół, po przecenie
Arka Przymierza z całym wyposażeniem,
utknęła w chińskim magazynie,
izraelski adresat nie istnieje.
Wytrwale czekając do kasy,
można rozerwać się wspólnie w marzeniach
z egzotycznym granatem.

W zadumie gorączki zakupów
na łeb, na szyje, ze skręconym karkiem,
pod czachą się dymi i rodzi pytanie
do kurwy nędzy, pana tego świata
wszystko w czarny piątek tanieje
czemu nie zmartwychwstanie!?

O mnie

Moje zdjęcie
"Wszystko mi wolno, ale nie wszystko jest pożyteczne. Wszystko mi wolno, lecz ja nie dam się niczym zniewolić". Paweł z Tarsu