Dla nieskazitelnej bieli czaszki i piszczeli,
złamanego na szczycie krzyża.
Wyświęcanych tłuszczem w rosole oczu.
Duszy uciskanej przez tuszę, zalanej tonami gówna.
Prostowanego moralnie kręgosłupa.
Niewinnych dłoni obmywanych z krwi Chrystusa,
wampira po liftingu.
Ascetycznie wysuszonych stóp,
na których nigdy nie było nawilżającego kremu
ani czerwonych butów papieża.
Delikatnie uciskani, ciężko się napracujecie.
Dzień i noc głodując na wegańskiej diecie cud,
łapiąc się trawy.
Pełni wdzięczności będziecie pamiętać o bajkach na dobranoc
z dobrym zakończeniem, które jest bliskie,
obcisłej piżamie, wygodnej pryczy chroniącej od mokrych snów.
Koniecznie celebrując wysterylizowanie potwora
z zawszonego wnętrza.
Wybawieni oblubieńcy,
wypieczone czarne bochenki chleba
z chrupiącą skórką.
W worek zapakowani, udekorowani wstążeczką dla jedynego oka.
Ze smakiem skonsumowani, przemieleni i wypluci
przez żydowskiego Boga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.