poniedziałek, 23 grudnia 2019

Nieślubny syn Boga?

Nie syn ani nawet bękart,
piąta woda po kisielu,
pokrewieństwo bliskie zeru.
Nieznany Ojciec ulotnił się
z dziedzicem i wiatrem w polu.

Półsierota zapuszczonej eonami Sofi
zużytej jak gumowa lala,
z zalizanym pępkiem świata.
Wychowanek patologicznej pleromy,
dobrych wujków z Darkroomu.

Niekoronowany pan wysmarowanego gównem kosmosu,
idol faryzeuszy i najwyższych sędziów.
Seryjny samobójca wskrzeszany grzechem,
częściej niż by tego sobie życzył.
Po chuju upozorował ten świat
z boskim parciem na porcelanę.

Chrystusowi ukrzyżowanemu utoczył błękitnej krwi
po transfuzji siłą posadzony na tronie.
Utopiony w błagalnej modlitwie,
zamilkł na zawsze,
szturchając czasem kółko różańcowe.

czwartek, 5 grudnia 2019

Moje królestwo nie jest z tego świata

Moje królestwo nie jest z tego świata
ani w żadnej rzeczy, która z niego jest.
Wyciszyłem głosy z radioodbiornika,
zrehabilitowałem kosmiczne szumy.
Rano budzi mnie żałosne wycie psa nad grobem Pana,
ubita piana nie schodzi mu z pyska.

Toksyczne szczepionki trują a miały chronić,
nawet kundle nie chciały z nich korzystać.
Co roku wrzucam pod choinkę
z litością godną pogardy
kości z resztkami mięsa,
bezduszny prezent dla pupili.

Stoją w gardle, sztywnieją
modlitwy bez sensu i końca,
zmieniają się w ciężką infekcje,
zapalenie odbierające głos.
Prośby konfidentów, wazeliniarzy,
świętych spaślaków, którym przeszkadza tłuszcz w rosole
i śmieciowe światło w ciemności wszechświata.

Kończcie bełkotać,
nie słucha was nawet leniwy prorok.
I na litość boską zmieńcie zdartą płytę
z zapętloną mantrą wc potrzeb.
Podkręcam na maksa relaksacyjną muzykę.

wtorek, 5 listopada 2019

Pochłaniacz trupów

Wielkie żarcie na bezwzględnej wysokości,
pełno wartościowe posiłki w mlecznym barze na chmurce.
Menu mięsnych odpadów,
zupa z trupa, głęboki talerz juchy,
śliskie wątróbki z płodów,
witaminki z chłopczyka i dziewczynki.
Eteryczny żołądek wymaga pielęgnacji
gęstym sosem z ofiar.

Badania na wściekliznę,
elektryczny masaż kończyn
i bilet w jedną stronę do niebiańskiej masarni.
Z błogosławieństwem boskiego pochłaniacza,
i na jego podobieństwo
mięso już mleczakami, obgryzamy z kości.

czwartek, 17 października 2019

LEMDICK

Zbanowani za linią horyzontu kreacjoniści,
archont-patole, rasistowskie satany,
biseksualni hierofanci
dymają na pieska wasze matki, żony i kochanki
w misterium chcicy z czterech stron świata.
Pokornie opaleni nigdy nie wstają z kolan
pod zakręconym jak swastyka słońcem.

Przez cały ten zboczony czas, zdrowie seksualne
było zakryte pod czarną burką oblubienicy.
Światełko w tunelu ujawniło
najwyższej jakości zdania w sprayu zatopione,
pogrzebane w ludzkim uchu.
Skopiowane należało przeczytać ze zrozumieniem
bez znaków interpunkcji.

Święte księgi nie kopulują z literami.
Bajkopisarze odwróceni plecami wypinają się na przeznaczenie,
zaśliniony kciuk opuszczają w dół sprawdzając kierunek wiatrów.
Pustostany powstrzymują przemyt fałszywych informacji.
Boski Syn zrzuca skafander kosmicznego węża,
Nagi próbuje wstydliwie oddychać
zza sklejonych kartek.
Spiskowcy już główkują z napisem na krzyżu.

czwartek, 3 października 2019

Przemienienie Pańskie

Obóz przetrwania pod okiem Pana,
przeobrażenie na dużych wysokościach,
event duszyczek obieranych ze skóry.
A w lochach Watykanu after party,
piekielny melanż, srogie piguły archontów,
torebki oczodołów wypełnione ropą,
akumulatory ładowane pyłkiem przez nos,
grzybki wygrzewane w mchu i paproci.

Co ujrzeliście,
ślizgając się po kręgosłupie,
wspinając na szczyt czaszki?
Może proroctwa wśród wyjących syren
o jedynym dniu dzielonym przez noc,
o najgłośniejszym w historii zabójstwie Boga
codziennie powtarzanym bez fachowej instrukcji
zmartwychwstania?

Całe boskie stworzenie zamilkło
obserwując ukrzyżowany wyjątek.
Chrystus wysoko nad szczytującymi
w ostatniej chwili przekazuje prorokom
słowa w języku migowym.
Boskim poganiaczom bydła pękają bębenki,
struny głosowe trzymają w zębach,
widelcem kręcą w gałce wyostrzając słaby wzrok.
Nauczanie początkowe dobiega końca,
bracia mniejsi poznali tylko cel,
statystycznym kolaniarzom nauka uciekła w las.


piątek, 27 września 2019

Światłość ze światłości

Światłość ze światłości,
przenika się między dobrymi znajomymi Chrystusa
na cześć i do widzenia, złego zakończenia.
W dziale marketingu przekazują sobie znak pokoju.

Ciemnota pielgrzymujących menadżerów nie godna poświęcenia,
za to przejedzona boskim ciałem
i spragniona mszalnego wina.
Kopulują na misjonarza w biedzie, niepewności jutra,
wypoczywają z pluskwami na tanich wczasach,
wytapiając tłuszcz gruboskórnych i przesadnie opalonych
w solarium umierającego słońca.

Uzdrowionym kalekom puszczają hamulce dla naszego zbawienia.
Włącza się komplikator współistotnego Ojca,
matce pękają bąbelki,
nakręca się szopka u świętej rodziny.
Mesjasz powstając, rusza w sobotę
dyskotekowym krokiem
z kciukiem do góry, puszcza oczko,
stary i głupi, nic a nic nie spoważniał.

wtorek, 27 sierpnia 2019

Pizdolożka

Nawet transseksualne byty, ukrywające
wydepilowany otwór potwora pod peruką,
chroniąc się przed kosmicznymi pływami,
wartościują pozytywnie władcze kobietony.
Wspólnotowo pochłaniają wibracje gumowych zabawek
energią parytetów.

Gejowski niedźwiedź rozdeptał okrutnie
zaplutego karła homofobii,
tęczowy sztandar konserwuje smalcem
ze skwarkami brudnej wyobraźni,
występuje jako gwiazda w drogich prezydenckim dzieciom pornolach.
Pizdowatych fachowców namnożyło się jak bakterii,
pomawiają swój wewnętrzny stan o boską agresje,
członków świątyni ciała szlachtują, wyrywając mleczakom jaźń.
Podjarany dziadek w popielniku grzeje kości,
rodzic B z poderżniętym uśmiechem na szyi
daje dobry przykład dawcom organów.

Ryk zmartwychwstałej samicy,
podniecona pizdolożka
zjeżdża po rekordowo wysokim palu.
Tusza wylewa się bezwstydnie na ołtarz
wykorzystanych dildo,
orgazmując przemocowych stulejarzy.
Mózg ascetycznego partyzanta ukrywa się w lesie
zbierając owoce, utrzymuje zdrowie.
Piekielna szpara otwiera się coraz szerzej
w nieskończoność, roznosząc zarazki
na żyjące w czystości muchy.

wtorek, 6 sierpnia 2019

Pies Krzysztof

Zarażony boską wścieklizną
pieseł zerwał się ze smyczy,
pasterz zawieszony w obowiązkach stada,
leniwił się dla wspólnego dobra.
Vega menedżerowie polowali na owce
tłumacząc się strachem o przywileje pracownicze.

Wzruszające wycie do księżyca,
odrażająca dusza powstrzymuje chuć.
Łapy, łapy cztery łapy
kto dogoni psa
zbliżającego się ku świętości.

Solaryczne cichodajki sierściucha,
energicznie całują tęczowe paznokcie
u nóg zbezczeszczonego Chrystusa,
dyscyplinarnie zwolniły cierpienie na krzyżu.

Reprobus przeklęty,
gotując się jak wkładka mięsna w zupie,
zrzucił całą sierść,
na poparzonej skórze strzelały bąble.
Wznosząc się nad miedzianym kotłem pełnym czerniny,
czynił błogosławieństwa i nawracał,
nie przejmował się swoją rolą i bólem,
kto inny czynił już znaki na niebie i ziemi.



środa, 26 czerwca 2019

Uwolnić Dionizosa

Pijcie wino krwawego skrzepu,
zrywając strupy z boku Mesjasza.
Dodałem procenty, po kilku głębszych
wschodzi banan na końskiej szczęce
pozytywnie zmotywowanej psycholożki,
druciany aparat rani dziąsła, sypią się zęby.

Wzdęty brzuch Dionizosa
zajadał się niemytymi duszami,
rośnie pod pępkiem tatuaż przebitego serca,
wreszcie wygląda poważnie,
dzieci zaczynają się kleić.

Gang bang, przyśpieszony oddech
utopiony w wilgoci gęsty wąs,
utrata świadomości,
zużyte materace zamiast zielonej łąki,
tabletki gwałtu rozpuszczone
w kwietniowej rosie.
Podminowany bóg, przedłużające się
fajerwerki kopulacji
nimfy znikają z pola widzenia,
otwierają się szeroko usta, wpadają muchy
salami nie przypomina anielskiej oślicy.
Ostatnie posunięcie i dobija,
mleczna droga zmienia się w źródło.
Pożegnalny wytrysk wisielców winorośli.

Śmieje Ci się w tą bladą twarz
skrzyżowany z człowiekiem Chryste,
mutancie, któremu śmierdziałem strawionym ziołem,
głośno jęcząc opluje cuda i dziwy
mieszając twoje darmowe ciało z błotem.

Władca rozpusty,
sadzony o każdej porze dnia,
zewany z ołtarzu wczesną jesienią.
Wszystkowiedząca istota
w nieprzerywanym stosunku z Animą.
Zamienia nieświadome dziewice w Bachantki,
przypominając o ich zwyrodniałej naturze.



poniedziałek, 17 czerwca 2019

Rasa dewiantów

Człowiek dewiant pochwalony na wysokościach,
krwawy członek koła myśliwskiego
na zwierzęcych kobiercach,
kabel we wszystkich wymiarach,
bohater kosmicznej propagandy o kompletnych brakach
w nawróceniu.
Nie ma wyjątków, odstępstw, herezji
do patologicznej schizmy po chrzcie nigdy nie doszło.
Wady nie były wrodzone rosły z nowotworem.
Chrystusowi dzięki Bogu się upiekło,
zamieszkał na ołtarzu.

Kociarstwo przeczytało wstęp Ewangelii Jana z błędami,
baśnią olśnieni oddali serce na organy
puszczalską córkę zostawili samą.
Brudną szmatą w umytą dusze
kamieni przyciąganie, mordowanie za głośne chrapanie.
Spizgani celebryci na żywo wołają
do czarnego pokoju.
Chrystus już piszę na piasku między słowami.


poniedziałek, 3 czerwca 2019

Coś złapało mnie za serce

Coś złapało mnie za serce,
Rozdzielając duszę i zmysły...
Coś wtargnęło w moje życie,
przecinając je niczym nożem w moich snach.
Wywracając mnie do góry nogami.
Sprawiając, że rzadko się uśmiecham
i okazuję zdumienie tylko sobie.

Bożek zboczeńca,
z dobitą gwoździem aureolą w dymiącej czaszce,
skąpiec cudów,
kapiszon we wszystkich kodeksach prawa,
mundurowy wrogiej armii, twierdzi że generał,
ratuje życie, wyciąga z opresji,
pozwala na modlitwę, noszenie krzyżyka,
zachowania pozorów człowieczeństwa,
korkuje uszy siostrom dewiacji.
Odgonił od płotu
Szymona Maga co po prośbie dobierał się
do łysiejących herezji
i zboczeń wymyślanych Jahwe.

Generał zastępów włamywaczy
potrąci myszką
za łzy w kącikach oczu,
radość bez uśmiechniętych ust,
zbliżenie z wiarą Jezusa.
Sam wiecznie buszujący w cudzym zbożu,
nie otwiera pukającym do drzwi
surowych burdeli w piwnicach Las Vegas,
wiecznie potwierdzając że tego było by za wiele
nawet dla pozbawionego uczuć ascety.


Pierwsza zwrotka to zmodyfikowany tekst
z utworu Gene'a Pitney "Something's Gotten Hold Of My Heart"

piątek, 10 maja 2019

Mowa nienawiści

Mowa nienawiści rozładowuje nieprzyjemne napięcie
szybciej niż pornos napalonego onanistę.
Bije po oczach jak grom z jasnego nieba,
który oświecił cielsko smoka
w nagiej okazałości.

Św. Jerzy nie zasłania oczu
wolny od podnieconych emocji,
rusza do ataku,
pieścić się nie będzie.

poniedziałek, 6 maja 2019

Dobre zbawi świat?

Dobre są kotlety w MacDonaldzie
dzięki hormonalnej jodze.
Zimne Pepsi w plastikowej butelce
z mięsną wkładką abortowanych płodów.
Kremy testowane na króliczkach
magicznie odmładzające stare rury.
Pasta z fluorem zabójcy zniecierpliwionej żółci.

Wyjątkowo dobre są
chemioterapie wyzwalające bohatersko raka,
lentilki dzień po,
witaminy z cukrowej waty,
przyprawione dzieci z probówki,
lekarze bez moralnych granic.

Doskonale dobre są
feministki z niekończącym się banem
w głębokim gardle.
Chrześcijanie roztańczeni w szale radości
podczas transsubstancjacji.
Muzułmańskie scyzoryki do obierania jabłka Adama.
Buddyści szkalujący długi paragon z mięsnego.
Nie wierni na całe życie geje.
Słynni seryjni mordercy, którym się wybacza
bo mówili sąsiadom dzień dobry.

Więcej niż myślisz jest tego co dobre,
pod każdym głazem w kawałku drewna,
a zło żywi się brakiem, dlatego głoduje.




piątek, 26 kwietnia 2019

Szatan też cierpiący

W żołądku rasowego szatana
trawiony kanibal nie ucierpi.
Ojcze mój, Matko Bolesna
brak mi odwagi na zmianę statusu.

Bezbożna oferta promocyjna,
opętanie za wiernych,
schizowanie tych co są jak dzieci,
grzebanie kijem w grzechu,
robienie ze strachem wielkich oczu.

Nerwowo po kilku czarnych jak smoła kawach
banuje za dobre uczynki.
Sierść jeży mi się na strupach
gdy widzę kumpla w napiętej skórze zdjętej z matki
a ofiar produkuje się więcej niż śmieci.

Boże mój, Matko Bolesna
daje Wam znać ustami egzorcyzmowanego
że cierpię w ludzkiej wywłoce
na spółkę z ograniczonym okrucieństwem.

Były utrzymanek wywyższonej świadomości przypomina nam
że pożądanie grzebie zbawionego trupa coraz płycej.
Czasami marzę żeby z tym skończyć,
jęczę jak baba i nie czuje się lepiej niż grzesznik.


wtorek, 9 kwietnia 2019

Nocą przed ukrzyżowaniem

Ostatnie co dziecinnie pamiętam
to zielone oliwki w promieniach pomawianego o świętość słońca.
Aureola bez kantów,
maturę z boskiej natury,
lenistwo dojrzewania świadomości
o zbiorowych gwałtach na duszy.
Smalec wyobrażeń ciepłych bolszewików
o kochankach z tropikalnych wieloświatów,
brunatnych brutali ćwiartujących lodowy tort z kontynentów.

Nic tu po mnie,
nie będę Cię Ojcze ciągnął za język,
dzięki Twojej wiedzy pokochałem
zainfekowane wścieklizną zwierzęta.
Pod przymusem wybaczyłem wspólnocie nawróconych grabarzy.
Z przyjemnością obserwowałem karaluchy w nocnej kuchni,
gdybym tak mógł się im szczęśliwie przyglądać
do odległej śmierci z nadzieją.

Zły jestem bez złego że ich zrodziłeś,
matka się puszcza dla przykładu dzieci.
W tą głuchą noc przed apokalipsą mroźnego księżyca,
która unicestwiła żydowskich muzyków, wszystkie owady,
zasnąłbym pod oliwką i obudził dopiero na dzień Ojca.
Koszmarnie wyczerpany, uległy z miłością do ostatnich,
dużą nadwagą do pochłonięcia,
zagram Ci to Tato jak wybitny aktor,
tak strasznie smutno,
wszakże nie moja, lecz twoja wola niech się stanie.

środa, 3 kwietnia 2019

Stary Chrystusa

Pokąsana dłoń żywiciela układa się w pięść.
Nić porozumienia ze Starym Chrystusa naderwana,
pająk rozdeptany na mecie,
żulerski żal,
gęstnieją matowe łzy w okolicach bikini.
Brakuje nawróceń po transmisji boskiej egzekucji
w telewizji z obrazem o wysokiej rozdzielczości.

Tylko dialog a nie szczekanie, wycie modlitewne
warczenie na pornole nagich dziąseł.
Pienią się gile w nosie.
On i tak żyje i ma to gdzieś?

Nie przesadzajmy z deklaracją
wszechogarniającej miłości w podlizywaniu,
przecież wisiał i nie utonął bezbronny dowód
najwyższego poświęcenia.
Nie ma za to potwierdzenia że wierzysz
i na te czary mary
że twoja stara to twój stary.

Na szeleszczącej recepcie,
biblijnych resztkach
zapisane są póki nie wyblakną, praktyczne sugestie,
żeby pogadać z Ojcem o pogodzie
trzeba zmienić zakodowany kanał.


poniedziałek, 25 marca 2019

Brazzers

Na czarnej kanapie siedzi leń,
nic nie robi w sądny dzień.
Na trupa i świętego nigdy,
nawet jęków nie wydaje po grupowych oświadczynach,
grobową cisze przerywa fapanie.

Na przemian biały, czarny rzadziej żółty,
Budda za krótką ma pamięć.
Kopiuj, wklej ciągle to samo
nowi pasażerowie nie dochodzą w powtórkach wakacyjnej telewizj.
Ostatni klaps, spoliczkowane pośladki, inwazja wyrzutów,
archetypy pomarańczowej gruszki i zarośnięta królicza nora.
Egzystencjalny ból nie ma gdzie się schować.

piątek, 22 lutego 2019

Epitafium Wyklętego

Okupacja porannej wilgoci,
gęstniejąca mgła chroni w ciemnym lesie nie tylko potwory,
sprzyja też ukrytym bohaterom.
Co pozostało w trudnym dzieleniu na wartości,
można policzyć w pamięci?
Zużyte pudełko po zgniecionych na twarzy okularach,
podziurawiony mundur za horyzontem odebranej chwały,
patriotyczne zapiski na kartkach z religijnymi wierszami,
które przenikając się rozmazały we krwi.

Poskromiona dzikość serca,
zostawia ślad na zwierzęcych językach.
Jak się nie odgryźć leżąc pokąsanym?
Obronić przed buraczaną zarazą,
nie nakręcać brutalnie wydając wyrok
na zarażonych wścieklizną ojcobójców,
skaczących po ciężarnym brzuchu młodej matki.

Kula w łeb,
w przeciągu otworzyła się na wylot czaszka
trzecie oko zapamiętało oblicze kanalii
z kartoflanym nosem.
Głęboki dół, wygodne łóżko
z delikatnie wykrochmaloną pościelą z worka
czasem farbuje z fragmentami mózgu.
Brak drogowskazu, epitafium i symbolu wybawienia.
Może pod twoimi stopami poza grobowcem leży martwy Wyklęty
kombatant w walce o synonimy "wolności".

piątek, 15 lutego 2019

Elegancja Francja

Ładne kwiatki,
czekoladki,
elegancja Francja,
sztywny kołnierzyk
i guma z balonem do buzi.

To wszystko dla miłości
w zajętych ustach.

wtorek, 12 lutego 2019

Chryst

Księciunio od lat oferuje śmieciówki
z alergią na Chrystusa,
który umarł i zmartwychwstał dla motłochu.
Rewolucyjna śruba podkręcona,
mesjasz skopiowany na golema,
niby nieruchomy eksponat w żydowskim muzeum?
Gliniany wegetarianin, gardząc ludożercami,
nie przełknie kawałków boskiego ciała
w kościele cierpi na brak apetytu.

Mam obrzydzenie do takiego jak ja,
wymodlonego nowotworu.
Tak słodko, śmierdzący na pogrzebach,
podsmażam dusze cebulaka na marszach milczenia,
zawsze na czarno i z wieszakiem.
Tyle ciężkiej roboty
a na fajrant nie wiadomo za czyje grzechy,
wraca widmo świętego chleba.

Klops z tofu, płacz i zgrzytanie zębów,
Chrystus to jednak zagadka z miłości,
której nie tylko człowiek
ale i kopista legionu
nie potrafi naśladować.


środa, 6 lutego 2019

I jak tu nie kochać Judasza?

Z łezką w oku na krzywym ryju,
z wleczonym po grobowych pomnikach jelitem
w gnijącym od wzorów krawacie,
olewając spersonalizowanego mesjasza
i menadżerów sieci pogrzebowych,
przynosisz pokój sztywniakom z imprez integracjnych.

Wypalając się zawodowo,
cicho spadasz przed wypowiedzeniem
melanżu z karierą,
rozpustnie zaliczasz wszystkie piętra,
zwyciężając strach przed piwnicą.

Za nagie pośladki arcykapłana,
braki boskiej charyzmy, wyróżniających się uczuć,
zwróciłeś nawet odprawę.

wtorek, 29 stycznia 2019

Szymon Mag w dolinie muminków

Przeterminowana operacja fałszywej flagi,
muszelka w kształcie serduszka
kusi ojców z pustyni za horyzontem rysunkowych zdarzeń.
Zioło Paszczaka usycha bez platonicznej
miłości małej Mi.
Zimna suka w przerośniętym habicie potwora
otwiera złośliwie lodówki w prosektorium obok ZOO.
Płasko spiskowcy twierdzą że Muminki
wcale nie cieszą się radością życia
a w piwnicy domu wieszają symbolicznie portrety
wrogów doliny.

Szymon Mag poskromił czarną panterę
lewy guz rasizmu na mózgu.
Wiekuisty emigrant tuła się po kadrach kreskówki
zainfekowany na stałe własną wizją
kwaśnego aż wykrzywia daru Ducha Świętego,
fałszywie objawionego w klejnocie apostoła.
Nawet w zamkniętej pętli czarnoksiężnika marzy o dobijaniu
zrealizowanej materii, krwawym rubinem.

Jednią w Topika i Topcie,
celny strzał tajnych współpracowników krainy.
Archonci wspaniali, rajscy bileterzy,
utrudniają wycenę najcenniejszego z klejnotów,
symonie usuwając w zarodku.
Kontrola nad przelewaniem czerwonego wina
i hipopotami które mówią ludzkim głosem w wigilie,
nie wchodzi w masowe kompetencje
milusińskich przed wieczorynką.

czwartek, 10 stycznia 2019

Mord założycielski

Bestialski apetyt wegetarian
kaszanka i kawior zwyciężyły tofu,
na mielonkę nie może już patrzeć wyskrobana stara.
Krew bez wina robi się gorąca,
boskie matryce dobrze odżywiają,
martwa materia potrzebuje ożywienia
zbilansowane dieta to podstawa,
tłusty posiłek raz w tygodniu
a potem post szarych komórek.

Świat stanął na głowie
zwisa jak Św. Piotr na odwróconym krzyżu.
Dlaczego mięsożercy mordują Syna codziennie?
Nie mogą tylko od święta?
Ludojady w ludzkiej skórze
dochodzą katując ostatki w kuchni,
nie znają pokoju u Matki
z krzyżykiem nad drzwiami do raju.
Jest szansa że z głodu padną na kolana
i po modlitwie najedzeni wrócą do Pana.
Z całą pewnością siebie, potwierdzą
przez żołądek do serca.

O mnie

Moje zdjęcie
"Wszystko mi wolno, ale nie wszystko jest pożyteczne. Wszystko mi wolno, lecz ja nie dam się niczym zniewolić". Paweł z Tarsu