Zarażony boską wścieklizną
pieseł zerwał się ze smyczy,
pasterz zawieszony w obowiązkach stada,
leniwił się dla wspólnego dobra.
Vega menedżerowie polowali na owce
tłumacząc się strachem o przywileje pracownicze.
Wzruszające wycie do księżyca,
odrażająca dusza powstrzymuje chuć.
Łapy, łapy cztery łapy
kto dogoni psa
zbliżającego się ku świętości.
Solaryczne cichodajki sierściucha,
energicznie całują tęczowe paznokcie
u nóg zbezczeszczonego Chrystusa,
dyscyplinarnie zwolniły cierpienie na krzyżu.
Reprobus przeklęty,
gotując się jak wkładka mięsna w zupie,
zrzucił całą sierść,
na poparzonej skórze strzelały bąble.
Wznosząc się nad miedzianym kotłem pełnym czerniny,
czynił błogosławieństwa i nawracał,
nie przejmował się swoją rolą i bólem,
kto inny czynił już znaki na niebie i ziemi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.