czwartek, 28 września 2017

Zielony pokój

Bój się Boga dorzucającego transmutowany
po przeczyszczeniu, węgiel do pieca.
Gotują się kotły z czystą bielizną
w gotycko sklepionej pralni.
Zielony pokój kilka stopni wyżej.
Z parteru daleko do nieba,
wyćwiczone czyśćcową smyczą dusze
powtarzają klasę.

Pod nierównym sufitem wiją się
secesyjne fikusy, fikołek
po zawrocie głowy.
Zieleń zgniła za młodu,
chuchana, dmuchana
ciemnością spod sukienki.
Demon wszedł w dzieciaka u dentysty
czarne dziury nie były zabezpieczone.

Pogrzeb sardynki, uśmiech Jokera,
przebierańcy w maskach Tego Księcia
każda inna, jeden pies.
Śmierć się zapomniała tańcząc
z dziewczynami w piżamach,
wylizując kremówki.
Księżyc na lodzie naśladuje opłatek
zalewając się krwią.
Barokowy kostium na diecie
żyje powietrzem i francuską miłością.
Przedwieczne żelazka z niedotykalską
duszą i smokiem w ręku
na gorąco przypalają korpus gumowego ciała.
Opętało Kubę, teraz ma inne imię?

Zielony pokój zapadł się pod ziemię,
ostrzeliwany ortograficznymi błędami Meretrix.
Szatan robi psikusy, Bóg go usprawiedliwia.
Z Babilonu znika kolejny element.
Babcia boska z kuchni woła na pączka,
Gnozidołek znowu dobiegnie pierwszy?

czwartek, 14 września 2017

BOB

"Będą nas miliony"
BOB

Chował się za madejowym łóżkiem,
pod wilgotną kołderką
nie widział gorejących krzaków,
drzew na żywca obdzieranych z kory.

Twin Peaks, zachodnie Betlejem,
czarna chata rodzi w bólach,
piącha w ciążowy brzuch,
rzut karłem marketingu,
i masońskie podłogi,
pola uprawne zaścielone igłami
obcięte ucho z Getsemani,
wąskie bramy, tylne wyjścia
piekielny burdel bez kół ratunkowych.

Przyrzekam nie jesteś samotny,
wyobraźnia gwałci częściej niż żona.
Wrzask Boba odróżniaj od krzyku
ubijanych rytualnie zwierząt,
co słyszysz obok strumienia
krwi?

Ciągle zarzynany, wiecznie żywy.
Wieczorem w łazience po rękoczynach
spójrz w lustro,
nie bij się z roztrzaskanym czołem,
nie szarp dziąseł z uśmiechem na ustach.
Utkwił na stałe w twojej dziupli,
nie odleci.
Zna się lepiej na życiu,
fachowiec po przejściach.
Dobry towar, zła karma.

Ratunku! Szukam igły w stogu siana,
wyjścia awaryjne się nie mnożą.
Poproś lepiej o pomoc z krzyża.
Całowanie się łagodnym trupem Laury Palmer
do zbioru przyjemności nie należy.


środa, 13 września 2017

Poezja dla mas

Masy tłuste,
każdy inny, wszyscy równi,
biali,
czarni,
żółci,
czerwoni
mieszańcy,
bękarty.
Buzi, dupci braterskiej miłości.

Niemowlak topi się w krwi,
bogini matka trzyma za stopę małego herosa,
uczy jak na życiowym zakręcie
przecinać tętnice, arterie.
Uzbrojona pięta przygniata barani łeb.

Ubój rytualnie podobny,
modlitwa jest jak najbardziej na miejscu.
Nieruchomy książę nie zostanie królem.
Z kompleksem Edypa zamiast wiecznie
siedzieć, leży na dupie.

poniedziałek, 11 września 2017

Kostki Boga

Rośnie kark i jaja alchemika,
jeden buch czesze beret
w strumieniach wypatroszonej świadomości,
zdrojach nienawiści.
Łap za kostki Boga, wyciskaj na koksie,
mocuj agresora.
Jęczą z bólu niebiosa i całe stworzenie.

Kilka prostych w trąbę klechy,
z mozołem liczone buty
na odbite nery medytacji,
jeszcze głębsza modlitwa
uniżenie w kałużach krwi.

Szkwał a tabernakulum
ciało rozerwane, porozrzucane.
Mocno kopie robak na duchowej kresce.
Tyle już czasu bez tańca odwrotnie
a nie mogą o Tobie zapomnieć.
Chryste przyjdź bo Cię zabiją!

O mnie

Moje zdjęcie
"Wszystko mi wolno, ale nie wszystko jest pożyteczne. Wszystko mi wolno, lecz ja nie dam się niczym zniewolić". Paweł z Tarsu