Bój się Boga dorzucającego transmutowany
po przeczyszczeniu, węgiel do pieca.
Gotują się kotły z czystą bielizną
w gotycko sklepionej pralni.
Zielony pokój kilka stopni wyżej.
Z parteru daleko do nieba,
wyćwiczone czyśćcową smyczą dusze
powtarzają klasę.
Pod nierównym sufitem wiją się
secesyjne fikusy, fikołek
po zawrocie głowy.
Zieleń zgniła za młodu,
chuchana, dmuchana
ciemnością spod sukienki.
Demon wszedł w dzieciaka u dentysty
czarne dziury nie były zabezpieczone.
Pogrzeb sardynki, uśmiech Jokera,
przebierańcy w maskach Tego Księcia
każda inna, jeden pies.
Śmierć się zapomniała tańcząc
z dziewczynami w piżamach,
wylizując kremówki.
Księżyc na lodzie naśladuje opłatek
zalewając się krwią.
Barokowy kostium na diecie
żyje powietrzem i francuską miłością.
Przedwieczne żelazka z niedotykalską
duszą i smokiem w ręku
na gorąco przypalają korpus gumowego ciała.
Opętało Kubę, teraz ma inne imię?
Zielony pokój zapadł się pod ziemię,
ostrzeliwany ortograficznymi błędami Meretrix.
Szatan robi psikusy, Bóg go usprawiedliwia.
Z Babilonu znika kolejny element.
Babcia boska z kuchni woła na pączka,
Gnozidołek znowu dobiegnie pierwszy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.