Do proroków stał obrócony plecami
w szkarłatnym, wcześniej przefarbowanym płaszczu.
Przestraszyli się go ujawniając
kolejnego legionistę salutującego demonom.
Strach oczyszczał puste żołądki
z resztek,
głód polizał szare komórki.
Królewski synu bez szanowanej matki.
O przeklęty, którego Ojciec
zmusił do widowiskowego samobójstwa.
Mamy wypalone siarką gardła
nie poplotkujemy sobie.
Chrystus stanął na palcach
z tego co pozorne zostały
przebite stopy, dłonie, bok
i spokojna twarz w iluminacji tabernakulum.
Lekko przemówił
do trzech razy sztuka a zawsze się mylicie,
skleroza nie boli.
Czekam aż przejdziecie przez zamkniętą bramę,
nie rozbijając zapieczonych piekielnie rygli.
Ćwiczenia na masę i z masą
nie pomogą.
Wszyscy to, to samo co nikt
nie każdy ma imię Jan co jest od Krzyża.
Zimno tu u was a piece nie mają ciągu.
Wracajcie bez kolejek
na moich warunkach, zapraszam.
Jan Chrzciciel znowu ma głowę na karku,
prorocy rozdrapują stare rany
pod pieprzykiem na plecach.
Przepraszamy Boski Synu nie wszystko
jest dla nas jasne,
dlatego idziemy do diabła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.