Chrystus śnił nie tylko w apokryfach
o suchotach grzesznych kolegów,
których położył trupem.
Koszmar pochłonął liczne ofiary
z wstrząsem bez horyzontu,
wsparciem stępionych ostrzy nadziei.
Na ulicy Wiązów w kotłowni
zapłonął ogień w zabawkowym piecu
chłopca w dzierganym sweterku.
Na jawie komitet rodzicielski świętuje zabójstwo w słusznej sprawie,
czekając na boską adopcję.
Zetnijcie wysokie drzewa
chińskimi maczetami.
Muchy w komunijnych sikienkach
przyspieszają rozkład.
Z bombami w wydętym brzuchu,
onanizują się żony w czarnych chustkach
zasłaniając wypalone kwasem twarze.
Z polecenia mamuśki
wykształceni rzeźnicy skrobią żelastwem
maluszki na krwawe płatki.
Zestarzały się krematoria
w grzejnikach słychać oddech
spopielonego dziadka.
Ojca w jego wszechrzeczy
kradnie imiona pociechom na pogrzebie.
Ale heca i nowy porządek
witaminy z manifestów
odnowy w duchu gołębia.
Jezus po przebudzeniu, osłupiny
nie otwiera oczu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.