W żołądku rasowego szatana
trawiony kanibal nie ucierpi.
Ojcze mój, Matko Bolesna
brak mi odwagi na zmianę statusu.
Bezbożna oferta promocyjna,
opętanie za wiernych,
schizowanie tych co są jak dzieci,
grzebanie kijem w grzechu,
robienie ze strachem wielkich oczu.
Nerwowo po kilku czarnych jak smoła kawach
banuje za dobre uczynki.
Sierść jeży mi się na strupach
gdy widzę kumpla w napiętej skórze zdjętej z matki
a ofiar produkuje się więcej niż śmieci.
Boże mój, Matko Bolesna
daje Wam znać ustami egzorcyzmowanego
że cierpię w ludzkiej wywłoce
na spółkę z ograniczonym okrucieństwem.
Były utrzymanek wywyższonej świadomości przypomina nam
że pożądanie grzebie zbawionego trupa coraz płycej.
Czasami marzę żeby z tym skończyć,
jęczę jak baba i nie czuje się lepiej niż grzesznik.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.