Z łezką w oku na krzywym ryju,
z wleczonym po grobowych pomnikach jelitem
w gnijącym od wzorów krawacie,
olewając spersonalizowanego mesjasza
i menadżerów sieci pogrzebowych,
przynosisz pokój sztywniakom z imprez integracjnych.
Wypalając się zawodowo,
cicho spadasz przed wypowiedzeniem
melanżu z karierą,
rozpustnie zaliczasz wszystkie piętra,
zwyciężając strach przed piwnicą.
Za nagie pośladki arcykapłana,
braki boskiej charyzmy, wyróżniających się uczuć,
zwróciłeś nawet odprawę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.