Rośliny strączkowe ciężkie i dojrzałe
zwisają z mocno nasłonecznionego krzaka,
nie poruszone wiatrem ani drgną,
rozgrzane czekają na odpowiedni moment.
Studnia,
droga bez powrotu, tor bobslejowy
wejście do portalu
z wibrującą u szczytu perłą,
nasmarowana, błyszcząca
jeszcze pachnie wodą kwiatową,
miękka nie kamienna?
Prawie gotowa.
W górę do serca,
osłupiały język odpoczywa w środku
budyniowym przeciągu,
Ciało oklejone landrynkami,
zamarznięta ślina,
chwilowe zakłócenia, śnieży,
zimne poty,
Kaj znalazł klucz
do zakodowanego kanału
królowej zimy.
Maminsynek w puchowej kurtce,
zjeżdżają na sankach z wielką prędkością
na sam dół poza horyzont zdarzeń
nie wiadomo czy przeżyje?
Ciężka dłoń z mapą ruchomych żył
rusza w pościg, jest blisko.
Puściły nerwy,
język zaczyna się zsuwać.
Zaciśnięte, pięści
pokłute kolorowymi paznokciami
jeszcze mocniej się kurczą.
Kształt Sfinksa
w pościeli
odjeżdża i wraca.
Brak oprawcy, ofiary nie ma.
oddech kończący,
jęki dalekie uszom.
Otwarte okno, uchylone drzwi
wpadła bryza morskiego powietrza
i tak jeszcze wiele razy
głośniej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.