Raj przywrócony nie tylko
dla mięsożernych aborterów.
Bezludna wyspa kupiona
za wyskrobany majątek.
Ludzkie szczątki
rozpuściły się w pepsi
urosły emerytalne składki.
Światełko w tunelu prowadzi
na piaszczystą plaże,
niezwyciężone słońce
opaliło ciężko pracujące robaki
na gnijącym ostatnio wzwodzie,
wymarzona dziwka ujawnia
przecinek na stringach.
Obok zamków na piasku,
i mokrych babek,
wznosi się budynek
zabazgrany czekoladową kredą,
nad wejściem między skórzanymi palmami
błyskają ostatnie lampki z choinki.
Dzięki dreszczom niepokoju
gaśnie światełko w tunelu
ktoś tu jest?
Pracownik w białym czepku,
plastikowych rękawiczkach,
sprzątaczka z klejącą się
wiecznie szmatą,
spocony tucznik
z ruchomym wąsem uśmiechu,
skrzyżowane palce chowa za plecy.
Produkcja
mielonki, pasztetu, parówek
koniec i kiszka.
Krótkie chwile w świńskim boksie
płacz i zgrzytanie wybitych zębów,
strzał w potylice,
ćwiertowanie, oczyszczanie kości,
krew leje się strumieniami do wiadra.
Rajska masarnia pracuje
w niedziele i święta,
produkuje niesmaczne mięso z ludzkich odpadów,
mielone wielokrotnie w zależności od zasług.
Cene kotleta z abortera można negocjować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.