Szarak, zielony, reptilianin?
Facet w czerni zapomniał.
Budda, Mahomet, Zaratustra, Mani?
Kropki nie stawiam,
łapię się za głowę
i pukam mocno w czoło.
Wielki Tydzień,
pękają nagrobne płyty.
Tłum zombie przy supersamie
czeka do szóstej rano,
blade twarze żądają krwi i przekąsek.
Smutno na opustoszałych cmentarzach,
zaduszek nie będzie, święci nie balują.
Rozdzwoniły się telefony w porzuconych trumnach,
ciężko z bolesnym krzyżem
skłonić się ku zadumie,
światełko zniczy prowadzi do pustego dołu.
Gnije szyty grubymi nićmi kostium,
sztywniacy z rozkładówek
kości wzmacniają wapnem,
zwalniają, pielgrzymując do Ziemi Świętej.
Ręce wyciągnięte do przodu
samotne dziąsła nie tęsknią za zębami
gwiżdżą dając znak że nadchodzą.
Jerozolimski kapelusz
nakrył przestronne katakumby
na wypoczynkowych zestawach
rozkładają się bliscy i obcy prorocy,
Nieświadomie prowadzili wiernych
zawsze w to miejsce.
Od dziś do Grobu Pańskiego
czekają w kolejce.
Wyją syreny,
zombie bez trudu wyrywają języki,
uwalniają dźwięk z pustego gardła.
Odważny kapłan zaprasza wszystkich
na Rezurekcje o szóstej rano,
głazu nie trzeba odsuwać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.