Ruch na osi z promieniem
poziomo, pionowo
bez bolesnego tarcia.
Pęka zasuszony sok
zmumifikowanych tropikalnie ust.
Filary wyłamanej bramy rodzinnego grobowca
nabrzmiały na przesłodzonym budyniu.
Brak odgromników, spięcie, iskry,
mocno kopie.
Apetyt rośnie w miarę lizania,
meldują się siły witalne.
Rynna dziurawa po kolczyku
krwawi,
rośnie wysoka temperatura.
Rozgniecione truskawki w jogurcie
z błyskającymi kryształkami,
delikatnie spływają w dół, emigrują,
grawitacja stoi na baczność.
Zawstydzone roztocza obracają prześcieradło,
lamentują na kłach.
Zmiennika groźny upadek,
nisko przy uziemieniu
uda na uszach.
Mokry język w trumnie
czeka na odpływ.
Hymn o perle odśpiewany,
sekundy zaspokojone.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.