Moi mili, drodzy rodzice,
jestem a właściwie byłem ojcem,
szesnastoletniej gadziny,
szkoda że w porę nie zgładzonej przez meteoryt.
Niedokształconego, ropiejącego na twarzy
przyszłego ministranta,
onanizatora z selfie,
zamaskowanego podrywacza
na portalu społecznościowym,
biseksualnego drwala, ciął wszystko
nawet gdy się nie ruszało.
Na dnie kopał doły,
żywcem gnił z lenistwa.
Mimo ojcowskiego zaangażowania
przegrywał z rówieśnikami,
nawet siku nie robił na czas.
Zakochani jak młoda para wychowawców
z dobrze ułożonym aparatem państwowym,
zrobiliśmy milowy krok naprzód
depcząc trędowatą cierpliwość.
Ze świetlistymi hasłami
naszej wyniesionej
na ołtarze patronki Margaret. S
wyrywamy niedojrzałe chwasty.
Interes się kręci,
przykro tylko patrzeć,
na podniecenie niektórych rodziców
obserwujących swoje dzieci
w maszynce do mielenia
w tzw. ostatnim stadium,
miażdżenia albo ćwiartowania na kawałki.
Dla mojej pamięci zmumifikowałem
sobie głowę syna
stoi obok nocnej lampki,
świeci oczami.
Na głupie i niemoralne pytania
o coś co nie istnieje nie odpowiadamy.
Jesteśmy wypełnieni po brzegi współczuciem.
Przed końcem robimy zastrzyk z trucizną,
na prośbę opiekunów oddajemy
narządy do przeszczepu.
Stres rozpędzamy dobrą nowiną.
Pamiętaj dzieciak
jest twoją własnością do osiemnastki,
choć walczymy o to by strudzone,
zniekształcone ciała mogły się znaleźć
na złomowisku przed ukończeniem
trzydziestu pięciu lat.
Twoja decyzja, twój wybór,
twoje pieniądze,
szybko zapomnisz, nikt się o to nie upomni.
Wesoły pogrzeb możesz urządzić
z trumną w graffiti.
Trofeum głowy pierworodnego
walczy o oddech ziemi,
protestując przeciwko myśliwym,
rzeźniom drogich zwierząt.
Wróć szczęśliwy do lekkiej przygody,
złam krzyż.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.