Jeden za wszystkich
wszyscy za jednego.
Nie dziel, nie mnóż,
nie porównuj.
Boski cyngiel z rozczepieniem wargi
długo dotykał czerwone przyciski ustami,
wreszcie wystrzelił.
Wężowe plemie
skończyło rozmnażać się na pustyni,
przesadza doniczki w ruinach,
straszy cieniem eksplodującej purchawki.
Nerwica natręctw, zmywanie pobitych naczyń,
napalona skleroza?
Bóg umarł
nadczłowiek inwalidą w wieczności.
Mafijny dług,
wiara, nadzieja, zastraszanie
diabeł utkwił w szczegółach.
Wszechmogący nic nie musi
a my się gryziemy
dławiąc wydepilowaną sierścią?
Checheszkami dubbingujemy trupy
na diecie cud?
Mniejsze zło rozdajemy w prezencie?
Poeci na wiór, wiersze na suchary,
nie wzywaj imienia Ojca nadaremno.
Wyjdź z siebie, stań obok.
Zmierz odległość od stóp do głowy
spójrz w prawo i lewo.
I zamiast przechodzić na czerwonym,
odważnie unosząc środkowy palc do nieba
złap Pana Boga za nogi!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.