piątek, 25 sierpnia 2017

Indianka Szon

Szlacheckie bezrobocie,
razem z lenistwem trzech na jedną.
Indianka Szon analogicznie szuka męża,
daje więcej niż demówka.
Zabawy bulbuni,
skoki po nadmuchanym materacu
z trzepaka bez ogumienia.
Dżabel, kopyto ssie jak diabła
kąpanego w ukropie.

Przewiało tłustego Hiszpana
na wichrowych wzgórzach,
zapamiętał kilka kropel rosy.
Jadą na czerwonym,
zmiany na pozycji,
stuku, puku wierci i wyje ekipa remontowa.
Speedy Gonzales traci nadzieje
wysypał się i leży plackiem.
Z kwadratu w trójkąt nie uzupełnione braki.

Kochają się wzniośle
na poręczy raju.
Naprawieni poza grozą ślubu,
wyżymali gnozę rozkoszy,
nie wszyscy udusili się przed śmiercią.
Smutno żonie zakochanej na raz,
przełożonej przez kolano
z jej wiecznym pielgrzymem?

W wierszy posiłkowałem się słownymi kreacjami slangu miejskiego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O mnie

Moje zdjęcie
"Wszystko mi wolno, ale nie wszystko jest pożyteczne. Wszystko mi wolno, lecz ja nie dam się niczym zniewolić". Paweł z Tarsu