Na martwym i suchym drzewku,
wiszą przybite dzieciątka,
dziurawe serduszka,
buźki otwarte,
oczka przymknięte,
włoski na czole zaczesane,
przybrudzone koszulki.
Dookoła dzieci biega płaczący Jezusik,
jeszcze nie zdążyli go przybić do drzewa.
Smród zdzieranych skór,
odgryzione języki,
łamiące się zęby.
Kule, siekiery, widły, kosy, piły, noże.
Wścieklizna! Dzikie wojsko się budzi
nie znają ich ludzie, ani zwierzęta.
Opętańczy mord,
zabawa w zarazę,
mózgi krwawiące, przez nos wyciągane,
skalpy lizane,
ciała gniecione, ćwiartowane,
rozmów nie słychać,
tylko chaos taki że uszu nie przytkasz.
W dzikiej sfory uścisku,
śmierć się swoim, przerażeniem przeżegna.
Bracia i siostry Wołyń woła!
Sfora nie śpi, czyha,
jęzor zagryza, liże kły po mięsie
narzędzia z krwi oczyszcza.
Jezus zrzucił aureole na nasze szczęście.
Na martwym i suchym drzewku,
wiszą przybite dzieciątka,
dziurawe serduszka,
buźki otwarte,
oczka przymknięte,
włoski na czole zaczesane,
przybrudzone koszulki.
Pamięci ofiar mordów na Wołyniu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.