Na ławce grają dramat małomiasteczkowy,
zagwiadali na motyle i pszczoły,
o więcej owoców prosili.
Deszczyk skropił małe wodospady polne,
dzieci znalazły dom na chwile,
póki nie zjedzą chleba.
Melancholik z małą szubienicą na drzwiach,
został z nami, śpiewa.
Panna z okienka tak małego jak głowa
przez cały rok żywi się lukrowanymi ciastkam,
chcę być zimą dla chłopców.
Będzie cicho ten dzień ta godzina,
kobiety zepną włosy, mężczyzni je odsłonią,
oglądamy to póki żyjemy.
Ja jestem chory psychicznie, braterstwo mnie nie usłyszy.
To plotka!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.