Wypieczony w naleśnikach z dżemem - Robun.
Wypłynąłem z tych krwawo-gęstych korytarzy, pachnąc świeżym ciastem,
smażonym do przytomności.
Powoli się budziłem.
W kuchence, olejowe kaptury wystrzeliwały chorał o narodzinach.
Stworzyciel przypalał mi naskórek,
miałem już ciało.
obdarzono mnie duszą z lepkiej truskawkowej krwi,
i tak doprawionego połknął Jaldabaoth.
Poczułem bunt, zagrożony ciasnotą żołądka, strawionymi sąsiadami.
wzrastam jako ochłap,
stoje w gardle,
szpieguje archontów w smażalni,
a wielu ich na gastronomicznej pleromie.
Jestem Robunem.
Nie połykam niedosmażonego, a podgryzam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.