Gwóźdź do gwoździa
cierń do ciernia na splątanych włosach
szpilka koło szpilki w dziurawym zębie,
sól na pieniącej się ranie.
Splunąć, walnąć z pięści, kłaniamy się nisko.
Zardzewiała krew wycieka przez otwór w rynnie,
ocet z nóżek sączy się na gąbke.
Trzy krzyże, jeszcze nie wszystkie zajęte,
zabawy robaków na gnijącym oczodole,
szminka transwestyty na ucałownym policzku,
mrówki z wnętrza odciętego ucha
tupią po bębenku.
Nareszcie!
Jest uchwała,
jaka ulga, można zabić!
Nagi arcykapłan depcze rozerwane szaty,
zerwane jarmułki, obcięte pejsy,
rozbite nocniki,
radość wolnych ludzi.
Triumf złego?
Znowu sam spada ze szczytu
na lewo od raju.
Jeszcze tylko niebo o szóstej,
przykryte czarnym kocem.
Iszkarja! Pęka balonik.
Pragnę!
Przyprawiona gąbka wypada z ust.
I koniec,
Wykonało się!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.