Kosmos Chrystusa,
ciało doskonałe,
po wieki oczyszczone, zmartwychwstałe,
w grobowcach robaki czekają z wypiekami, zadziwione.
Z piekielnego pyłu, gwiezdnego odpływu,
wyłania się kosmiczny żarłacz,
z miską budyniu, zgniłą mgławicą.
Na krańcu promieni, niedaleko pierścieni saturna,
na samym końcu plaży
staremu małżeństwu, przypływ oddciął ścieżkę do domu,
czekają cierpliwie spacerując po zodiakalnym morzu,
każda kolejna fala to ich nastepny krok,
bezdomni ale dumni.
Kosmiczny żarłacz w płaszczu z naleśnika,
nieco się podpiekł,
z wzdętym brzuchem,
upija się bimbrem wyciśniętym z czarnych dziur.
Piekielny pył z rozbitych, nerkowych kamieni opada,
gwiezdni rybacy w trzewiach żarłacza,
trzeźwieją po grzesznej inchalacji.
A małżeństwo starców coraz młodsze,
odpoczywa na plaży z planetarnych resztek,
najstarszy osiołek szepczą im o pieczęci z kopytka.
Wieczorem przy brzegu wąż u komuni,
odpływa rozmazany cyrograf.
Zakochani starcy wsród gorejących krzaków,
zatopieni w modlitwie,
łamią się wszechświatem,
przemienieni w drodze do królestwa nie z tego świata.
Niech to co podzielone,
kawałek po kawałku się spaja,
tak właśnie w ciele Chrystusa,
który wybawia Pełnią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.