Nie uwierzyłem w Jezusa,
który na złość ożywiał gliniane ptaszki,
zaklęciem wysuszył na popiół syna Annasza,
a po zderzenu z jego prawicą dzieciaki,
padały martwe.
Nie uwierzyłem w Jezusa,
który chodził po słonecznych promieniach,
zrzucał kolegów z wysokiej wieży
by nieżywi unosili się i latali.
Beznadziejnie głusi saduceusze podsłuchiwali,
ryby przypływały już osolone
i że z zawodu był cieślą,
przybranym synem Józefa,
a Matka Maryja urodziła
przez igielne ucho.
Nie uwierzyłem w Chrystysa,
który przemieniał wodę
w orgiastyczny napój Dionizosa,
rozmnażał chleb i ryby
dla pięciu tysięcy głodujących,
wypędził z domowego ogniska
ogrzewające się tam demony,
nie zerwał przymierza
z żydowskim bóstwem Jaldabaothem,
dwunastu uczniów tańczyło
wokół niego w słonecznym kole,
a bankierzy zamiast kapłanów
handlowali w targowej hali
spowiedzią i modlitwami.
Gwoździe, młotek, wiadro z octem, włócznia,
krzyż, korona z ciernia
teraz wszystko tanio kupisz na wyprzedażach,
Boga to zauważy, nie lubi towaru z przeceny.
Zostanie cisza, łaska bez wiedzy
niczego tu już nie dotykaj, proszę!
Po tym przesłuchaniu Heretyk już na dobre
wyciszył się na stosie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.