Niedożywiona szkapa startowała cmentarnego jeźdźca,
galopuje po drogach szybkiego ruchu.
W sprasowanych samochodach
kierowcy z mandatem wiszą na bezpiecznych pasach.
Głód wydętego brzucha,
werbel apokalipsy,
żebra rozerwały skórę na klacie,
czarnucha nie żal,
padlinożercy za długo szukają obiadu.
Kosa w czole prezydenta,
bezszelestna dekapitacja,
spadają głowy Rządu Światowego,
czacha sołtysa strzela po scannersku.
Poddani w obywatelskim szale po skasowaniu biletu
płoną na spontanie w autobusach i tramwajach,
trudno znaleźć wśród nich wyjątki.
Skóra i kości,
mnich pogrzebany żywcem przez syntetycznych grabarzy
żebrzą w modlitwie o prezent na urodziny
sztucznej inteligencji.
Na ulicach miast bez skrzyżowań
uzdrawiające kąpiele w gorącej smole,
popioły z miękkich tkanek w powietrzu nie uczulają,
brak znaków, ani żywej duszy.
Pod ogrodem Getsemani w jaskini
Liturgia Przemienienia,
wiecznie żywi przekazują sobie znak pokoju.
Podłączone do kontaktu androidy
mocno trzymając dłoń łowcy,
czekają z językiem za zębami
na upominek od Boga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.