środa, 10 października 2012

Brukarz Karpokrates

Pomodlił się i zjadł
krojąc mięso różańcem z małych żyletek.
W szparze między zębami,
zaklinowała się zsunięta z włosa cebulka,
przypadkiem zgryziona bywa gorzka i trująca.

Połknięty włos
należał do Heleny,
która zamieniła się
na świetliste ciało
z Janem Chrzcicielem,
tylko na chwile zachowując głowę.

Po pełnym przeobrażeniu i odpadnięciu od ciała,
przygarnięta przez Karpokratesa
mieszkała w lodowym tabernakulum
na górnej półce pustej lodówki,
tu pleśń i bakterie nie miały co robić,
więc się pożegnały rozkładając.

Zakochana głowa służyła,
światłem nocnej lampki,
ciepłem olejowego grzejnika,
wystawiona dla żartu wieczorem na oknie,
rozbłyskiwała jak morska latarnia,
mocniej niż fluorescencyjna Maria.

Karpokrates był dobrym mężem i pracownikiem,
układał bruk na krzywych chodnikach,
dróżkach donikąd.
Po zgryzieni cebulki zamiotły nim halucynacje,
wizje brutalnych orgii brodatych kobiet
z zrzucającymi pleśń, zamiast skóry wężami
wypełzającymi z każdego
otworu ich ciał,

Głowa Heleny
wypłakiwała resztki łez,
bez namaszczenia bez wilgoci,
wyschnięta skóra, odpadała jak tynk,
zapadały się policzki,
skleiły oczy.

Zarażony wolnym duchem nie wytrzymał,
oddał co mięsne mięsu,
a co duchowe – duchowemu,
lodowe tabernakulum od prądu odłączył,
różańcem z żyletek skóre pozrywał
jak rasowy święty,
pętelkę na szyję zarzucił,
guzik w rozporku zapiął,
nocnik podstawił,
stołek odepchnął.

Mały praatom znowu nie świeci,
brak mu napięcia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O mnie

Moje zdjęcie
"Wszystko mi wolno, ale nie wszystko jest pożyteczne. Wszystko mi wolno, lecz ja nie dam się niczym zniewolić". Paweł z Tarsu