Wariaci na śniegu,
poirytowana zabawa w środku lata,
konik na biegunach, dyliżans saneczki,
karłowate śnieżynki, lalaunie naciągaczki, czapeczki z gazety,
za murem przy neogotyckim gmachu z bordowej cegły,
w oknach płatki rozbitych szkiełek, połamanych kwiatów,
rozpadających się pączków lotosu.
Zabawy doglądają
zakonnica z nocnikiem, która nigdy nie popuszcza,
psychiatra udający fryzjera
w futrze z przypalonych włosów,
naczelnik z mokrym wąsikiem,
na którego sikają złote promyki,
przetapiając kolejną, niewyraźną twarz.
Czasami dozorcy się rozpuszczają
a wolni pacjenci szaleją.
Po drugiej stronie muru,
ojcowizna, sianokosy, pies na suce,
potem wykopki i tak od rana.
U wariatów na śniegu poruszenie,
machają porzuconymi protezami,
puszczają szklane oko,
Wchodźcie przez ciasną bramę mówią,
po uniżonym gościu,
depcząc go będziescie wywyższeni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.