Od tyłu,
najbardziej lubią poganie,
zwierzęta nie potrafią inaczej.
Klapsy w wypudrowane policzki
wygięty kręgosłup, jak żagiel,
bliski jest złamaniu.
Coraz głębiej, oklaski przyśpieszają
dzwoneczki dzwonią nierówno,
żebra schowały wydęty brzuch,
piersi pełne mleka
kołyszą się u bram Rzymu z fototapety,
zamurowane okna i drzwi, wyrównana temperatura,
słaba żarówka,
tło jest nieruchome, wyciszone.
Rohita, czerwone słońce,
bawi się jednorożcem,
odbierając kobietom zmysły,
kończy z pożądaniem, obfitym ślinieniem,
na jednej nodze załatwi wszystko.
Wchodzi nie sprawdza biletów
jego usługi są bezpłatne,
wylansowany na proroka
nie pomoże w zbawieniu.
Pracuje w przeciągu, szuka szpar,
łata dziury,
nie przygląda się twarzy,
delikatnie wyrywa włosy.
Nasycony pneumą,
silikonem twardniejącym po wypełnieniu,
zawsze gotowy.
Ciało zalane wodospadem potu,
przykleja się mokre prześcieradło,
rozbiegane oczy wracają na miejsce,
sztywne palce zaczynają się zginać
skurczona mięśnie miękko
rozłażą się po kościach.
Niewolnice jednorożca,
odzyskały wolność,
nie odwracają się plecami
stoją oko w oko,
twarzą w twarz,
nosorożce chrapią coraz głośniej.
Połamany róg leży u podstaw czaszki,
nikt nie widział, nikt nie słyszał,
bez bólu i znaków zapytania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.