Pół na pół
w zrujnowanym Rzymie
pod kopułą cyrkowego namiotu
w miejscu zarezerwowanym dla zakochanych linoskoczków,
ułożone dwa jędrne upudrowane na biało pośladki,
tuż obok siebie, czekają w napięciu.
Smukły palec udekorowany długim, tęczowym paznokciem
ślizga się po jednym i po drugim
jak mały radosny saneczkarz w środku zimy,
zjeżdża coraz niżej i niżej
by dotknąć miękkiej poduszki przed snem.
Szymon w ciszy, nabrał wody w usta,
usiadł na sztywnym kręgosłupie,
naciągnięta skóra na twarzy już się nie marszczy
pozbawiona na zawsze mimiki
bez kropelki potu.
Powieki nie drgają
oparte na kolumnach z zapałek.
Wklęsłe policzki formowane kciukiem,
dla luźnych ust witających powietrze,
włosy na brodzie falują
to przeciąg daje o sobie znać,
dwa wyjścia.
Ruchome pośladki
posegregowane, grube i chude,
na zawsze znikają,
pył z pudru nisko opada,
zakazane owoce zaczynają się turlać,
pyszna szarlotka.
Jęki z jędrnego pogranicza coraz głośniejsze,
chór zjednoczonych w orgazmie
zabije słabe serce.
Szymon widzi ale nie doświadcza
suchy jak patyk,
zaraz skoczy na sam dół,
martwy już nie pozuje?
A jednak żyje,
po drugiej stronie
przejścia dla pieszych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.