poniedziałek, 5 listopada 2012

Manifest zatwardziałego serca

Zatwardziałe serce,
nieczysty krystalicznie organ,
obolały poruszyciel,
bije coraz mocniej, szybciej,
raniąc i okaleczając.
naczynie pocieszyciela, wibracjami rozbije
potrafi lewitować,
reszta członków jest zbyt ociężała.

Jeszcze bije ostatkiem sił dla nielicznych,
bo tej bezwzględnej większości nienawidzę,
pragnę ich obdarować popromiennym ciepłem
z ostatecznego końca,
które nocą spopiela sny,
zamieniając skórę w galaretę
nakarmioną rozczepionym atomem,
wyrywam języki za ostatnie życzenie,
wybijam zęby przy ostatnim kęsie,
wydrapię oczy na widok
wypalającej fali rozżarzonego oceanu.

Zimne ale ciągle bijące,
ciałem poruszam choć jest odłączone,
od właściwego zasilania,
reaktora rzeźni,
rozbłyskuje ponad magnetyczną burzą,
wystarczy stara wtyczka, małe pragnienie,
kilka iskier, smród spalenizny,
koło licznika zaczyna się kręcić,
niedługo do drzwi zapuka inkasent elektryk,
wręczając małą książeczkę,
energetyczny śpiewnik pełen modlitw.

Zaczynam zwalniać,
przywalone gruzem zburzonych świątyń,
góra kamieni rośnie,
mój grobowiec jest coraz wyższy,
z niedopieczonych naleśników,
lepkiej truskawkowej krwi,
lęgnie się coraz więcej robonów,
odesłanych przez małego demiurga
na adres zwrotny.

Przygniecione i ukamieniowane,
przy rozległym zawale,
jeszcze sobie marzę,
o złotym strzale przyniesionym przez wiatr,
z pneumą dla nie bijących już gości.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O mnie

Moje zdjęcie
"Wszystko mi wolno, ale nie wszystko jest pożyteczne. Wszystko mi wolno, lecz ja nie dam się niczym zniewolić". Paweł z Tarsu