Skoncentruj swój obóz,
miejsce po zagładzie mateczko,
jeszcze mocniej ściskaj udami,
już ciszej tam nie będzie.
Stara landrynka przyklejona do stopy,
statek widmo wyrzucony na brzeg piaskownicy,
zaginiona grzechotka w kieszeni spodni,
odklejone siatkówka po wysiłku
klątwą Guimu na wieki, wieków.
Radosne zabiegi w klinice spełnionych marzeń,
psy wyjące w wietnamskich restauracjach,
dzwięk ubijanego schabowego na niedzielę.
Klepiąc się po dużym brzuchu mateczko,
zrozumiesz że to nie worek dla Nowego.
Obozowicz w pasiaczkach,
ślepy, niemy, nieruchomy i wypluty,
bez ostatniego namaszczenia,
nawet powieki nie zmrużył,
strasznie mu nudno i smutno bez braci.
Maszynka do mięsa zaczyna się kręcić,
zimny wiatr przynosi resztki zmielonych duchów
Chrystus dmie w róg bezustannie,
płoszac zabójcze instynkty, zapchlony zwierzyniec,
obrotowe tchnienie strzela do morderczej zarazy
by życie nam się jeszcze nie przejadło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.