czwartek, 28 sierpnia 2025

Lukier na pleśni

We krwi ma składane ofiary,
tworzy z nimi pełene szydery memy,
wykorzystując fotografie o wysokiej rozdzielczości,
dekoruje lukrem trupy niemowlaków pleśniejące jak zleżałe ziemniaki,,
oblewa gorącym, mięsnym sosem
wpadających sobie w ramiona starców w młodym wieku
zagłodzonych na śmierć.

Wyobraźcie sobie wszystko skumulowane
w tym co najokrutniejsze.
Połączcie kropki najgorszych degeneratów,
wszystkich zbrodni i masowego ludobójstwa
o jakich nie śnił najbardziej rządny krwi,
znerwicowany tyran.
A to jedynie skrawek bogatej w makabrę
osobowości Yaldabaotha.

Rozbijesz mu łeb siekierą,
wyciśniesz wszystkie zaropiałe wrzody,
dekapitujesz, przebijając hakiem serce,
zakopiesz w głębokim grobie,
przyciśniesz kamieniem
a on i tak żyć będzie wiecznie,
nigdy nie zmartwychwstając.

Jego ciało nieskończenie rozkładające się,
rozpływa w wodzie,
obecne w każdej jej kropli.
Codziennie, ofiarnie zwilżając gardło
nawadniasz się płynem z gnilnymi bakteriami
stając jego częścią -
w chwili gdy on tęskni
ćwiartując i rozrywając zwłoki
w eksplodującym szpitalu.

Gnijemy razem z nim, aż po kolejną śmierć.
Zapamiętaj: to nie żywa, źródlana woda,
lecz butelkowany, fałszywy mesjasz zatruty trupim jadem.

piątek, 4 lipca 2025

Śmierć Evoli

Śmierć potrafi być głośna
gdy ktoś umiera za ścianą
robi wiele hałasu o nic
z nostalgii oczyszcza, liczy w pamięci.
W czasach krwawych żniw
rasowy spacerowicz w bombowych ruinach,
zignorował strach przed kostuchą,
ta zemściła się słodko zapowiadając swoją klęske.
zemdlona z obrzydzeniem odrzuciła te masowe uczucia.

Evola wyjątkowo spokojny nie rzuca złośliwymi klątwami,
nie wierzga członkami porzuconego ciała,
klucze zamalowuje w kubistycznych obrazach.
Najtrudniejsze odpowiedzi o zderzeniach duchowych światów,
brakach zmartwychwstałych,
zabezpiecza pieczęcią nie do sprofanowania,
w scenie po napisach ujawnia
że za darmo przeczytamy to miedzy wierszami.

W zapamiętanej przez kilka wieków kamienicy,
ściany pokoju pokryła tłusta sadza,
pomruk dziwnych eonów podnosi kurz ku wysokiemu sufitom.
Czerń okrywa zmarłego Barona,
zajarzyły się węgle od przeskakujących energicznie iskier,
truchleje Feniks w popiołach,
płomienie znikają za horyzontem bez płciowych zdarzeń,
po drugiej stronie ognia widać rozświetlone aureole.

To noc zdominowana przez skompromitowaną śmierć,
Wieczne Miasto przymiera głodem,
analfabeci dekadencji pomylili święte sztylety z długimi nożami,
z głębokich gardeł mizantropów dobywają się wulgarne obelgi.
Duch bezimiennego cesarza nie z tego już świata,
kpi z wielkich narodów, depcząc ich pozorną chwałę,
błogosławi białych prawiących o Jedni.
Eleganccy państwo staruszek z młodą żoną w skromnym płaszczu
pod, którym ukrywała kolorowe motyle,
opowiadali że ujrzeli w oślepiającym, słonecznym przebłysku
wzrastające kontury zmierzającego w siną dal,
wysokiego rangą przedstawiciela Rasy Panów.

piątek, 7 lutego 2025

Trupia joga

O najgłębszej miłości do zgnilizny pamiętaj!
To cenne doświadczenie,
wizualizuj sobie codziennie
w najwyższej rozdzielczości oryginalne "ja"
mordowane a później pochłaniane wraz z trędowatą duszą
przez osieroconego nieboszczyka w ostatnim stadium rozkładu.

Mocno wyperfumowani autostopowicze kremują zmarszczki,
wciąż czekają na okazję.
Nie kierują nieruchomego wzroku na czubek zbutwiałego nosa,
nie poznali jeszcze trupiej jogi.
Smród zgnilizny rozchodzi się po pojeździe,
gnicie jednak nie postępuje,
na krzywym ryju pasażera nie pojawią się białe robaki.
Kierowca dotyka świętych obrazków ze św. Krzysztofem,
dobrze wie że to tylko odór niestrawionego ochłapu mięsa
w chorym żołądku zapuszczających się w ten świat podróżników.

środa, 18 grudnia 2024

Kult Lunarny

Księżyc pusty jest w środku,
przypudrowany siwieje na słońcu.
Skorupa się marszczy, kruszy, odpada.
Okopcone po wybuchach wulkanów,
kratery ukryte pod makijażem
ujawniają się wyraźniej dopiero w oku teleskopu.

Po co więc oddawać mu cześć i składać hołd?
Czcić to zimne ciało?
Po co na nim lądować,
wieszać tam flagi,
przytulać do serca meteoryt z lodu?
Pareidolia rysuje kobiecą twarz na skale —
z pozoru zamyśloną,
a jednak to tylko zaćmienie,
halucynacja dualnej mądrości,
hodowanej na drożdżach lunarnych kapłanów.

Z globalnego ocieplenia wizerunku i wnętrza
da się jeszcze wydobyć bogactwo, napęd, duchowe paliwo,
pierwiastki dla nowego eonu.
Tu potrzebny jest jednak mężczyzna -
iskra dawnego rycerstwa zaprzyjaźniona ze śmiercią.
To on zwycięży kult lunarny,
twarz zamazaną kosmetycznym pyłem oczyści,
i odetnie energie zasilającą projektory
rzucające blade światło
na nocne niebo.

Na wieczność pozostanie w małżeńskiej osadzie
krzesając ogień, uderzaniem żelaza o kamień.

środa, 4 grudnia 2024

Fentanyl (z cyklu Kali Yuga)

Życie przed śmiercią trwa niemiłosiernie krótko
a po niej już tylko nudne, trudne do zniesienia dłużyzny,
pulsujące migreny,
niekończące się tasiemce pustelników,
zamiast motyli w brzuchu.
Tabletki z krzyżykiem przeszły długą ewolucje,
ten cudowny lek utraciły całą moc,
nie odrobacza, nie działa przeciwbólowo.

Samobójcy na drogach do objawień mesjańskich,
ekstremalnie przekraczają prędkość
pod kołami giną dzikie zwierzęta.
Pojawiają się apokaliptyczne znaki zakazu dla czasu.
Programy informacyjne łączą sie na żywo z ogromnie cierpiącymi masami
monitorowane są wszystkie gęsto zaludnione osiedla.

Nie oczekuj ostatecznego rozwiązania!
Fentanyl! Czysta karta, braki w dokumentacji,
znikające akty urodzenia,
dzięki nowemu Królowi Opiatów
zapomnisz że kiedykolwiek istniałeś.

czwartek, 10 października 2024

Cancel culture ( z cyklu Kali Yuga)

Spadające głowy uderzają z siłą o próg,
znikają rysy twarzy wypełnione gęstym dżemem,
ostatnie plugawe słowa wykrzywiają im usta.
Z powybijanymi zębami i tępym spojrzeniem
tęsknią boleśnie za resztą ciała,
gnijąc później w piwnicach,
wypełniają stare worki po zepsutych ziemniakach.

Ostrza gilotyny uprawiedliwej przez pradziadków
tną po szyi analfabetów inkluzywności.
Tyle już czasu minęło
a złociutka ciągle aktywna i jeszcze ostrzejsza
w niezmiennie w doskonałej, mechanicznej formie,
świszcze i nie przestaje ciężko pracować,
tylko te sprzątające szmaty nie nadążają pochłaniać krwi.

piątek, 26 lipca 2024

Wszystko gnije

Wszystko gnije,
podkręcone piksele jeszcze to wyostrzają.
Niebawem ujrzymy kopulujące bezwstydnie gwiazdy,
na zachmurzonym niebie,
umundurowanego Marsa z piwnym brzuchem.
Telewizory z ciekłego kryształu
wypalając sielskie obrazy, utracą wagę,
nie będą już przedmiotem martwej materii.

Podczas seansów nienawiści
ukryjemy w dłoni hologram księżycowej hostii
a dzięki boskiej rozdzielczości przekazu
doświadczać będziemy głębokiego rozkładu dotykając
otwartych ran na gnijącym ciele ofiarowanego naturszczyka,
znani aktorzy aż tak się nie poświęcą.

czwartek, 13 czerwca 2024

Doktryna przebudzenia



.
/












Jeśli potrafisz odczytać te oto słowa Doktryny Przebudzenia
to właśnie w tej chwili transfigurujesz.
Człowiek-małpa nigdy się nie wznosił, człowiek-bóg upada
z zasinioną skórą pije coraz więcej wypłukując cały błękit z butelki,
pobudzając białe robaki do pracy nad oczyszczaniem kości
z mięsa gnijącej cywilizacji.

wtorek, 5 marca 2024

Dummy

Społeczeństwo części zamiennych,
organy do przeszczepu dla Golema
pozbawionego przez antysemitów glinianej korony.
Nieustannie pokładaliśmy wiarę
w istotne, istoty
modląc się wywyższaliśmy boskie kalectwo.
Niestety naukowe dane potwierdziły
że konstruktorzy lubią znęcać się nad zwierzętami

Sansaryczne crash testy
mocne zderzania z głową, mózg na ścianie.
Dummy kochane dziecko podzielonego na części,
dawca podgrzewanych członków,
gotowy na oddanie gorejącego jeszcze serca
To nie tylko wkonująca śmieszne fikołki marionetka
a zasilona przez moment czujnikami duszy
istota ostrzegająca swojego stworzyciela
o zagrożeniach dla uświęconego ciała.
A u kosmicznych inżynierów i kapłanów po staremu,
bezpieczeństwo wyidealizowanego portretu
zmaiżdżonego w makabrycznym wypadku króla najważniejsze.

czwartek, 22 lutego 2024

Wśród postapokaliptycznej ciszy

Wśród nocnej postapokaliptycznej ciszy
w opuszczonej rzeźni, jej ukrytym wnętrzu,
w zgniliźnie odpadów o nutce zapachu drogich wędlin
uwędzonych na dymiących ofiarach pożaru
tli się jeszcze życie?
A może to tylko dochodzący z daleke głos wibrującej kasety video
reklamujący promocje na ludzkie mięso
do celów spożywczych i kosmetycznych?

Głodni i nienasyceni są przewidywalni jak zombie
to z nimi spłukuje masowy cel,
który prowadzi w kierunku
zagryzionych z nadmiernym apetytem ofiar.
Przebudzeni z koszmaru odzierają tkankę ze snu
> czekając cierpliwie aż galareta stężeje,
przejedzeni stają do apelu na baczność,
nawet spoczywając grzebią resztki zwłok,
śmieci po skrobankach.

W gęstej atmosferze najgłębszego rozkładu
objawi się człowiek jako danie główne,
złożona Bogu zatruta ofiara kulinarna
stawiając pytanie -
czy w uspakajającym chaosie, wielkiej tajemnicy dla zaświatów
Stworzyciel okaże się kochającym tylko vegan,
żarłocznym kanibalem?

środa, 24 stycznia 2024

Ponury tułacz

Ponury tułacz w niekończącej się podróży
za jednen głupi uśmiech.
Zgubił zbędne kilogramy,
cały ten przyrośnięty do ciała garb
wyidealizowanych seksualnie doświadczeń,
naciągniętą skórę w tatuaże,
rozciął i zerwał tępym narzędziem.

Jak pierwszy i nie lepszy błazen ulegał zapomnieniu,
wymazany na zawsze z rodzinnego testamentu
za długi spadkobierców nienawiści.
Klątwą opieczętował całą wiedzę nabytą po przecenie
na targach nieśmiertelnych guru.
Nawet widok gwiazd zgubił się w jego oczach,
znikł dreszcz podniecenia przy wschodzie i zachodzie słońca,
ujawnił się w mózgu złośliwy guz
po operacja fałszywej flagi śmierci i zmartwychwstania.

Zmęczony eksplorator stoi na krawędzi tuż za elektrycznym ogrodzeniem,
przywołuje pastucha,
przeprosiny za skoncentrowanie się świata na okrucieństwie
cisną się na usta,
piekielna otchłań ćwiartuję czarne dziury bawiąc ich truchłem,
zrzuca na ziemię spreparowane i wysuszone zwłoki,
jej rezerwowy uśmiech ujawnia złote zęby.
Manifestują i mnożą różne gatunki węży,
sycząc o monstrualnych wymaganiach naprawy ludzkości.

Bez zastaniowienia
i z mocą najdroższej energii, wysokich napięć
skok na kolczasty drut musi być oczywisty.
Na bezdrożach nikt nie zastanawia się nad kolejnym krokiem.

O mnie

Moje zdjęcie
"Wszystko mi wolno, ale nie wszystko jest pożyteczne. Wszystko mi wolno, lecz ja nie dam się niczym zniewolić". Paweł z Tarsu