Nie będzie niczego,
lepiej to olać i nie zaogniać,
podpalając.
W niepublicznym przedszkolu imienia Sabaotha,
dziewczynki przebrane za chłopców,
napełniły kremem złocistego ptysia
z twarzą słoneczka,
gorący prezent dla ojczyma,
nieskonsumowany sąsiad
bombowych ciastek z Mekki rodem.
Napalony czarnuch łamanie miednice Lucyfera
wybuchając szyderczym śmiechem.
Dominuje wieczna opalenizna kochanków Belzebuba,
podniecając biseksualną rzesze.
Czarnoskórzy albinosi oskarżeni o wampiryzm
zagrzebują się w kurhanach,
modlitewnik z muchozolem nie skutkują.
Zaklęcia, magiczne świeta Bożego Narodzenia,
modlitwy, medytacje, pokłony
wyższe pensie i socjal,
przelewanie pustego w próżne.
Na bank w czyśćcu masz konto,
twoja historia kredytowa zaplątała się w sieć.
Kontrrewolucja kamfory, drzwi bez klamek,
wykreślone synonimy życia w pełni.
On tu był i żył, a może wpadł z wizytą na chwilę
przed dobrym zakończeniem?
Nie rozkładaj się leniwie
bo zostaniesz tu do śmierci,
znikaj czym prędzej bez śladu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.