Męka Pańska,
karuzela co niedziele z kozłem ofiarnym
a na obiad schabowy.
Tradycja pierwszego dnia
zobowiązuje do świętowania z ząbkującym tłuczkiem
surowe mięso w kratę jest martwe,
krzyk ofiary można sobie tylko wyobrażać
w głębi otłuszczonego serca robi się smutno.
Goście uzbrojeni w nóż i widelec
zasiadają przy okrągłym stole,
zadając pierwszy cios
w pamięci mają kaźń krojonego kotleta
tylko wyrywanych z tłuszczu żył jakoś nie żal.
Kapłan mało przekonywujący, chlebek twardy,
pokojowe skinięcie na wroga, na długo wywrócone białka.
Brak mocy, pobudzenia
lepiej żeby krew się lała w strumieniach światła
i zerwali Chrystusa z krzyża.
Ministranci katowali narzędziem bogatym w haczyki.
A ksiądz wyrwał serce, dzieląc na kawałki,
czerwone wino sączył na gąbkę
smarując wiernych,
karmiąc opłatkiem,.
Ofiara spełniona!
Przez następny tydzień
nie da się o tym zapomnieć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.