"Zaprawdę, dla bogobojnych - miejsce szczęśliwości:
Sady i winnice.
I dziewczęta o zaokrąglonych piersiach
jednakowej młodości."*
O proroku, każdego roku
to jak i za ile?
Wybuchowy charakter,
ręce kleją się do niecenzuralnie
zamalowanych obrazów,
gęsty syrop zalewa linie papilarne,
spływa na odciski palców,
szybko znika jak krew w piachu pustyni.
Tyle niewiernych głów naciętych,
odkorkowanych romantycznie dwunastoletnich win.
Nożyk do zielonych jabłek nienaostrzony,
żyły wyprute, lewitujące języki przybite gwoździem,
dziewuchy w kwasie umoczone,
łechtaczki nie po nosie wycięte.
Przewodnik zmęczonych dłoni
na dywaniku u szefa,
wyje błagalnie -
kopulować pragnął wiecznie
a rżnie tylko.
*78:31 78:32 78:33 Koran
poniedziałek, 30 lipca 2018
wtorek, 24 lipca 2018
Asceza
Z dobroci, wielkiego serca,
dzielę się z cieniasem,
okruszkiem chleba, darem dla kaczek.
Żołądek skurczony brakiem dobrego smaku
nie sępi cudzesów,
w ekstazie ascety zamyka się lewą dłoń i oko.
Bogu dziękując za tak wielką ofiarę
umiera z przejedzenia.
dzielę się z cieniasem,
okruszkiem chleba, darem dla kaczek.
Żołądek skurczony brakiem dobrego smaku
nie sępi cudzesów,
w ekstazie ascety zamyka się lewą dłoń i oko.
Bogu dziękując za tak wielką ofiarę
umiera z przejedzenia.
wtorek, 17 lipca 2018
Flakka taneczny krok
Nakurwianie protezami jaźni,
paranormalne wymiociny cofnęły się w potoku zaklęć,
niepojętych słów.
Poliglota żarłacz przygryza strzępy swojego języka,
wydobywa echo z przepalonego karotką gardła,
kurwidołek po mózgu osusza z krwi.
Przy okazji wieloryb prawie syrena pierdoli się
z kierowcą tira podduszając wzajemnie.
Wyprostowane młotkiem wszystkie garby na nosie,
asfaltem zalana autostrada do nieba.
Mały nerw, ładunek pod skórą,
rozpierdala ontologiczne wnętrza,
w torbie ze skaju pływa masa wnętrzności.
Tańcz głupi tańcz, wykurwiaj z kapcia
materii niestałej w uczuciach,
zdzirze czekającej na rozmrożanie apokalipsy,
Dzięki brakom w dostawach prądu do kostnicy
wyłażą pierwsza pleśń i grzyby z lodówek.
Taniec łamliwych z trzaskiem kości
bliski koniec
miłościwie panującego w chuj.
Boscy tancerze flakka
biodegradują się w ekologicznych workach.
paranormalne wymiociny cofnęły się w potoku zaklęć,
niepojętych słów.
Poliglota żarłacz przygryza strzępy swojego języka,
wydobywa echo z przepalonego karotką gardła,
kurwidołek po mózgu osusza z krwi.
Przy okazji wieloryb prawie syrena pierdoli się
z kierowcą tira podduszając wzajemnie.
Wyprostowane młotkiem wszystkie garby na nosie,
asfaltem zalana autostrada do nieba.
Mały nerw, ładunek pod skórą,
rozpierdala ontologiczne wnętrza,
w torbie ze skaju pływa masa wnętrzności.
Tańcz głupi tańcz, wykurwiaj z kapcia
materii niestałej w uczuciach,
zdzirze czekającej na rozmrożanie apokalipsy,
Dzięki brakom w dostawach prądu do kostnicy
wyłażą pierwsza pleśń i grzyby z lodówek.
Taniec łamliwych z trzaskiem kości
bliski koniec
miłościwie panującego w chuj.
Boscy tancerze flakka
biodegradują się w ekologicznych workach.
Subskrybuj:
Posty (Atom)
O mnie
- Krzysztof Frydrych
- "Wszystko mi wolno, ale nie wszystko jest pożyteczne. Wszystko mi wolno, lecz ja nie dam się niczym zniewolić". Paweł z Tarsu