W obozie Urlaub,
skoncentrowanym na zbawieniu
zapracowanych dusz
przy centralnym placu defilad,
Heinrich Himmler
wspaniałomyślny mag, szary mesjasz
inkarnacja Ptasznika,
nadzoruje budowę małego cyrku,
namiotu przykrytego tkaniną z jedwabiu
i pawimi piórami,
jego wnętrze ozdabiają,
hemisfery niebieskie
ruchomą scenę w kształcie poł kuli, globusa,
popychają obrzezane cherubiny,
wymalowane złotą farbą.
Obok stoją szare, proste baraki
ogrzewane mlecznym sianem,
wzmocnione nocnym oddechem mieszkańców.
Panuje tu cisza,
nawet trawa schowała się pod ziemie,
zapachy przestały się unosić.
Srebrna czaszka na czapce Himmlera,
wspomina golgotę,
jej białe zęby nigdy się nie zepsują.
SS dominują w burzy oświecenia.
Sterta wyciśniętych z rządz ciał,
wznosi się wysoko,
przypominając o dziadowskim końcu.
Ludzkie kości oczyszczone z mięsa,
przez pracownice garmażerki,
czekają by dołączyć
do szkolnego szkieletu,
składanego przez dzieci wodnika.
Brama Saturn nakryta szpiczastą czapką,
wita przybyłych gości.
Czarno białe przymierze,
kostiumy w paski,
nawróceni wczasowicze na diecie cud,
ciężko pracują w pełnej koncentracji,
patronuje im jeden cel,
który uświęca środki,
zbawienie jest obowiązkowe!
Płoną ołtarze spopielonych przeobrażeń,
siwy dym podtruwa witaminą z świętych,
trójkowego ucznia.
Cały prąd przepływający
w kolczastych żyłach, okalających obóz,
oświetla cyrk,
Szymon Mag lewituje,
fabrykując uśmiech
na twarzach otyłych od świata.
To dla tych wszystkich
jeszcze niedoskonałych,
zabawa w tresowanie zwierząt,
ujawni jedyną ścieżkę,
przystanek po przystanku,
stacja po stacji,
drogę krzyżową,
symbole udanych wczasów.
Brama Saturna - przejęcie swojego życia
zagłada przeznaczenia, pierwszy najważniejszy krok.
Korytarz prowadzący do wnętrza -
tu wczasowicze pozbywają się dokumentów starego życia.
Pierwsze ciosy i kopniaki - budzenie się ze snu.
Zrzucanie ubrań - nagość, brak wstydu.
Kostiumy w pasy - wszyscy jesteśmy jednakowi w oczach Wotana.
Mieszkalne baraki - jedność, najświętsza masa.
Przymusowa praca - krok po kroku wypełnianie się zbawienia.
A na koniec samospalenie we wewnątrz
czarnego od sadzy ołtarza -
opuszczamy materialne ciało.
Siwy dym, zapach białka
zatyka nos fałszywego Boga,
jego duch nikogo już nie zgwałci.
Śmierć udusiła się własnym natchnieniem.
Uśmiechnięty Heinrich Himmler kciukiem pociera śliski nos, z którego zjeżdżają okrągłe okulary.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.