środa, 4 grudnia 2013

Cygańskie gwoździe

Perhan kowal,
pierwszy cygański alchemik
podgrzewa nagie pośladki
nad rozżarzoną, drewnianą relikwią
wyplutą z pieca do wytopu metali,
przegotowane wnętrzności zaczęły wrzeć.
Laboratorium ogranicza pole oddechu,
kręgi z ognia i soli,
nie ma tu okien ani drzwi.

Gorące, wyjęte z formy gwoździe
leżą na ołtarzyku
z przesuwanymi przez wiatr
skorupkami ślimaków i pasożytów.
Strzałki, krzyżyki, cyfry, narzędzia,
kobiece uda i piersi,
zobaczył wszystko o co się modlił.

Drgawki padaczkowe to znak
że najważniejsze zlecenie zostało przyjęte.
Oblizuje ciepłe gwoździe,
dociera papierem ściernym,
wrzuca do wody,
z ciekawości czy nie pożre ich rdza,
ostrym końcem przecina grubą skórę.
Jego wnętrzności zaraz się zagotują,

Ion najsłabsze ogniwo,
uczeń Perhana,
tylko imituje,
lubi się ciągle powtarzać,
bierze zamiast dawać.
Ten raz dobrze się spisał,
za wiarę w Chrystusa,
wykradł gwoździe
powbijał w wieko trumny.

Zagłaskany brylantynę na włosach,
poprawia kołnierzyk na brudnej szyi,
zapina błyszczącą marynarkę z cekinami.
Z dziurawych kieszeni
wyturlały się fałszywe monety
ze złotym wizerunkiem
lewitującego Maga.

Cygański alchemik, pierwszy kowal,
świętuje przyozdobiony cierniami,
oddał królowi to co królewskie.
Nagi kapłan z wydętym brzuchem,
przysłaniającym przyrodzenie,
ślini się ratując poparzony język.
Czaszka zarosła
ale gwoździe widać jeszcze na rentgenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O mnie

Moje zdjęcie
"Wszystko mi wolno, ale nie wszystko jest pożyteczne. Wszystko mi wolno, lecz ja nie dam się niczym zniewolić". Paweł z Tarsu