czwartek, 6 lipca 2023

Albina nie miała głowy

Albina nie miała głowy,
do poniżania niższych uczuć,
segregacji chłopaków,
którzy skradali się pod okna
świerkowej chałupy,
w wieczności pachnącej świeżym mchem,
wyrastającym między belkami konserwowanego drewna.
Jej blada skóra lśniła w leśnych zagajnikach
to efekt bezmięsnej diety i co nocnej ofiary
w iluminacji Chrystusowego serca.
Rozświetlona twarz jak u aktorek w ekspresjonistycznym filmie,
ginęła w gęstwinie długich kasztanowych włosów,
chowała ją nie używając masek makijażu.
Babcia żartowała że takie cudne lico może uratować
tylko dopływ świeżej krewi i promienie słońca.
Albina lubiła pisać ispirując się cudem niepłowiejących kolorów
świętych obrazów,
nie myślała o mężu, ani zdobyczach feminizmu.

W święto sąsiada o poranka załamało się naturalne światło,
płomienie rosły na drożdżach martwych ciał.
Wrzaski i jęki jakby z kilku katowni naraz, przybliżały się.
Pod koniec zarzynania wszystkiego co sie nie rusza.
czrwono-czarne demony opętały już świerkową chałupę.
Ciemne kałmuki w rzeźnickich fartuchach,
prowadząc procesie z wyniesioną na ołtarze
piłą dwuręczną, która jeszcze czekała przykrytą
na podobieństwo palki, ukraińską flagą.
Najmłodsi z chłopaków postawili małe namioty
gdy dziewczyna była już naga.
Krzyczeli na wyrywnego karakana,
który nożykiem do owoców wycinał kształtną pierś
drwił że to kurczaka.
Wyostrzyło się to narzędzie, podniecenie nieco starszych bestii,
rozerwali więzy, w dziesięciu rozdziewiczyli.
Jeden z potworków chciał poderżnąć gardło
żeby się tak darła, inny siepacz pouczał że lepiej nie
bo będzie głośniej charczała.

Ojcowie, kapłani, banderowscy celebryci
rytualnie spuszczali się nad piłą.
Odpędzili zaspokojoną sforę i zaczęli ciąć oburącz,
ręka, noga, czaszka na pół,
i na drugą stronę,
krew wypływała z podstawionych wiaderek.
Na koniec zostawili niekompletną głowę,
mocniej zacisnęli pięści, po kilku cięciach
leżała na klepisku jak piłka do gry ukraińskiej drużyny.
Oczy Albiny były otwarte, rejestrowały zapis zbrodni
udostępniając swojej najciemniejszej głębi.
Z okien wołyńskiej chałupy tej o cudownym zapachu,
wypromieniowało światło wchłaniając juchę z całej wioski,
emigruje ku nieboskłonom oświecając krwistą jak befsztyk zorzą,
dając znak do spowiedzi.

Wiersz powstał w "80 rocznice ludobójstwa na Wołyniu"
i poświęcony jest ofiarom ukraińskich mordów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O mnie

Moje zdjęcie
"Wszystko mi wolno, ale nie wszystko jest pożyteczne. Wszystko mi wolno, lecz ja nie dam się niczym zniewolić". Paweł z Tarsu