We krwi ma składane ofiary,
tworzy z nimi pełene szydery memy,
wykorzystując fotografie o wysokiej rozdzielczości,
dekoruje lukrem trupy niemowlaków pleśniejące jak zleżałe ziemniaki,,
oblewa gorącym, mięsnym sosem
wpadających sobie w ramiona starców w młodym wieku
zagłodzonych na śmierć.
Wyobraźcie sobie wszystko skumulowane
w tym co najokrutniejsze.
Połączcie kropki najgorszych degeneratów,
wszystkich zbrodni i masowego ludobójstwa
o jakich nie śnił najbardziej rządny krwi,
znerwicowany tyran.
A to jedynie skrawek bogatej w makabrę
osobowości Yzraelbaotha.
Rozbijesz mu łeb siekierą,
wyciśniesz wszystkie zaropiałe wrzody,
dekapitujesz, przebijając hakiem serce,
zakopiesz w głębokim grobie,
przyciśniesz kamieniem
a on i tak żyć będzie wiecznie,
nigdy nie zmartwychwstając.
Jego ciało nieskończenie rozkładające się,
rozpływa w wodzie,
obecne w każdej jej kropli.
Codziennie, ofiarnie zwilżając gardło
nawadniasz się płynem z gnilnymi bakteriami
stając jego częścią -
w chwili gdy on tęskni
ćwiartując i rozrywając zwłoki
w eksplodującym szpitalu.
Gnijemy razem z nim, aż po kolejną śmierć.
Zapamiętaj: to nie żywa, źródlana woda,
lecz butelkowany, fałszywy mesjasz zatruty trupim jadem.
czwartek, 28 sierpnia 2025
piątek, 4 lipca 2025
Śmierć Evoli
Śmierć potrafi być głośna
gdy ktoś umiera za ścianą
robi wiele hałasu o nic
z nostalgii oczyszcza, liczy w pamięci.
W czasach krwawych żniw
rasowy spacerowicz w bombowych ruinach,
zignorował strach przed kostuchą,
ta zemściła się słodko zapowiadając swoją klęske.
zemdlona z obrzydzeniem odrzuciła te masowe uczucia.
Evola wyjątkowo spokojny nie rzuca złośliwymi klątwami,
nie wierzga członkami porzuconego ciała,
klucze zamalowuje w kubistycznych obrazach.
Najtrudniejsze odpowiedzi o zderzeniach duchowych światów,
brakach zmartwychwstałych,
zabezpiecza pieczęcią nie do sprofanowania,
w scenie po napisach ujawnia
że za darmo przeczytamy to miedzy wierszami.
W zapamiętanej przez kilka wieków kamienicy,
ściany pokoju pokryła tłusta sadza,
pomruk dziwnych eonów podnosi kurz ku wysokiemu sufitom.
Czerń okrywa zmarłego Barona,
zajarzyły się węgle od przeskakujących energicznie iskier,
truchleje Feniks w popiołach,
płomienie znikają za horyzontem bez płciowych zdarzeń,
po drugiej stronie ognia widać rozświetlone aureole.
To noc zdominowana przez skompromitowaną śmierć,
Wieczne Miasto przymiera głodem,
analfabeci dekadencji pomylili święte sztylety z długimi nożami,
z głębokich gardeł mizantropów dobywają się wulgarne obelgi.
Duch bezimiennego cesarza nie z tego już świata,
kpi z wielkich narodów, depcząc ich pozorną chwałę,
błogosławi białych prawiących o Jedni.
Eleganccy państwo staruszek z młodą żoną w skromnym płaszczu
pod, którym ukrywała kolorowe motyle,
opowiadali że ujrzeli w oślepiającym, słonecznym przebłysku
wzrastające kontury zmierzającego w siną dal,
wysokiego rangą przedstawiciela Rasy Panów.
gdy ktoś umiera za ścianą
robi wiele hałasu o nic
z nostalgii oczyszcza, liczy w pamięci.
W czasach krwawych żniw
rasowy spacerowicz w bombowych ruinach,
zignorował strach przed kostuchą,
ta zemściła się słodko zapowiadając swoją klęske.
zemdlona z obrzydzeniem odrzuciła te masowe uczucia.
Evola wyjątkowo spokojny nie rzuca złośliwymi klątwami,
nie wierzga członkami porzuconego ciała,
klucze zamalowuje w kubistycznych obrazach.
Najtrudniejsze odpowiedzi o zderzeniach duchowych światów,
brakach zmartwychwstałych,
zabezpiecza pieczęcią nie do sprofanowania,
w scenie po napisach ujawnia
że za darmo przeczytamy to miedzy wierszami.
W zapamiętanej przez kilka wieków kamienicy,
ściany pokoju pokryła tłusta sadza,
pomruk dziwnych eonów podnosi kurz ku wysokiemu sufitom.
Czerń okrywa zmarłego Barona,
zajarzyły się węgle od przeskakujących energicznie iskier,
truchleje Feniks w popiołach,
płomienie znikają za horyzontem bez płciowych zdarzeń,
po drugiej stronie ognia widać rozświetlone aureole.
To noc zdominowana przez skompromitowaną śmierć,
Wieczne Miasto przymiera głodem,
analfabeci dekadencji pomylili święte sztylety z długimi nożami,
z głębokich gardeł mizantropów dobywają się wulgarne obelgi.
Duch bezimiennego cesarza nie z tego już świata,
kpi z wielkich narodów, depcząc ich pozorną chwałę,
błogosławi białych prawiących o Jedni.
Eleganccy państwo staruszek z młodą żoną w skromnym płaszczu
pod, którym ukrywała kolorowe motyle,
opowiadali że ujrzeli w oślepiającym, słonecznym przebłysku
wzrastające kontury zmierzającego w siną dal,
wysokiego rangą przedstawiciela Rasy Panów.
piątek, 7 lutego 2025
Trupia joga
O najgłębszej miłości do zgnilizny – pamiętaj.
To cenne doświadczenie:
wizualizuj je codziennie,
w najwyższej rozdzielczości,
to oryginalnie skopiowane „ja” –
później mordowane i pochłaniane wraz z trędowatą duszą
przez sierotę-nieboszczyka w ostatnim stadium rozkładu.
Mocno wyperfumowani autostopowicze wygładzają zmarszczki,
wciąż czekając na okazję.
Nie kierują nieruchomego wzroku ku czubkowi zbutwiałego nosa –
nie poznali jeszcze trupiej jogi.
Medytują nad brutalnym zabójstwem przewoźnika.
Smród zgnilizny unosi się w pojeździe,
gnicie jednak nie postępuje:
na krzywym ryju pasażera nie pojawią się larwy much.
Duch zamordowanego kierowcy dotyka wietnamskich obrazków
ze świętym Krzysztofem –
psim łbem gotującym się w kotle.
Dobrze wie, że to nie jego odór,
lecz niestrawiony ochłap duszy
w chorym żołądku podróżników
zapuszczających się w ten świat.
To cenne doświadczenie:
wizualizuj je codziennie,
w najwyższej rozdzielczości,
to oryginalnie skopiowane „ja” –
później mordowane i pochłaniane wraz z trędowatą duszą
przez sierotę-nieboszczyka w ostatnim stadium rozkładu.
Mocno wyperfumowani autostopowicze wygładzają zmarszczki,
wciąż czekając na okazję.
Nie kierują nieruchomego wzroku ku czubkowi zbutwiałego nosa –
nie poznali jeszcze trupiej jogi.
Medytują nad brutalnym zabójstwem przewoźnika.
Smród zgnilizny unosi się w pojeździe,
gnicie jednak nie postępuje:
na krzywym ryju pasażera nie pojawią się larwy much.
Duch zamordowanego kierowcy dotyka wietnamskich obrazków
ze świętym Krzysztofem –
psim łbem gotującym się w kotle.
Dobrze wie, że to nie jego odór,
lecz niestrawiony ochłap duszy
w chorym żołądku podróżników
zapuszczających się w ten świat.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)
O mnie
- Krzysztof Frydrych
- "Wszystko mi wolno, ale nie wszystko jest pożyteczne. Wszystko mi wolno, lecz ja nie dam się niczym zniewolić". Paweł z Tarsu


