Na czarnej kanapie siedzi leń,
nic nie robi w sądny dzień.
Na trupa i świętego nigdy,
nawet jęków nie wydaje po grupowych oświadczynach,
grobową cisze przerywa fapanie.
Na przemian biały, czarny rzadziej żółty,
Budda za krótką ma pamięć.
Kopiuj, wklej ciągle to samo
nowi pasażerowie nie dochodzą w powtórkach wakacyjnej telewizj.
Ostatni klaps, spoliczkowane pośladki, inwazja wyrzutów,
archetypy pomarańczowej gruszki i zarośnięta królicza nora.
Egzystencjalny ból nie ma gdzie się schować.